Odkąd trenerem rekordowego mistrza Niemiec jest Julian Nagelsmann, kilku zawodników z pewnością czerpie wiele korzyści z pracy z 34-letnim szkoleniowcem.
Jednym z nich jest Lucas Hernandez, który w bieżącym sezonie ma już na swoim koncie 19 występów i 1470 minut na boiskach. Niedawno Francuz udzielił obszernego wywiadu dla niemieckiego magazynu „Kicker”, w którym odniósł się do współpracy z Julianem Nagelsmannem i nie tylko.
25-latek podkreślił, że gra sprawia mu teraz radość, odkąd 34-latek prowadzi ekipę rekordowego mistrza Niemiec. Ponadto obrońcę FCB zapytano o jego problemy z kontuzjami z przeszłości, wskutek których opuścił wiele spotkań.
− Odkąd trafił do nas Julian Nagelsmann, gram o wiele więcej. Jestem w dobrym nastroju i gra sprawia nam radość na boisku. Przez te ostatnie zakażenia nie mieliśmy najłatwiejszej fazy, ale mamy graczy, którzy świetnie potrafią wykorzystać tę sytuację – powiedział Lucas.
− Są piłkarze, którzy podczas kontuzji myślą o zakończeniu kariery. U mnie jest na odwrót – im więcej trudności, tym większa motywacja, aby to przezwyciężyć i pracować dalej. Stałem się silniejszy psychicznie i dojrzalszy charakterem – mówił dalej.
− Oczywiście nie obyło się bez momentów frustracji. Kolejna kontuzja po EURO natychmiast przypomniała mi o moich początkach w Monachium. Nie zawsze jest to miłe, kiedy spędzasz wiele godzin tylko z trenerem od przygotowania – dodał.
REKLAMA
Mimo problemów z kontuzjami w przeszłości, Lucas nie czuje się wcale, aby jego ciało nie było stworzone do gry w piłkę. Francuski defensor zdaje sobie sprawę, że ma agresywny styl gry, więc to normalne, że czasami przytrafiają mu się urazy.
− Nie czuję, że moje ciało nie jest stworzone do gry z powodu kontuzji. Czuję się bardzo silny, nie ukrywam się, nie wycofuję się i nie boję się bólu. Mam agresywny styl gry, więc to naturalne. Zachowam ten styl do końca mojej kariery – kontynuował Francuz.
− Jednakże jestem wystarczająco silny psychicznie, żeby sobie z tym poradzić. Wiedziałam, że to tylko czas, który muszę przetrwać i że potem znów będą miłe chwile – podsumował Lucas Hernandez.
REKLAMA
Komentarze