Wybuch złości Olivera Kahna po straconym golu na 1:1 w meczu z Interem Mediolan skłonił dziennik "Bild" do przeprowadzenia wywiadu z "Vul-Kahnem", jak określa go gazeta. Olli mówi w nim na temat straconej bramki i ma pretensje do Sebastiana Deislera.
Bild: - Co tak Pana rozzłościło?
Kahn: - Choćby to, że roztrowniliśmy wynik 1:0. Na kilkadziesiąt sekund przed końcem spotkania mieliśmy rzut wolny, który został przez Sebastiana Deislera wykonany najszybciej jak było to możliwe. To stworzyło jeszcze szansę dla Interu.
Bild: - A co potem?
Kahn: - Wyobraziłem sobie jeszcze, że możemy ten mecz przegrać! Miałem pretensje do Sebastiana. Powinien spokojnie ustawić sobie piłkę, poczekać parę sekund i zagrać gdzieś daleko do przodu albo nawet uderzyć w trybuny. Gwizdek końcowy był przecież kwestią sekund.
Bild: - Jak zakończyła się ta historia?
Kahn: - W szatni podaliśmy sobie ręce na zgodę.
Bild: - Takie błędy w Bayernie zdarzają się często...
Kahn: - Właśnie to ma wyrazić moja złość - trzeba do ostatniego gwizdka grać na najwyższym poziomie, być maksymalnie skoncentrowanym i sprytnym - do samego końca. Zawsze będę to powtarzał.
Bild: - Czego brakuje drużynie w takich momentach?
Kahn: - Trzeba przezwyciężyć wewnętrznego "świntucha", wywołać z siebie instynkt zabójcy. 1:0 przeciwko Interowi byłoby ważnym znakiem. 1:1 to już nie to samo. Ciągle brakuje nam dwóch punktów więcej w meczach i to naprawdę potrafi zdenerwować. Nie może być tak, że zapraszamy rywala do tego, żeby z 1:0 zrobiło się 1:2. Przeżyłem już to wszystko w swojej karierze i wiem, o czym mówię.
Bild: - Czy drużyna będzie się niedługo ze sobą dobrze rozumiała?
Kahn: - Mam taką nadzieję. W przeciwnym razie znowu skończy się na 1/8 lub ćwierćfinale Ligi Mistrzów.
Źródło: bild.de
Komentarze