Monachium – co za ulga! Kciuk prawej dłoni do ust, a lewą bił sobie po klatce piersiowej – w herb Bayernu! Znak: wróciłem! I dam wszystko z siebie dla FC Bayernu!
Bramka Martina Demichelisa na 1-0 w 35 minucie była dla argentyńskiego obrońcy ekstremalnie ważna. W tym sezonie mimo dobrych chęci nic nie układało się po jego myśli. Przed sezonem van Gaal zdegradował go do roli rezerwowego, a potem nabawił się ciężkiej kontuzji zerwania ścięgien w stawie skokowym. Operacja i prawie 3 miesiące przerwy. Dopiero w 10 kolejce Argentyńczyk rozegrał swój pierwszy mecz dla Bayernu w tym sezonie. Dla bardzo uczuciowego ‘Micho’ ciężkie czasy – do tego dochodzi, że po odejściu Lucio i Sosy jest ostatnim graczem z Ameryki Południowej w kadrze Bayernu. „Żyję tutaj sam z moją żoną i synem. W kadrze nie mam przyjaciół z Ameryki Południowej czy inny zawodników. Niektórzy mogą powiedzieć, że trzeba do tego przywyknąć, ale ja jestem innego zadania. Nie mówię, że życie w Argentynie jest znacznie lepsze niż tutaj, ale tam są 3 główne powody mojego życia: moja ojczyzna, moja rodzina, moja historia" – powiedział Martin.
Tym bardziej ważna wydaje się teraz jego bramka z Hoffenheimem. Potem radość, w której pozdrawia swojego syna i żonę oraz daje kibicom Bayernu świadomość, że zrobi dla klubu wszystko.
„Jestem bardzo zadowolony z gry w klubie i jestem im wdzięczny, że mnie ściągnęli do Europy. Chcę wypełnić mój kontrakt do 2012 ” – mówi Demichelis.
Żródło: www.tz-online.de
Komentarze