Franck Ribery (25) melduje się z powrotem. Francuz aż rwie się do gry i liczy na występ już w sobotę podczas 5. kolejki Bundesligi. Do Monachium przyjedzie Werder Brema. Występ od pierwszych minut jest mało prawdopodobny, ale na szczęście Ribery ma najgorsze już za sobą.
Sport Bild: Panie Ribery, pewnie nie może się już doczekać kiedy wybiegnie Pan na boisko. Minęło ponad 100 dni od ostatniego Pańskiego meczu. Czy ochota na grę w piłkę jest duża?
Franck Ribery: Zgadza się. Ochotę do gry przejawiam każdego dnia. Kiedy jestem kontuzjowany przechodzę ciężkie chwile. Ja potrzebuję reguralnego kontaktu z piłką. To dla mnie rozrywka i radość bez której nie mogę żyć.
Jak bardzo cierpiało Pana otoczennie z powodu kontuzji? Dotychczas nie można było się obejść bez pańskich żartów w centrum treningowym.
(śmiech) Kiedy tu wróciłem, było tu tylu nowych ludzi, którym musiałem dopiero pokazać na czym polegają moje żarty. Jestem pod wrażeniem, że te wygłupy są ważne dla atmosfery w zespole.
Niech Pan zdradzi jakiś przykład.
Moją pierwszą ofiarą był trener od rehabilitacji Oliver Schmidtlein. Symulowałem upadek na rowerze. Krzyczałem glośno przynajmniej przez 5 minut. Oliverowi zaczął pojawiać się pot na czole i chciał już dzwonić po lekarza. Trwało to tak długo, aż jego kolega Thomas Wilhelmi nie zaczął się śmmiać. Na nim wypróbowałem ten żart rok temu.
To jedyna ofiara?
Oczywiście, że nie. Nowy menedżer drużyny także musiał się o tym przekonać. Kiedy Christian Nerlinger chciał mnie odebrać z sauny na sesję zdjęciową zaczaiłem się na niego i nagle wyskoczyłem mu na przeciw. On skulił się i ze strachu zacisną pięści do obrony. Po prostu zwijałem się ze śmiechu.
Jedynemu nowemu chyba Pan oszczędził, czy zastanawia się Pan jakiego psikusa sprawić Jürgenowi Klinsmannowi?
Obiecuję Panu: Na trenera wkrótce przyjdzie pora. W końcu i jego chcę godnie przywitać w Bayernie. Po prostu nie było do tego jeszcze odpowiedniej okazji.
Wszyscy mówią o włoskim Klinsmanna. AlePański trener posługuje się także znakomicie językiem francuskim od czasu kiedy dwa lata swojej piłkarskkiej kariery spędziłw AS Monaco.
Rozumiem wszystko co mówi i on mnie także. To buduje wspaniałą atmosferę. Przez to możemy komunikować się nie tylko lepiej, ale i częściej.
Swojego ex-trenera Ottmara Hitzwelda prosił Pan o
możliwość gry na lewej stronie pomocy. W systemie gry Klinsmanna możliwe jest
ustawienie Pana tuż za napastnikami.
Trener i ja sporo na ten temat rozmawialiśmy. On zna teraz moją grę i moje zdolności. Lewa strona to właściwie moja ulubiona pozycja, ale bardzo lubię grać także jako wolny piłkarz, móc poruszać się po całym boisku. Wtedy mogę w każdej chwili zaatakować. Dlatego powiedziałem, że wyobrażam sobie mnie grającego na środku. Trener to wie, ale widzi moje zalety równieżna lewej flance.
Nie ważne czy z lewej strony czy w środku, kiedy zobaczymy Pana znowu na murawie?
Najchętniej zagrałbym już w Bukareszcie, ponieważ jest to mecz otwarcia Bayernu w Champions League. Byłoby to jednak nierozważne, podejmować takie ryzyko. Potrzebuję jeszcze paru dodatkowych treningów. Teraz mogę jednak powiedzieć: Czuję się świetnie, po kontuzji nie ma śladu. Muszę jeszcze znaleźć odpowiedni rytm z zespołem i wtedy znowu się zacznie. Życzyłbym sobie zagrać od początku w sobotę przeciwko Werderowi.
Dlatego, że z meczów z tym rywalem ma Pan dobre wspomnienia?
Zgadza się. Mecz w Bremie w zeszłym sezonie był jednym z najlepszych w moim wykonianu (Bayern wygrał 0:4). Mam nadzieję na powtórzenie rezultatu i na tyle samo radości z gry. Brama na koniec sezonu będzie zajmować jedno z dwóch pierwszych miejsc w tabeli. Oni będą atakować, a nie jak inni bronić się jedenastoma zawodnikami. Grają podobnie do nas dlatego będzie to regularna wymiana ciosów. To zarówno dla mnie jak i dla kibiców najpiękniejsze mecze.
Kibice ze szczególnym zainteresowaniem obserwują pojedynek pomiędzy Panem i Diego, czyli piłkarza rundy i piłkarza sezonu. Przy okazji, przeprósił Pan już Diego za odebranie tytułu najlepszego piłkarza sezonu?
Nie, za barzdzo mnie ten tytuł uradował(śmiech). Diego nawet bez tego wyróżnienia jest wielkim zawodnikiem. Może odwrócić losy meczu, potrafi dryblować i strzelać gole. Czego można chcieć wi ęcej?
Może tytułu?
W tym sezonie każdy klub będzie miał ciężko. Obok nas, jeszcze Schalke, Werder, Hamburg, Leverkusen i Stuttgart mają ochotę na tytuł.
Klimsmann też pragnie mistrzostwa, chce nawet Ligi Mistrzów.
Osobiście twierdzę, że mamy trudną grupę razem z Lyonem, Florencją i Bukaresztem. Awans do kolejnej rundy nie jest pewny. Dlatego naszym celem na początek jest awans do 1/8.
Pan mógł w tej grupie być jako przeciwnik FCB.
Zgadza się. Lyon chciał mnie koniecznie kupić po Mistrzostwach Świata 2006. Było to jednak nie możliwe, bo we Francji moje serce bije dla Marsylii. Dlatego mecz przeciwko Lyonowi będzie dla mnie szczególnym wydarzeniem. To klub, który od siedmiu lat dominuje rozgrywki w mojej ojczyźnie.
A jaki jest Pana osobisty cel na LM?
Chcę tytułu, bez dwóch zdań.
Czy to jednak jest realne?
Dla mnie Champions League jest czymś nowym, tak jak dla paru innych piłkarzy w zespole. Jeśli zdołamy awansować do fazy pucharowej, wszystko jest możliwe. Do tego potrzebujemy jednak odrobiny szczęścia.
Źródło: Sport Bild
Komentarze