Nie ulega wszelkiej wątpliwości, że bez Stephana Lehmanna, czyli spikera stadionowego Bayernu, atmosfera na meczach i wydarzeniach FCB nie byłaby taka sama.
Kilka dni temu Niemiec obchodził dokładnie swoje 60. urodziny. Dlatego też klub postanowił przeprowadzić z nim i Giovane Elberem wspólny wywiad (Brazylijczyk w przyszłym miesiącu skończy 50 lat), który został opublikowany w magazynie klubowym „51”.
W czasie podwójnego wywiadu, poruszono wiele tematów związanych zarówno z karierą Elbera, jak i również Lehmanna. Spikera stadionowego zapytano między innymi o jego pierwszy mecz „Gwiazdy Południa” w karierze, który miał okazję „poprowadzić” na Stadionie Olimpijskim w Monachium.
− Sierpień 1996 rok, druga kolejka Bundesligi, mecz u siebie z VfL Bochum, wynik końcowy 1:1. Umarłem tysiąc razy! To było straszne! Gigantyczne! Miałem wprawdzie wprawę w posługiwaniu się mikrofonem, ale i tak podwójnie i potrójnie bałem się popełnić błąd – powiedział Lehmann.
− Nie da się tego wyćwiczyć. Wiedziałem, że trzeba rzucić się na głęboką wodę. Ale miałem szczęście. Kiedy przed meczem zostałem przedstawiony jako nowy spiker stadionowy, Suedkurve przywitali mnie bardzo ciepło – mówił dalej.
Warto podkreślić, że od tamtego spotkania z VfL Bochum, Stephan Lehmann nie opuścił ani jednego meczu domowego z udziałem Bayernu, co jest oczywiście fenomenalnym wręcz osiągnięciem. Giovane Elber zapytał więc Niemca, jak tego dokonał.
− W międzyczasie to nie do końca prawda. Z powodu pandemii. W kwietniu 2021 roku musiałem opuścić domowy mecz z Leverkusen, mecz przy pustych trybunach. Ale tak naprawdę mam silną naturę. Oczywiście, czasami można się przeziębić, ale to nic nie szkodzi. W ciągu 26 lat opuściłem tylko jeden mecz – podsumował Stephan Lehmann.
Komentarze