Przeprowadzka Kingsleya Comana do Monachium nie jest czymś typowym, ale może być idealnym przykładem rozwoju.
Bawarczycy nigdy wcześniej nie dokonali takiego transferu. Wypożyczenia to coś praktycznie obcego dla Bayernu, bo w całej historii klubu było ich zaledwie siedem. Ostatnim był Takashi Usami, rzut monetą z czasów drugiej ery Juppa Heynckesa, warty 300 tysiące euro, który nie przyniósł korzyści.
Rzadkość z jaką Bayern wypożyczał zawodników sprawia, że umowa z Juventusem staje się jeszcze bardziej abstrakcyjna: 7 mln euro za dwuletnie wypożyczenie i klauzula transferu definitywnego warta 21 mln euro, która może zostać uruchomiona w dowolnej chwili przed 30. kwietnia 2017 roku. Bayern mógłby pozwolić sobie na transfer jeszcze tego lata, nawet gdyby musiał wyłożyć na stół 50 mln euro. Decyzja władz nie sprawia jednak, że wszyscy zastanawiają się drapiąc się po głowie. To było absolutnie genialny, mało ryzykowny ruch, który może przynieść wielkie korzyści.
To nie jest błąd. 7 mln euro to nie jest mała kwota jak na ten rodzaj umowy, szczególnie że Franco Di Santo, Fabian Schar i Julian Weigl byli bohaterami transferów definitywnych za niższe sumy. Nawet gdyby wziąć pod uwagę koszt roczny, to wypożyczenie Comana jest najdroższą umową tego typu w historii ligi niemieckiej.
Jednak to nie wspomniana kwota czyni tę transakcję mało ryzykowną, ale raczej najgorszy scenariusz: Coman nie radzi sobie i Bayern odsyła go do Juventusu. Niewiele różniło by się to od sytuacji, gdy Bayern kupiłby piłkarza, który okazałby się za słaby i trzeba byłoby go sprzedać po dwóch latach. Strata rzędu 7 mln euro jest sporym marginesem, ale to wciąż mniej niż musieli przełknąć w Manchesterze United i Realu Madryt sprzedając tego lata Angela Di Marię i Asiera Illarramendiego.
Z drugiej strony, Bayernowi może się udać znaleźć skrzydłowego, który będzie grał przez pięć kolejnych lat po przeciwnej stronie boiska do Douglasa Costy. Bawarczycy będą potrzebować zawodnika, gdy Franck Ribery i Arjen Robben przygasną. Polityka transferowa FCBM sprawia, że drużyna będzie gotowa na tę ewentualność. Jeżeli tacy zawodnicy jak Mario Goetze, Julian Green, Sinan Kurt czy Fabian Benko okażą się lepsi niż Coman, to korzyść z któregoś z nich będzie większa, niż 7 mln euro wyrzucone w błoto po odesłaniu go do Turynu.
Bayern próbował już rozwiązać problem z następcami dla skrzydłowych przez pięć ostatnich lat, sprowadzając takich zawodników jak Goetze, Kurt, Shaqiri czy Weiser. Połowy z nich już nie ma w Monachium. Trzeba im jednak oddać, że powód porażki nie leżał tylko w jakości ich występów, ale też z formy Riberego i Robbena, która utrzymuje się na wysokim poziomie mimo ukończenia 30. roku życia.
Sprowadzenie Comana jest eksperymentem i próbą pozbycia się frustracji związanej ze wspomnianymi niewypałami, dając i klubowi i zawodnikowi wyjście w przypadku, gdy coś pójdzie nie tak. W tym samym czasie Juventus trwa w nadziei, że Bawarczycy zrobią błąd zwracając im 21-latka, który wciąż ma duży potencjał, podobnie jak pomyliło się PSG.
Zawiłości związne z tym transferem można na razie odłożyć na bok. Najważniejsze, że Kingsley Coman jest graczem FC Bayernu.
źródło: Davis Van Opdorp | Bavarian Football Works
Źródło:
zachar
Komentarze