W trakcie letniego okienka transferowego w 2021 roku, Bayern Monachium zdecydował się wypożyczyć kilku utalentowanych piłkarzy z różnych zespołów.
Wśród nich wyróżnić możemy między innymi Sarpreeta Singha oraz Lukasa Maia, którzy zostali wypożyczeni kolejno do Jahn Regensburga oraz Werderu Brema. Co do ostatniego z nich, to póki co Niemiec może mówić o średniej jesieni w swoim wykonaniu.
Podczas niedawnego wywiadu dla niemieckiego dziennika „Bild”, defensor zaznaczył, iż zaliczył mieszany początek, ale w jego życiu wydarzyło się coś, co miało wpływ na wahania formy.
− To był mieszany początek. Dwa mecze poszły nawet bardzo źle. W tle wydarzyło się coś, co miało na mnie duży wpływ przez rok i odciągnęło mnie od futbolu. Stąd wzięły się moje wahania formy – powiedział Mai.
Jak się potem okazało w dalszej części wywiadu, owym wydarzeniem, które Lukas Mai miał na myśli, była śmierć jego mamy. 21-latek podkreślił, że dopiero po pół roku uświadomił sobie, co tak naprawdę się wydarzyło.
− To stało się 22 listopada 2020 roku. To był szok. Dopiero pół roku później zdałem sobie sprawę, że najważniejsza część rodziny po prostu odeszła – dodał.
REKLAMA
− Tyle razy zadawałem sobie pytanie, czy mogłem coś zrobić, bo ona tak bardzo cierpiała. Ale wszyscy byliśmy bezsilni. Rak powrócił, a choroby nie dało się wyleczyć. Zasnęła spokojnie w naszym domu. Takich obrazów się nie zapomina – mówił dalej.
− Każdej nocy słyszę jej ostatni oddech. Mimo że zbliżyło nas to jeszcze bardziej do siebie jako rodzinę - nie życzyłbym tego nikomu – podsumował Lukas Mai.
Komentarze