REKLAMA
Symbolem wiceBayernu, bo tak w Niemczech mówi się teraz o rekordowym Mistrzu Niemiec, jest niewątpliwie Arjen Robben. Człowiek, który za kadencji Louisa van Gaala poprowadził Bawarczyków do finału Ligi Mistrzów w Madrycie stał się teraz najbardziej winnym porażek Bayernu w ostatnim sezonie.
Jeżeli spojrzy się na statystki Robbena w Niemczech to są one niesamowite - w 62 meczach w Bundeslidze zdobył on 40 goli i zanotował 23 asysty. Do tego dołożył w Pucharze Niemiec w 8 spotkaniach 3 asysty i 6 goli, w tym tą pamiętną w sezonie 09/10 w półfinałowym spotkaniu z Schalke. Kibiców Bayernu nie obchodzą jednak statystki, tylko dwa przestrzelone karne. To właśnie te dwie feralne jedenastki spowodowały, że kibice na całym świecie, niekoniecznie śledzący ligę niemiecką czy sam Bayern Monachium kojarzą Robbena, jako piłkarza, który wszystko przegrał. Chodzi oczywiście o rzuty karne z Borussią Dortmund i w finale Ligi Mistrzów z Chelsea Londyn. Strzelona bramka w Dortmundzie mogła przerwać passę ,,żółto-czarnych", którzy w niewiadomy nikomu sposób i niezrozumiały wygrywają z Bawarczykami ostatnio za każdym razem. Wtedy było to czwarte zwycięstwo z rzędu Mistrzów Niemiec, potem doszło kolejne, już piąte, tym razem w finale Pucharu Niemiec. W tamten wieczór w Dortmundzie Robben nie tylko nie strzelił karnego. Kilka minut po nim nie trafił do pustej bramki, co przekreśliło niemal w 100% szanse Bayernu na paterę mistrzowską. Jednak to nie to zabolało kibiców Bayernu Monachium najbardziej, najgorsze miało dopiero nadejść...
W tym samym okresie, co Bayern grał ten tragiczny dla nich mecz w Dortmundzie, miał on już przed sobą wielki bój o finał w Monachium. Przeciwnikiem był wielki Real, który okazał się dla Bawarczyków przeszkodą do przejścia. Bayern w obu spotkaniach zagrał lepiej od Mistrzów Hiszpanii i zasłużenie awansował dalej, mimo, że wszystko rozstrzygnęły dopiero jedenastki. Dlaczego wspominam o tym dwumeczu? Bo Robben znów mógł zostać w nim antybohaterem. Chodzi tutaj o spotkanie rewanżowe na Santiago Bernabeu. Holenderski skrzydłowy w niemiłych stosunkach rozstał się z Realem i to właśnie z niego trafił do Bawarii. Mimo wpadki w Dortmundzie, Robbena nie opuszczała pewność siebie. Zapowiadał przed spotkaniem, że strzeli ,,Królewskim" gola i poprowadzi Bayern do upragnionego ,,Finale Dahoam". Jednak spotkanie źle rozpoczęło się dla Bayernu. Dwie bramki Cristano Ronaldo, człowieka, który w pewien sposób spowdował, że Arjen opuścił ligę hiszpańską postawiły Bawarczyków pod ścianą. Kilka minut po tych ciosach Realu Robben nie wykorzystał wspaniałej sytuacji i nie trafił do pustej bramki Ikera Casillasa. Potem przyszedł czas na rzut karny po faulu Pepe na Mario Gomezie. Kto był wykonawcą? Oczywiście Arjen Robben. Chyba każdy komentator obserwujący ten mecz wspomniał wtedy o tym rzucie karnym z Dortmundu, każdy kibic Bayernu Monachium o nim pamiętał, a ludzie będący za Realem liczyli, że Holender w najważniejszym momencie znowu zawiedzie. Nie tym razem, Robben przy dużym szczęściu, po rękach bramkarza reprezentacji Hiszpanii strzelił bramkę, która jak się potem okazało pozwolila Bawarczykom wziąć udział w wygranym dla siebie konkursie jedenastek. Wtedy ,,Finale Dahoam" stało się faktem i nikt w Monachium nie pamiętał już o porażce z Borussią, wtedy liczył się tylko finał i puchar Ligi Mistrzów. Robben mógł odetchnąć..
19 maja 2012 roku w Monachium Robben miał wygrać upragnioną Ligę Mistrzów. Miał zdobyć trofeum, którego nie udało mu się podnieść z takimi klubami jak Chelsea Londyn czy Real Madryt. Przed spotkaniem faworytem bukmacherów i większości kibiców był gospodarz finału - Bayern. Mecz zdominowany był przez Bawarczyków, którzy piłkarsko wyglądali o wiele lepiej od graczy ,,The Blues". Brakowało jednak precyzji i skuteczności, Chelsea potrafi się bronić i ma mnóstwo szcześcia, o tym wiedział wtedy każdy, zwłaszcza jak wziął pod uwagę ich dwumecz z Barceloną. Robben, podobnie jak reszta drużyny grał w finale poprawnie, brakował jednak kropki nad i, która zazwyczaj stawiał Mario Gomez. Bayern gola zdobył dopiero w 83 minucie i wydawało się, że za kilka minut sędzia skończy spotkanie a całe Monachium (poza kibicami TSV 1860) oszaleje. Jednak wtedy zdarzyło się coś, czego nikt się nie spodziewał. Po pierwszym rzucie rożnym dla Chelsea do piłki doszedł Didier Drogba, czyli piłkarz, który w Monachium juz był, gościnnie, na Oktoberfeście. Czarnoskóry napastnik doprowadził do remisu i dał nadzieje Romanowi Abramowiczowi na pierwszy triumf w Lidze Mistrzów. Dogrywka przyniosła moment, który zapamiętają wszyscy sympatycy Bayernu, a najbardziej Arjen Robben. W 94 minucie po faulu Didiera Drogby na Francku Ribery sędzia podyktował rzut karny dla Bawarczyków. Po krótkiej wymianie zdań między Robbenem i Gomezem to Holender podszedł do piłki i uderzył katastrofalnie. Karnego obronił Petr Cech, który jak się potem okazało mógł się cieszyć ze swoją drużyną z końcowego zwycięstwa, bo rozstrzęsieni Bawarczycy bali się podchodzić do karnych, o czym najlepiej świadczy trzecia kolejka konkursu jedenastek, którą ze strony Bayernu wykonywał Manuel Neuer. Robben do karnego już nie podszedł.
To była krótka historia o tym, dlaczego Robben jest najbardziej winnym porażek Bayernu w zeszłym sezonie. Jednak niestrzelone jedenastki i zmarnowane okazje to nie wszystko, co kojarzy się z Holendrem z zeszłego sezonu. Debata na temat ego piłkarza, w której ,,Latającego Holendra" skrytykował cesarz niemieckiej piłki - Franz Beckenbauer, czy kłótnia z Franckiem Ribery w przerwie pierwszego meczu półfinałowego z Realem Madryt, w której doszło do przepychanek, czego skutkiem było podpite oko Robbena. Były również gwizdy ze strony kibiców po finale z Chelsea, kiedy to doszło do meczu reprezentacji Holandii z Bayernem Monachium, który odbył się ze względu na Arjena Robbena i jego kontuzji po Mistrzostwach Świata w RPA. Holender wystąpił tylko w trykocie reprezentacyjnym, co źle zostało odebrane przez kibiców rekordowego Mistrza Niemiec, zwłaszcza, że kilka dni wcześniej był jednym z głównych, o ile nie największym antybohaterem ,,Finale Dahoam". Wielu ekspertów uważało, że Arjen opuści Bayern. Nic bardziej mylnego, przed finałem oficjalna strona Bawarczyków poinformowała, że Robben i jego rodzina są bardzo szczęśliwi w Monachium i zostaną tu przynajmniej do 2015 roku. Wielką porażkę Arjen przeżył również na EURO 2012, gdzie ze swoją reprezentacją nie zdobył nawet punktu i po fazie grupowej oglądał już Mistrzostwa Europy tylko w telewizorze.
Przedstawiłem to tak, jak było to przedstawiane w większości mediów. Czyli Arjen Robben, piłkarz, który przegrał Bayernowi wszystko, co tylko się dało. Ale czy tak było naprawdę? Czy ten karny z Dortmundu przegrał Bayernowi mistrzostwo? Oczywiście, że nie. Rozgrywki ligowe w Niemczech to 34 kolejki, a nie jeden mecz. Zresztą nawet jak się uprzeć przy tym jednym spotkaniu, to Bayern zagrał w Dortmundzie słabe zawody i najzwyczajniej w świecie nie zasłużył na zwycięstwo. Ewentualny strzelony karny Robbena doprowadziłby tylko do remisu, który i tak był korzystnym wynikiem dla Borussii Dortmund. Finał w Monachium i rzut karny w dogrywce. Trudno się nie zgodzić z tym, że w takich momentach najwięksi piłkarza świata nie mogą zawodzić. Ale czy ten finał to tylko ta jedenastka? Przez 120 minut Bayern mimo ogromnej przewagi nie mógł strzelić gola, czego winnym jest nie tylko Holender, ale również Mario Gomez, Franck Ribery, Toni Kroos czy w najmniejszym stopniu Thomas Mueller, który tego gola wreszcie zdobył. W konkursie jedenastek zawiedli również inni. Tymoszczukowi czy Kroosowi, zabrakło tego, co Robben miał w 94 minucie, czyli odwagi. Bo to właśnie Ukrainiec i młody Niemiec nie chceili uderzać rzutów karnych, co spodowało, że jeden z nich wykonywać musiał Manuel Neuer. Zawiódł też doświadczony Chorwat - Ivica Olić i ulubieniec monachijskiej publiczności, piłkarz, który w Bayernie się wychował - Bastian Schwesinsteiger. Obaj nie strzelili decydujących jedenastek.
Robben stał się niesprawiedliwe kozłem ofiarnym mediów i kibiców. Może to właśnie przez jego ego i wielką pewność siebie? Jednak gdyby nie te cechy to czy ten ,,szklany skrzydłowy" zachwycałby nas swoimi fantastycznymi zwodami czy genialnymi bramkami, jak te z Fiorentiną czy Manchesterem Untited? Najprawdpodobniej nie.
Holender po wakacjach rozpoczął już przygotowania z Bayernem do nowego sezonu, podczas których przyznał otwarcie, że nie chce myśleć o przeszłości. Teraz liczy się dla niego kolejny sezon i zdobycie ,,majstra" z Bayernem. Pewność siebie nie opuszcza Robbena, który przyznaje, że jest gotowy do wykonywania kolejnych jedenastek. - Jestem gotowy do rozpoczęcia wszystkiego od początku, mówi Arjen. Za aktywność i zaangażowanie na trenigach swojego podopiecznego bardzo chwali Jupp Heynckes, który widzi w Robbenie piłkarza, który może jeszcze pomóc jego drużynie. Słowa, które bardzo spodobały się skrzydłowemu Bayernu wypowiedział na jego temat nowy dyrektor sportowy klubu z Monachium, Matthias Sammer - Musimy go bardziej chronić. W prywatnej rozmowie z Holenderem, były piłkarz i trener Borussii Dortmund miał dać mu kredyt zaufania, jednak zaznaczyć, że bardzo wiele od niego oczekuje. Czy Robben jest gotowy przyjąć wyzwanie i znów stać się czołową postacią Bayernu? Może przyszły sezon będzie należeć do niego? Również zmiana trenera w reprezentacji Holandii może na niego wpłynać bardzo dobrze. Bo to właśnie wtedy, kiedy trenerem Bayernu był Louis van Gaal, Robben zagrał sezon swojego życia.
Zadanie Holendrowi ułatwić mogą również jego koledzy. Bayern składa się głównie z reprezentantów Niemiec, którzy na Euro ponieśli wielką porażkę. Mario Gomez krótko okreslił miniony sezon: - Czuję się, jakbym dostał cztery razy po twarzy. Słabo wypadła również reprezentacja Francji z Franckiem Riberym w składzie. Można powiedzieć, że Arjen nie będzie jedynym ,,poobijanym" psychicznie piłkarzem w kadrze Bayernu po zeszłm sezonie. Czy Robben się podniesie? Czy wróci mu stara forma? Ciężko na to pytanie odpowiedzieć, zwłaszcza, że do Bayernu przybył kolejny problem dla Holendra. Nazywa się on Xherdan Shaqiri. Błyskotliwy skrzydłowy ze Szwajcarii może zabrać miejsce Holendrowi w pierwszej jedenastce. A każdy wie, jak na kilka spotkań na ławce zareaguje gwiazdor Bayernu Monachium...
źródło:transfery.info
Komentarze