Mimo iż media w ostatnich tygodniach spekulowały, że Robert Lewandowski może rozpocząć strajk, aby wymusić swój transfer do Barcelony, Polak zjawił się zgodnie z planem w Monachium.
Jak już informowaliśmy Was wcześniej, Polak rankiem pojawił się w szpitalu na niezbędnych badaniach, po czym nieco później przyjechał do siedziby klubu przy Saebener Strasse, gdzie ukończył wymagane testy wytrzymałościowe oraz sprawnościowe.
Dziś nad ranem dość niepokojące informacje przedstawił z kolei dziennikarz Piotr Koźmiński, który poinformował, że sytuacja wokół Roberta Lewandowskiego i jego rodziny stała się w ostatnich tygodniach „daleka od komfortowej”.
W związku z tym 33-latek przyleciał wczoraj do Monachium bez swojej żony i dwóch córek. Głównym powodem mają być pogróżki, które nasz rodak otrzymywał za pośrednictwem social mediów. Z doniesień „WP Sportowe Fakty” wynika, że pojawiły się nawet groźby śmierci…
Warto wspomnieć, że nie jest to pierwszy taki przypadek, albowiem nie tak dawno temu, śmiercią grożono także Hasanowi Salihamidzicowi i jego bliskim – zwłaszcza po odpadnięciu „Bawarczyków” z rozgrywek Champions League.
Jutro pierwszy trening?
Jeśli wierzyć informacjom niemieckiego portalu „Sport1”, to dziś Robert Lewandowski i reszta wracających piłkarzy nie pojawi się już na treningu. Najwcześniej powinni oni rozpocząć treningi jutro około 10:00. Tymczasem Barcelona ma „szykować się” do złożenia kolejnej oferty.
Komentarze