Przez wiele sezonów najpierw murawę na Olympiastadion, a później na Allianz-Arena przy owacji na stojąco bawarskich fanów, opuszczał zawodnik z numerem "7". Mowa oczywiście o Mehmecie Schollu, który w lecie zakończył piłkarską karierę. Scholli doczekał się jednak godnego następcy - teraz "szczęśliwą siódemkę" nosi na plecach Franck Ribery, który już podbił sobie serca kibiców z Allianz-Arena.
W 79 minutach meczu z Hansą Rostock Francuz zademonstrował swoje główne atuty - ogromne serce do walki połączone z niebanalnymi umiejętnościami technicznymi. Fani Bayernu od dawna czekali na zawodnika, który będzie zachwycał ich bajecznymi dryblingami, rajdami, podaniami z pierwszej piłki. Oklaskami został nagrodzony jego wspaniały piruet, którym ośmieszył rywala w 44. minucie.
Poprzez ciągłe zmienianie pozycji Ribery był absolutnie nieprzewidywalny dla przeciwników. Statystyki pokazują, że Franck 9 razy przygotował kolegom okazje do oddania strzału. - Cieszę się ze swojego występu. Rozkoszuję się tym, kiedy mam wiele miejsca na boisku - w środku, z prawej i z lewej strony. Chciałbym jak najczęściej być przy piłce, ponieważ właśnie to dodaje mi wiary w siebie - wyjaśnia najdroższy nabytek w historii Bayernu.
Mimo że 24-letni Francuz ma na swoim koncie występy na Mistrzostwach Świata, przyznał: - Przed meczem byłem trochę nerwowy. Pierwszy mecz ligowy jest czymś szczególnym, jednak kiedy zaczęliśmy grać dobrze, też poczułem się dobrze. Jego występ sprawił, że francuski dziennik "LEquipe" okraszył swoją stronę tytułową napisem "Cesarz Franck".
- Cieszę się, że znalazłem się na okładce, to dla mnie zaszczyt. Tak samo cieszy mnie fakt, że francuscy dziennikarze zainteresowali się Bundesligą - dodał, choć zdaje sobie sprawę, że do sukcesów jeszcze daleko: - Sezon jest długi, spróbujemy z drużyną grać jeszcze lepiej.
Trener Ottmar Hitzfeld, który po meczu wychwalał Riberyego pod niebiosa, przyznał, że jego gwiazdorowi brakuje na pewno jednego: grze w defensywie i zapowiedział, że właśnie nad tym będzie z nim pracował w najbliższym czasie.
Ze swoimi akcjami w ofensywie Franck jest jednak ulubieńcem trenera i kibiców tak czy siak. Na temat owacji z trybun, powiedział: - To było bardzo miłe. Najważniejsze, że bardzo dobrze czuję się w Monachium i kibice mnie lubią. Chcę dalej czerpać radość z gry w piłkę tutaj i zadowalać kibiców. Należy się zatem spodziewać, że numer "7" nadal będzie żegnany owacją na stojąco.
Źródło: fcbayern.de
Komentarze