Jose Ernesto Sosa po kolejnym dobrym meczu w swoim wykonaniu zebrał pochwały z samej góry. Uli Hoeneß: „Znów pokazał to na co go stać – to co było powodem ściągnięcia go do Bayernu. Jego rozwój idzie w dobrym kierunku. Nie jest on napastnikiem, więc jego bramka cieszy Nas tym bardziej”.
Panie Sosa, jakie to uczucie strzelić pierwszą bramkę dla Bayernu?
Sosa: „Dzięki Bogu powoli wszystko zaczyna się układać. A to, że dzięki mojej pierwszej bramce odnieśliśmy zwycięstwo jest cudowne”.
Czy ten gol dał Panu pewności siebie?
Sosa: „Jasne. Liczę, że teraz moja gra będzie zawsze tak wyglądać. Pracowałem długo na to’.
Czy Pana kariera w Bayernie dopiero teraz zacznie się na dobre?
Sosa: „Nie patrzę na to w ten sposób. Jasne, że do tej pory miałem ciężko. Ale muszę się skupić na grze i wykorzystywać szanse jakie otrzymuje od trenera”.
Jest Pan zadowolony z czasu jaki spędził do tej pory w Monachium?
Sosa: „Oczywiście nie tak to sobie wyobrażałem. Wszystko było bardziej skomplikowane niż się mogło wydawać. Kontuzje, brak miejsca w składzie – wszystko odwrotnie niż zaplanowane”.
Ile daje Pan sobie jeszcze czasu?
Sosa: „Z początkiem tego roku miałem możliwość przenosin do Palermo. Mój były klub również był zainteresowany. Ja potrzebuję możliwości do gry by się wykazać – dlatego też myślałem o zmianie klubu”.
Kto wspierał Pana w tych ciężkich momentach?
Sosa: „Paul Breitner był zawsze kiedy oczekiwałem pomocy. Mówił, mi że w życiu nie zawsze układa się po naszej myśli, lecz trzeba być cierpliwym. Wielkim oparciem jest dla mnie również moja przyjaciółka Carolina”.
A jakie było po przenosinach do Monachium – przystosowanie się do nowego otoczenia?
Sosa: „Wszystko przebiegało bardzo dobrze, duża w tym zasługa kolegów z drużyny. Poznałem miasto i zwyczaje tu panujące, doceniam życie w Monachium. Bardzo mi się tu podoba”.
Czemu?
Sosa: „W Argentynie nie ceni się wielu rzeczy tak jak tu. Panuje tu wzajemny szacunek, wszystko jest zadbane – do tego bezpieczeństwo i poziom życia”.
Jak widzi Pan swoją sytuację?
Sosa: „Czasy były bardzo ciężkie, już niżej nie mogłem upaść. Jednak z początkiem roku wyznaczyłem sobie cel, że zostaje i będę wałczył o możliwość gry. Kiedy jednak nie dostaje się ku temu okazji to przychodzi to bardzo ciężko. Jeśli znów wrócę na ławkę to będę musiał się zebrać w sobie i dalej doszukiwać się swych okazji do gry”.
Czy musi Pan zmienić swój styl gry?
Sosa: „Też. W Bochum i przeciw Karlsruhe grałem na tej samej pozycji co w reprezentacji Argentyny – za napastnikami i miąłem swobodę działania. Jednak muszę również fizycznie się wzmocnić”.
Pana kolega z reprezentacji Martin Demichelis również był z początku w Bayernie rezerwowym. Później zagrał w wygranym meczu 5-0 przeciw BVB i wskoczył do pierwszego składu. Pomaga On Panu?
Sosa: „Micho to prawdziwy przyjaciel. Pomaga mi swoim doświadczeniem. Słucham go bardzo uważnie i staram się iść podobną ścieżką co on”.
Czy konkurencja jest za silna?
Sosa: „W Dubaju rozmawiałem z zarządem, byli stanowczy ale szczerzy. Jednak muszę wierzyć w siebie i stanąć do walki. Chcę udowodnić, że nie byłem nietrafionym zakupem. Wiara w siebie nie jest może aż tak mocna, ale wiąże się to z tym iż jak do tej pory nie miałem za dużo możliwości by się wykazać. Ale pewne jest to iż się nie poddam”.
Czy czuje Pan nacisk związany z kwotą jaka została zapłacona przez Bayern?
Sosa: „Nacisk to złe określenie. Czuję się źle, gdyż jak do tej pory nie byłem w stanie udowodnić tego, iż byłem wart tej sumy pieniędzy”.
Czy boli to iż stracił Pan jakby na znaczeniu w drużynie patrząc na czas gry w lidze argentyńskiej?
Sosa: „Da się zauważyć kiedy zespół liczy na daną osobę jak i również to kiedy nie ufa się danemu zawodnikowi”.
Czy czuje Pan respekt ze strony kolegów?
Sosa: „Są w moim kierunku otwarci i szczerzy. Ja też taki jestem i każdy musi wiedzieć co robi”.
A jaki jest kontakt z Klinsmannem oraz Vasquez?
Sosa: „Mamy bardzo dobry kontakt. I rozumiem iż nie ma sensu wprowadzać zmian w drużynie jeśli gra dobrze. Ale chcę również aby zrozumiano moją sytuację. Jestem młody, chcę i muszę grać. Kiedy ktoś jak ja chce grać w reprezentacji to i w klubie musi”.
Bilardo i Maradona prowadzą teraz reprezentację. Jaki ma Pan do nich stosunek?
Sosa: „Dobry. Jednak nie zostanę powołany jeśli nie gram w swoim klubie”.
Jakie to było uczucie spotkać Maradone?
Sosa: „To piłkarz i idol numer jeden w Argentynie. Kiedy przemawia do nas w szatni to jakby nas elektryzował – liczę iż będę mógł grać w jego drużynie”.
Komentarze