Piłkarski sezon w Bundeslidze oficjalnie dobiegł końca. Kto może być zadowolony, a kto rozczarowany? Zapraszamy na pierwszą część krótkiego podsumowania batalii każdego z klubów.
1. Bayer Leverkusen – niespodziewane, ale w pełni zasłużone pierwsze Mistrzostwo Niemiec drużyny Xabiego Alonso. Popularni “Aptekarze” zakończyli sezon bez porażki i są na najlepszej drodze do zdobycia Pucharu Niemiec oraz wygrania Ligi Europy. Grają ładną dla oka, ale przede wszystkim skuteczną piłkę. Wielokrotnie pokazywali charakter, rozstrzygając wynik w końcówce spotkań. Można rozpisywać się o nich wyłącznie w superlatywach. Jeżeli chodzi o piłkarzy, w zasadzie o każdym można byłoby napisać, że się rozwinął i stanowił wartość dodaną. Na wyróżnienie zasługują zwłaszcza Victor Boniface (14 goli, 9 asyst), Florian Wirtz (11 goli, 12 asyst) i Alejandro Grimaldo (10 goli, 14 asyst). Szczerze trzeba gratulować i życzyć powodzenia w nadchodzących finałach.
2. VfB Stuttgart – po raz kolejny można użyć i odmieniać przez wszystkie przypadki wyraz “niespodziewany”. Właśnie taki to był sezon. Drużyna “Die Schwaben” w opinii wielu ekspertów miała walczyć co najwyżej o bezpieczne miejsce w drugiej części tabeli. Wątpiono nieco w umiejętności jej trenera. Niepotrzebnie. Sebastian Hoeneß od początku zatrudnienia wziął się do ciężkiej pracy i wprowadzania swojej koncepcji gry. Nie narzekał, nie szukał usprawiedliwień i potrafił z uważanych za przeciętnych zawodników stworzyć dobrze funkcjonujący zespół. Wielu z nich rozwinął. Niewątpliwą gwiazdą był Serhou Guirassy, autor 28 goli. Powołania do reprezentacji Niemiec dzięki pracy tego szkoleniowca otrzymali Deniz Undav, Chris Führich, czy Waldemar Anton. W składzie na turniej Mistrzostw Europy znalazł się również Alexander Nübel. Ważną rolę w układance Hoenessa odgrywał także Angelo Stiller, defensywny pomocnik będący wychowankiem Bayernu, który opuścił tylko dwa ligowe spotkania.
3. Bayern Monachium – co tu dużo pisać? Kiepska końcówka poprzedniego sezonu i szczęśliwe, praktycznie podarowane mistrzostwo nie napawały optymizmem przed tą kampanią. Wiarę miał zapewnić rekordowy transfer “Bawarczyków”. Harry Kane swoje zadanie spełnił i nie można mieć do niego zarzutów. Został królem strzelców Bundesligi, notując 36 trafień. Poza tym był to sezon nieudany. Pierwszy od 2010/2011, w którym Bayern zajmuje trzecie miejsce w lidze. Pierwszy od 2012 roku bez żadnego trofeum. Dużą winę ponosi Thomas Tuchel, który w przeciwieństwie do Alonso i Hoenessa nie potrafił stworzyć zespołu, podejmował momentami niezrozumiałe dla ekspertów, fanów i samych piłkarzy decyzje. Z każdego klubu odchodził w nieprzyjemnej atmosferze. Nie inaczej będzie w Monachium. Jego Bayern nie miał stylu, grał nieciekawie i przewidywalnie oraz przestał wzbudzać strach w drużynach przeciwników. Pomimo tego awansował do półfinału Ligi Mistrzów. Jednak nie jest to żadnym wyznacznikiem. Kibiców interesują tylko sukcesy, a tych przynajmniej do maja kolejnego roku nie uświadczą. Problemów oczywiście w klubie ze stolicy Bawarii jest więcej. Miejmy nadzieję, że wszystkie zostaną rozwiązane i wkrótce będziemy mogli cieszyć się z silnego Bayernu.
4. RB Lipsk – po odejściu Gvardiola, Nkunku i Szoboszlaia nikt nie zakładał, że “Czerwone Byki” włączą się do walki o tytuł mistrzowski. Zdobycie Superpucharu i zajęcie miejsca gwarantującego udział w przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów wszyscy w Lipsku przyjęli z zadowoleniem. Tym bardziej, że drużyna ta miewała gorsze mecze i mogła wypaść poza czwartą lokatę. Mówiło się nawet o tym, że Marco Rose może zostać zwolniony. Za jego najlepszych zawodników w tym sezonie trzeba uznać Xaviego Simonsa, zdobywcę 8 goli i 13 asyst, jak i napastników: Loïsa Opendę (24 bramki), Benjamina Šeško (14 trafień). Jeżeli nie dojdzie do poważnych ubytków, a włodarze pozwolą obecnemu trenerowi dalej pracować, w przyszłym sezonie w Saksonii będzie można marzyć o poprawieniu osiągniętego w tym sezonie dorobku.
5. Borussia Dortmund – zespół dwóch twarzy. W lidze podopieczni Edina Terzica ponieśli mniej porażek od Bayernu, więcej meczów jednak zremisowali. Trener musiał mierzyć się z ciągłą krytyką. Jego zespół grał zachowawczo, oddawał mniej uderzeń od przeciwników, mówiono nawet, że odpuszcza niektóre mecze ligowe. “Die Schwarzgelben” zakończyli sezon na piątej lokacie, z dużą przewagą nad kolejnym klubem. To miejsce zapewni im grę w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie. Jest i druga twarz. Właśnie ta pokazywana we wspomnianej Lidze Mistrzów. W niej, po awansie z niełatwej grupy, dortmundczycy wyeliminowali kolejno PSV Eindhoven, Atlético oraz Paris Saint-Germain i tym samym nieoczekiwanie awansowali do finału. Zmierzą się w nim za dwa tygodnie z Realem Madryt. Jeżeli chodzi o piłkarzy, na pewno podobać mógł się wypożyczony z Chelsea Ian Maatsen. Najwięcej goli, w tym przypadku trzynaście, strzelił Donyell Malen. Siedem trafień i dwanaście asyst zanotował zaś Julian Brandt.
6. Eintracht Frankfurt – najmłodszy kadrowo klub w Bundeslidze. Przed sezonem dokonał wielu transferów, a na sam koniec letniego okienka transferowego stracił swoją gwiazdę, czyli Randala Kolo Muaniego. Wówczas nie miał nawet czasu go zastąpić. Zimą natomiast “Orły” sprowadziły w jego miejsce Hugo Ekitiké oraz podatnego na kontuzje Sašę Kalajdžicia. To nie mogło się udać. Najlepiej z przodu w zespole Dino Toppmöllera prezentowali się Omar Marmoush (12 goli, 6 asyst) i Ansgar Knauff (7 bramek, 3 asysty). Dobre recenzje zbierali ponadto młodziutki Hugo Larsson oraz Robin Koch. W zespole tym jest dużo ciekawych zawodników, których trzeba cały czas rozwijać. Potrzeba tak naprawdę kosmetycznych zmian w kadrze. Za około dwa sezonu Eintracht, gdy wszystko będzie układało się i zostanie utrzymany trzon, może być rewelacją ligi. Na koniec, wracając na chwilę do Muaniego, nie został gwiazdą PSG i być może wróci do Bundesligi. Zainteresowanie przejawia nim Borussia.
7. TSG Hoffenheim – w poprzednim sezonie drużyna Pellegrino Matarazzo walczyła o utrzymanie. Celem na tę kampanię było miejsce w górnej części tabeli. Zadanie zostało zrealizowane, a co więcej “Die Kraichgauer” zagrają w Lidze Konferencji. Znany z pracy z młodzieżą klub przeprowadził udane transfery. Dobrze wpasował się Anton Stach. Po nieudanej przygodzie w Ajaksie do Sinsheim powrócił Florian Grillitsch i nie miał problemów z wywalczeniem miejsca w podstawowym składzie. Gwiazdą miał być Mergim Berisha, lecz w listopadzie zerwał więzadła krzyżowe. Paradoksalnie pozwoliło to zaistnieć utalentowanemu Maximilianowi Beierowi, który według niektórych doniesień ma znajdować się na celowniku Bayernu. Dwudziestojednoletni napastnik strzelił szesnaście goli i ma szansę wziąć udział w Euro 2024. Nie można zapomnieć też o weteranach i już teraz legendach Hoffenheim: Oliver Baumann nadal prezentuje dobrą formę, podobnie jak Andrej Kramarić. Chorwacki napastnik zanotował o jedną bramkę mniej od wspomnianego wyżej Beiera.
8. FC Heidenheim – absolutny beniaminek to racjonalnie i konsekwentnie budowany zespół. Wydawało się, że przygoda z Bundesligą skończy się po jednym sezonie przebywania w niej. Drużyna ta w pierwszych dziewięciu kolejkach poniosła aż sześć porażek. Nikt jednak w regionie Ostwürttemberg nie pomyślał o zwolnieniu Franka Schmidta, prowadzącego Heidenheim od 2007 roku! Jego obecna umowa obowiązuje do czerwca 2027. Niebiesko-czerwoni na dodatek mogą na jesień zagrać w europejskich pucharach. Wystarczy, że po Puchar Niemiec sięgnie Bayer. To byłaby piękna historia. Największymi gwiazdami w ekipie Schmidta są: znajdujący się w orbicie zainteresowań selekcjonera niemieckiej kadry Jan-Niklas Beste (8 goli, 13 asyst) i Eren Dinkçi (10 trafień, 5 asyst). Najlepszym strzelcem został Tim Kleindienst, zdobywca dwunastu bramek.
9. Werder Brema – według niektórych do ostatniej kolejki miał grać o utrzymanie. Przed sezonem odeszli najlepsi piłkarze, czyli Ilia Gruev i Niklas Füllkrug, który zapragnął czegoś więcej niż walki w dolnych rejonach tabeli i z tego powodu zasilił Borussię Dortmund. Największym wzmocnieniem miał być Naby Keïta, niegdyś świetnie radzący sobie w Lipsku. W Liverpoolu nie sprostał oczekiwaniom. Prawie cały czas był tam kontuzjowany. Chciał wrócić do Bundesligi i właśnie w zespole prowadzonym przez Ole Wernera odbudować się. Miało być łatwo i przyjemnie, ale nie było. Gwinejczyk nie zdołał wywalczyć miejsca w podstawowej jedenastce. Gdy dowiedział się, że nie wyjdzie w składzie na mecz przeciwko Leverkusen, odmówił wyjazdu na to spotkanie. Werder zawiesił go do końca sezonu i nałożył na niego dotkliwą karę finansową. Zaskakująco dla ekspertów niepozorny zespół znad Wezery, nie oglądając się na innych zaczął punktować. Miał moment, gdy przez siedem kolejek był niepokonany, ale też taki, gdy w ciągu sześciu tygodni potrafił zdobyć zaledwie punkt. Taka gra w kratkę i probley innych zespołów wystarczyły, by zająć miejsce w środku stawki. Jeżeli trzeba byłoby kogoś wyróżnić, to na pewno Marvina Duckscha, który strzelił dwanaście goli, a przy dziesięciu asystował. Ponadto przebojowego Justina Njinmaha i Mitchella Weisera. Warto obserwować też Romano Schmida, ofensywnie usposobionego reprezentanta Austrii. Zobaczymy, jak poradzi sobie w nowym sezonie. Albo w mocniejszym klubie, albo w Werderze, który w nowych rozgrywkach raczej silniejszy nie będzie.
Komentarze