Trzy razy Kevin Grosskreutz (23) był powołany do kadry reprezentacji Niemiec.
Jednak tak jak w ostatnich pięciu spotkaniach reprezentacji – również na towarzyski mecz z Brazylią nie dostał on zaproszenia od Joachima Lowa.
Gundogan, Gotze, Hummels i Bender zostali nominowani. Pań nie. Jak duża jest frustracja?
„Oczywiście jestem rozczarowany. Jednak nie zostało mi nic innego ja dalej dawać gazu i jeszcze bardziej się przyłożyć. Ten brak powołania widzę jako dodatkową mobilizację ku temu”.
Czy Low osobiście przekazał czemu pana nie nominował?
„Nie, ale w czasie naszego obozu w Bad Ragaz rozmawiałem często z Hansi Flickiem. On powiedział mi, że na pewno znów otrzymam swoją szansę jeśli ustabilizuję swoją grę. To też zrobię. Chcę za wszelką cenę powrócić do reprezentacji”.
Lepiej panu się obecnie wiedzie w BVB. Mistrz zwycięża nadal – konkurencja przegrywa. Wszystko będzie w jak w minionym sezonie?
„Zanotowaliśmy bardzo dobry start i się z tego cieszymy. Jednak pierwsza kolejka nie jest wyznacznikiem niczego”.
Jednak na pewno cieszył się pan, gdy widział przegrane Bayernu, Bayeru i Schalke.
„To nie jest do końca tak. Siedziałem z przyjaciółmi na sofie i całkiem na luzie oglądałem konkurencje – jak każdy normalny kibic piłki. Poza tym porażka Bayernu nic nie znaczy. Oni nadal są głównym faworytem do tytułu”.
Pan jest w każdym calu Dortmundczykiem. Czy karierę zakończy pan też tu?
„W obecnej chwili nie wiedziałbym czemu miałbym opuszczać najlepszy klub na świecie”.
Czy jest jeszcze inny kraj, który pana interesuje?
„Tak, Anglia. Kluby jak Liverpool czy Arsenal. Ale to nie jest jeszcze pora na to”.
Źródło: bild.de
Komentarze