Mijają dni, tygodnie, miesiące, lata; a w piłkę się gra. Gra się w nią już praktycznie wszędzie. Należy zdać sobie jednak sprawę z tego, że futbol to sport, który można uprawiać na wiele różnych sposobów. Owszem - zasady gry są zawsze te same. Obojętnie czy jest to piąta klasa rozgrywkowa w Azerbejdżanie (nic owej nie ujmując) czy też mecz na szczycie Bundesligi pomiędzy Bayernem Monachium a Borussią Dortmund. Przepisy są identyczne i każdy musi ich przestrzegać. Mi jednak chodzi o inny aspekt uprawiania tego sportu. Sportu, który przecież jednoczy miliony, jeśli nie miliardy.
Liga Mistrzów UEFA - sama nazwa tych rozgrywek już daje do zrozumienia o co w nich chodzi. Na piedestale europejskiej piłki nożnej stają tylko najwięksi. Wystarczy przecież przejrzeć sobie listę piłkarzy, którzy zostali zgłoszeni do tegorocznych zmagań. Cristiano Ronaldo, Lionel Messi, Arjen Robben, Zlatan Ibrahimović, Eden Hazard, Andrea Pirlo - to tylko nieliczni z tych, którzy staną naprzeciw siebie w walce o wielkie pieniądze, prestiż i honor.
Teraz możemy wrócić do pierwszego akapitu. Piłka nożna to sport dla każdego, i na tym polega jej piękno. Jednak jak wiadomo - piękno jest pojęciem względnym - więc każdy może lubić co innego. Sam Pep Guardiola z resztą przyrównywał przecież Champions League do pięknej, dostojnej kobiety. Myślę więc, że poza docenianiem tego, jak piłka nożna spełnia się jako dobra przyjaciółka, która łagodzi konflikty i pozwala na wspaniałą zabawę - należy też spojrzeć na wspomnianą grację Ligi Mistrzów. A co ozdabia piękną, dystyngowaną kobietę? Droga biżuteria. Do takowej można przyrównać sportowe szlagiery, których w Lidze Mistrzów przecież nie brakuje. Do jednego z nich dojdzie już jutro; 17 września 2014 roku.
Bayern Monachium - Manchester City. Aż kusi mnie, żeby ten pojedynek nazwać "Starciem Tytanów" ale w zeszłym sezonie już jeden mecz ochrzciłem takim mianem i źle się to skończyło. Zamiast bawić się w nadawanie nazw poszczególnym pojedynkom - skupmy się więc na samym spotkaniu. Każdy, kto współczesnym futbolem się w jakimś stopniu interesuje, na pewno przyzna, że ten mecz zasługuje na miano szlagieru. Pojedynek pomiędzy czołowymi klubami z Bundesligi i Premier League musi wzbudzać emocje. Jeśli dołożymy do tego fakt, że Bayern jest ostatnimi czasy absolutnie czołowym klubem w Europie (trzy razy finał LM w ciągu ostatnich pięciu sezonów) a Manchester bez wahania rozdysponowuje niebotyczne kwoty na piłkarzy światowej klasy i dzięki temu może pochwalić się jednym z najbardziej konkurencyjnych składów świata - pojęcie szlagier zyskuje na znaczeniu. Warto również wspomnieć, że oba te kluby mierzyły się ze sobą w ostatnim sezonie dwukrotnie - na tym samym etapie rozgrywek. Wówczas grupę wygrali Bawarczycy, a i w meczach bezpośrednich osiągnęli lepszy bilans (zwycięstwo Bayernu na Etihad Stadium 3:1 i porażka w Monachium 2:3).
Teraz sytuacja wygląda jednak nieco inaczej - Bayern ma ogromne problemy kadrowe, a i start sezonu nie był w wykonaniu Die Roten zachwycający. Co prawda Manchester również zdążył już zaliczyć wpadkę w meczu ze Stoke City, ale na znaczące braki w składzie - The Citizens - narzekać po prostu nie mogą. Analitycy i futbolowi koneserzy już zacierają sobie ręcę, ponieważ ten mecz to tak naprawdę nie tylko starcie dwóch wielkich klubów, ale także spora niewiadoma w kontekście formy Bayernu i tego, jak drużyna Guardioli poradzi sobie w starciu z tak wymagającym przeciwnikiem.
Nie zamierzam jednak zagłębiać się w ten temat i rozwodzić się nad statystykami, liczbami itp. Chciałbym bowiem zwrócić uwagę na coś, co mnie osobiście przyprawia o "gęsią skórkę" na plecach. W momencie rozbrzmienia pierwszego gwizdka na Allianz Arenie, jutro, o godzinie 20:45, zacznie się nowa przygoda. Zarówno my, jako kibice - jak i nasi ulubieni piłkarze - przez następne (niespełna) dziewięć miesięcy będziemy oddychać gracją futbolu w czystej postaci. Zaczyna się Champions League, drodzy państwo! Miejmy tylko nadzieję, że nie zakrztusimy się nią zbyt wcześnie, a Bayern da nam wiele powodów do dumy i radości.
Mia san Mia!
pisał Kacper Klein
Komentarze