DieRoten.pl
REKLAMA

REKLAMA

Analiza taktyczna meczu FCB - KSC

fot. J. Laskowski / G. Stach

Miło nam poinformować, iż z dniem dzisiejszym rozpoczęliśmy współpracę z serwisem tactics.pl, który po każdym spotkaniu FC Bayern będzie przedstawiał swoją analizę taktyczną Bawarczyków. Poniżej prezentujemy analizę taktyczną z pojedynku 25. kolejki Bundesligi FCB - KSC. Zachęcamy do przeczytania artykułu!
Jeśli Bayern marzy o końcowym triumfie w Bundeslidze i chce powalczyć z Barceloną jak równy z równym, o meczu z Karlsruhe powinien jak najszybciej zapomnieć. Jedynym powodem do dumy dla graczy z Bawarii może być fakt zdobycia 3 punktów. Styl, w jakim tego dokonali pozostawia jednak wiele do życzenia.

Wskutek braku najjaśniejszej postaci bawarskiej ofensywy, Klosego, Klinsmann zmienił ustawienie z 4-4-2 na 4-2-3-1. O takie rozwiązanie można było się pokusić już wcześniej, bo jeśli idzie o atak to Bayern miał duże problemy z wystawieniem dwóch zawodników na tej pozycji na wymaganym poziome. Na szpicę przewidziany został Podolski, tuż za nim podczepiony Sosa, na skrzydłach ustawieni byli Ribery i Schwiensteiger, przy czym ten pierwszy operował szerzej na flance. Mimo, że ubył z ustawienia napastnik nie można wcale powiedzieć, że ten schemat był bardziej defensywny od tradycyjnego.

Bawarczycy rozpoczęli jak na pretendenta do tytułu przystało. Mimo braku Klosego nie było problemu ze zdobywaniem pola i przemieszczaniem się pod bramkę Millera. Trio ofensywnych pomocników co rusz wspierało w ataku Podolskiego. Największe zagrożenie sprawiał Ribery, często niepokojąc lewego obrońcę KSC. Mimo podwajanego i potrajanego krycia Francuz był nie do zatrzymania. Nie przynosiło to jednak efektu bramkowego. W końcu po kilku nieudanych próbach i półgodzinie gry piłkę po akcji Riberyego w siatce umieścił Sosa.

Mimo, że obrona Karlsruhe poczynała sobie chaotycznie, zupełnie nie radził sobie Podolski. Zawodnik, który w starciu ze słabą drużyną powinien błyszczeć, snuł się bezproduktywnie po placu gry. Gdy Ribery minięciami stwarzał przewagę, zawodnik rodem z Polski zamiast szukać dla siebie czystej pozycji, wyraźnie unikał gry. Przy próbach rozegrania również okazywał się bezużyteczny, schowany gdzieś pomiędzy rywalami.

Nad wyraz solidnie prezentowała się za gra defensywna Bayernu. Wysoko ustawiony pressing wraz z mizerną koncepcją na rozegranie piłki przez graczy KSC sprawiały, że goście rzadko byli w posiadaniu futbolówki poza linią środkową boiska. Gospodarze zupełnie kontrolowali sytuację, swobodnie wymieniając podania, seryjnie zaś marnując okazje podbramkowe.

Tak było do przerwy. Po niej wrócił stary, niedobry Bayern, oddający pole gry, pozwalający na swobodne rozegranie akcji, a przy tym niesamowicie schematyczny i wtórny w ofensywie. Goście zwietrzyli szansę i zaczęli poczynać sobie śmielej. Po raz kolejny było widać braki w zrozumieniu między duetem defensywnych pomocników Bayernu. Trudno zrozumieć jak to możliwe, że mimo schematów zapewne wielokrotnie wypracowywanych na treningach zdarza się, że znajdują się oni w tym samym miejscu, które nie ma wiele wspólnego ze skracaniem pola gry. Zamiast wzajemnie się uzupełniać, wygląda to tak, jakby każdy grał na własny rachunek. A jeśli obaj robią dokładnie to samo, to znaczy, że jednego z nich brakuje w innym miejscu. KSC tego błędu nie wykorzystało, silniejsza drużyna zrobi to z pewnością.

Niewiele lepiej wygląda sytuacja w obronie. Ta gra w bardzo różnych ustawieniach, widać wyraźnie brak automatyzmu w poczynaniach. Dwa- trzy szybkie podania wystarczają, by uzyskać czystą pozycję strzelecką. Duże odległości między zawodnikami są czymś naturalnym, zamiast zawężać obszar rozgrywania piłki, gracze Bayernu pozwalają na operowanie piłką na dużej przestrzeni. Efekt? Lepsza skuteczność da Silvy lub mniej kunsztu Rensinga i Bayern straciłby kolejne punkty.

Tym bardziej, że ofensywa gospodarzy w drugiej połowie nieomal przestała istnieć. Pojedyncze próby szarpania gry przez Riberyego nie przynosiły skutku. Reagować próbował Klinsmann, zdjął niewidocznego Sosę, wpuszczając na jego miejsce Ottla. Nowej jakości w poczynania Bayernu to nie przyniosło, toteż szkoleniowiec Bayernu wcielił w życie inny szatański plan- za Podolskiego desygnował do gry van Buytena. Prawdopodobnie celem było granie dłuższych piłek na Belga, przy wykorzystaniu jego warunków fizycznych. Trudno to jednoznacznie ocenić, bo jakby na to nie patrzeć, był to manewr zupełnie nieudany.

Przed Bayernem teraz dwa bardzo ważne mecze: wyjazd do sąsiada z tabeli- Wolfsburga i wizyta na Camp Nou. Z grą, którą zaprezentowali z KSC dobrze się te spotkania skończyć po prostu nie mogą. Ze smutkiem trzeba jednak stwierdzić, że czas, który pozostał, to za mało, by wyeliminować braki, które w Bayernie są widoczne już od początku rundy. Tych braków KSC nie wykorzystał, silniejszej drużynie nie sprawi to kłopotu. Poskładanie rozsypanej układanki w defensywie i wymyślenie innych schematów ataku niż rajd Riberyego lub prostopadłe zagranie Schweinsteigera to sprawy naprawdę priorytetowe. Tylko czy Klinsmann, który nie był w stanie wyeliminować tych problemów od co najmniej miesiąca, będzie w stanie zrobić to teraz? Trudno być w tej sytuacji optymistą...

Andrzej Gomołysek
www.tactics.pl

Źródło:

Komentarze

REKLAMA
Trwa wczytywanie komentarzy...