To znowu nie był jego wieczór. Mario Mandzukic założył sobie słuchawki na szyję, zawiesił torbę na ramię i ze spuszczoną głową przeszedł przez katakumby w stronę autobusu.
Tylko stopień wyżej bronił go trener, tylko trochę kroków dalej zawodnicy tłumaczyli sytuację – która dla napastnika w skrócie ujmując mieści się w słowie „do dupy”.
Toni Kroos powiedział: „tak jak się tego spodziewaliśmy, Rehden ustawiło się defensywnie. I to bardzo defensywnie”. Znaczy: na terenie Mandzukica zrobiło się ciasno. Zawodnik nie miał miejsca by pokazać swoją dynamikę. Jego drugą siłą, którą jest pressing – w tym meczu też nie miał zastosowania. Dla FC Bayernu było to: duże posiadanie piłki, dużo podań, rozciąganie ustawienia zawodników rywala. Spotkanie, w którym Mario nie jest potrzebny.
Dlatego też po spotkaniu padały krytyczne pytania dotyczące Chorwata w stronę Pepa Guardioli. Jednak ten się bronił: „Mandzu pracował naprawdę bardzo dobrze. Jestem bardzo, bardzo zadowolony”. Brzmiało to jednak raczej jak: „starał się”. Faktem jest: w przyszłym sezonie 80% rywali będzie zachowywać się jak Rehden. Będzie murowanie bramki, a w takiej sytuacji najlepiej spisują się zawodnicy jak Gotze, Muller… gdzie więc będzie prowadzić droga Mario?
Chorwat próbuje wygrać zaufanie u trenera poprzez swojego ducha walki. Ottmar Hitzfeld („rywalizacja w FC Bayernie jest mordercza”) chwali na łamach ‘TZ” napastnika Bawarczyków: „Mandzukic przebił się przez zespół i posiada w sobie mentalność zwyciężyć, która jest potrzebna w tym zespole”. Jednak czy to wystarczy?
Źródło: tz.de
Komentarze