Po tym jak Mario Mandzukic nie został powołany na finałowy mecz w Berlinie, wrócił w czwartek do swojej ojczyzny. Teraz znana jest jedna z przyczyn, dla której to zrobił.
Wczoraj w chorwackich mediach pojawiły się zdjęcia Mario w Gunji, miejscowości położonej niedaleko jego rodzinnego miasta - Slavonski Brod - nad rzeką Save. To właśnie tam jest najwięcej ofiar powodzi stulecia. Także w Bośni i Hercegowinie 11 tysięcy osób musiało opuścić swoje domy. Jak podają władze aż 1/4 mieszkańców państwa została dotknięta kataklizmem. Mandzukic pojechał tam, aby pomagać mieszkańcom zalanych wsi.
"Chcę dać przykład i pomagać, tam gdzie ta pomoc jest potrzebna. Gdy gram na boisku ci ludzie mnie wspierają. Teraz nasza kolej, aby okazać im zainteresowanie" - mówił napastnik - "chciałbym również prosić innych, aby pomagali, jak tylko się da. Trudno w to wszystko uwierzyć, gdy widzi się taką sytuację na własne oczy."
Czy Mandzu myśli o swojej sportowej przyszłości? Wszystko wskazuje na to, że nie znajdzie dla siebie miejsca w Monachium. Mówi się, że pożegnał się z trenerem Guardiolą, który życzył mu powodzenia w nowym klubie. Karl-Heinz Rummenigge twierdzi, że czeka na sygnał od menadżera Chorwata - Ivana Cvjetkovica. "Jeśli chce odejść, to on lub jego menadżer musi o tym powiadomić klub" - mówił prezes Rady Nadzorczej Bayernu.
W międzyczasie media rozpisują się o mniej lub bardziej prawdopodobnych opcjach transferu. "Daily Mail" zamieścił informację, że Mandzukicem interesują się Chelsea, Manchester United oraz Arsenal. Z kolei włoskie dzienniki spekulują jego przejście do Juventusu Turyn. W grze są także Real Madryt i FC Barcelona. Mandzu może zatem przebierać w ofertach...
Komentarze