Po trzech latach spędzonych w Monachium mówi nam servus. W poniższym wywiadzie dla ‘TZ’ Olic mówi o swoich wzlotach i upadkach z FC Bayernem i o momencie, którego nigdy w życiu nie zapomni.
Po pożegnaniu w spotkaniu z Holandią kolejne kroki kieruje pan w stronę Mistrzostw Europy. Jak pan się czuje po przegranym finale Ligi Mistrzów?
„Trzy pierwsze noce po tym spotkaniu były bardzo trudne. Mało spałem. Jednak w życiu trzeba być przygotowanym na każdą sytuację. Trzeba spróbować zapomnieć o tym co się wydarzyło. Jednak w sercu zawsze coś pozstanie”.
Jak pan przetrawił ta porażkę?
„Jak już mówiłem, przez pierwsze trzy noce mało spałem. Jednak w niedzielę grałem już z Danijelem w tenisa i trochę trenowałem. W poniedziałek mielismy dobry trening, a we wtorek było już spotkanie z Holandią. W taki sposób powoli się o tym zapomina. Pewne jest, że tego już nie mogę zmienić. Finał to wyjątkowy moment, w którym jedna strona musi przegrać. Tym razem to byliśmy my”.
Co zabierze pan z sobą z Monachium?
„Znalazłem tutaj wielu przyjaciół. Myślę też o wspaniałej atmosferze i tym stadionie. Jednego momentu nie zapomnę też nigdy.
Jakiego?
„Spotkanie ćwierćfinałowe Ligi Mistrzów z Manchesterem United i moja bramka w 92 minucie. To zostanie na zawsze we mnie”.
A teraz? Więcej radości na nowe czy smutku z powodu pożegnania?
„To i to: miałem tutaj wiele radości, przyjaciół, pięknych chwil i moja rodzina czuła się tutaj wyśmienicie. Teraz idę do Wolfsburga, gdzie przez następne dwa lata będę dawał z siebie wszystko. Mam nadzieję, ze tam też spędzę równie piękny okres swojego życia”.
Czy zatrzyma pan swój dom w Monachium?
„Tak. Mamy bardzo ładny dom, w którym czujemy się wyśmienicie. Dla moich chłopców pozostawienie tego będzie o wiele trudniejsze niż dla mnie. Jednak zobaczymy: może za dwa lata tutaj wrócę. Taką okoliczność również biorę pod uwagę. Tych trzech lat w Monachium nigdy nie zapomnę”.
Jednak chętnie grałby pan w tym czasie więcej?
„Oczywiście. Jednak w ostatnich miesiącach grałem już więcej niż na początku. Już wielokrotnie to powtarzałem: na początku nie byłem zbytnio zadowolony, potem było lepiej bo mieliśmy spotkania co trzy dni i trener częściej na mnie stawiał. Jednak to już jest za nami”.
W Wolfsburgu czeka na pana Felix Magath, przed którym inni uciekają…
„To prawda, ale się tym nie przejmuję. Moje całe życie było treningiem. Tylko dlatego, że zawsze dawałem z siebie wszystko doszedłem do tego kim jestem teraz. Cieszę się na to co będzie, bo zawsze wolałem treningi od wolnego dnia. Pewne jest też, zże będę musiał ciężko walczyć o miejsce w składzie. Nie idę tam jako gwiazda. Tak zawsze było w moje karierze: walka jest najważniejsza i tak tez zostanie”.
Komentarze