Franck Ribery został najlepszym piłkarzem 50-tego sezonu Bundesligi. W drugiej części serii ‘Bayern Triple-Helden’ magazyn Bild rozmawiam ze skrzydłowym reprezentacji Francji.
Monsieur Ribery, wszystkich kibiców interesuje obecnie to, kiedy zostanie przedłużony kontrakt z Bawarczykami (obecnie ważny do 2015).
„Już wszystko zostało ustalone. A słowo 'tak' znaczy u mnie tak. W gruncie rzeczy nie potrzebujemy żadnego papierka. Jednak musi on zostać podpisany i będzie miało to miejsce przy najbliższej nadającej się ku temu okazji. To nie goni”.
Czy ten kontrakt ukoronuje idealny dla pana sezon?
„Tak, jestem szczęśliwy jak jeszcze nigdy w życiu. Również prywatnie. Dlaczego miałby iść gdzieś, gdzie mógłbym być nieszczęśliwy. Jeśli kiedyś tutaj zakończę karierę to chcę to zrobić jako ktoś wielki - takim meczem pożegnalnym jaki otrzymał Mehmet Scholl”.
Jest pan tak jak on mistrzem Niemiec, zwycięzcą Ligi Mistrzów i pucharu Niemiec – jednak z tą drobną różnicą, że udało sie to panu w jednym sezonie…
„Mistrzem i zwycięzcą w pucharze Niemiec byłem już wcześniej, ale do tego teraz dochodzi Liga Mistrzów – to coś największego”.
Proszę spróbować to opisać…
„Dla przykładu pogratulował mi Zinedine Zidane (Liga Mistrzów w 2002 roku z Realem Madryt). Przed samym finałem rozmawiałem z Ericiem Abidalem (Liga Mistrzów w 2009 i 2011 roku z FC Barceloną). Powiedział wtedy: ‘to jest twój puchar, zdobądź go w końcu. Uwierz mi: to jest niewyobrażalne uczucie’”.
I takie też było?
„Chciałem płakać i zarazem się śmiać. Wszystko naraz, to były sprzeczne uczucia. Moje życie i kariera przeleciały mi przed oczami jak film. Widziałem siebie grającego we Francji w 3 lidze, widziałem siebie z ojcem pracujących przy drodze. Nasza rodzina nie miał nigdy wielu pieniędzy i mieszkaliśmy w małym apartamencie. Dwie lub trzy osoby w jednym pokoju. Mój ojciec, który był amatorskim piłkarzem musiał dla nas ciężko pracować. Gdy dałem mu w Londynie puchar, to obaj płakaliśmy”.
Pan zabrał ten puchar nawet do łóżka, co na to żona?
„Powiedziała: ‘jesteś wariatem!’ Robiliśmy sobie śmieszne zdjęcia: ja, moja żona i puchar w łóżku. Jednak dla dobra wszystkich będą to tylko prywatne zdjęcia (śmieje się). Później postawiliśmy go obok łóżka. To coś niesamowitego móc go w końcu mieć. Puchar Ligi Mistrzów jest dowodem na to, że jestem wielkim piłkarzem. Gram też w wielkim zespole, który właśnie napisał wspaniałą historię. Wie pan co napawa mnie dumą?”
Proszę nam to zdradzić.
„Mogłem być trzy razy kapitanem, to mnie jeszcze bardziej zmotywowało. Gdy Jupp w Barcelonie zmienił Schweinsteigera i Lahma, ten drugi od razu podszedł do mnie i przekazał opaskę. Mały gest, ale dla mnie miał olbrzymie znaczenie. To też później powiedziałem Philippowi”.
W 2012 roku w przerwie półfinałowego spotkania z Realem Madryt doszło do spięcia z Robbenem. Teraz zawdzięcza on panu dwa decydujące podania w finale na Wembley. Gdyby panowie się nie pogodzili to raczej z wygranej w Lidze Mistrzów nic by nie wyszło. Jakie są teraz wasze stosunki?
„Rozmawialiśmy bardzo wiele. Powiedziałem: ‘to bez różnicy kto zdobędzie bramkę’. Przecież to nie jest FC Ribery czy też FC Robben. Tutaj chodzi tylko i wyłączenie o FC Bayern i tylko wspólnie możemy osiągnąć sukces. To było w tym sezonie naszą wielką siłą: jedność w drużynie. Robben zmienił też swój styl gry i gra teraz więcej dla zespołu”.
Również pan walczy więcej w defensywie. Pomimo tego ofensywa Bawarczyków była strasznie silna. Czy kryje się za tym jakaś tajemnica?
„Każdy z nas dał z siebie jeszcze więcej po tym szoku z minionego roku. Sam odnoszę wrażenie, że był to najlepszy sezon w mojej karierze. Jestem w takiej kondycji jak jeszcze nigdy wcześniej. Na pewno ma to wiele wspólnego z treningiem Juppa Heynckesa. Jednak trenowałem też wiele razy sam podczas wolnych dni, a później odwiedzałem saunę. Sypiałem też wiele popołudniami”.
Kiedy będzie miał miejsce pana pojedynek z Mahttiasem Sammerem na pompki? – który miał się odbyć po wygraniu Ligi Mistrzów.
„Musi tylko powiedzieć kiedy chce. Jestem gotowy w każdej chwili, a poza tym będę tutaj jeszcze kilka lat”.
Komentarze