Nie tylko Bayern Monachium mierzył się wczoraj w pojedynku ligowym o kolejne punkty. Najbliższy rywal FCB w Lidze Mistrzów, czyli Tottenham podejmował u siebie Burnley.
Podopiecznym Jose Mourinho tym razem przyszło rywalizować o komplet punktów na własnym podwórku z ekipą Burnley. Finaliści poprzedniej edycji Ligi Mistrzów nie zawiedli swoich kibiców i odnieśli bardzo przekonujące zwycięstwo.
Ostatecznie pojedynek na Tottenham Hotspur Stadium zakończył się pogromem 5:0 na korzyść "Kogutów". Na pierwszego gola kilkadziesiąt tysięcy widzów nie musiało czekać zbyt długo, albowiem już w 5. minucie worek z bramkami otworzył najlepszy strzelec Tottenhamu, czyli Harry Kane.
Gospodarze nie odpuszczali jednak i idąc za ciosem strzelili jeszcze w pierwszej połowie dwa gole (za sprawą Moury oraz Sona). Po zmianie stron podopieczni Mourinho spuścili nieco z tonu, ale w dalszym ciągu byli bardzo skuteczni i zdołali jeszcze dwukrotnie odnaleźć drogę do bramki Burnley (trafienia Kane'a i Sissoko).
− Od pierwszych minut można było dostrzec, że chłopcy są po prostu fantastyczni. Co mogę powiedzieć? To był niesamowity występ pod każdym względem - bramki, jakość gry, dominacja, gra w obronie, czyste konto i do tego trzech dzieciaków weszło z ławki. Fani byli szczęśliwi − powiedział po meczu Mourinho.
Po rozegraniu szesnastu kolejek piłkarze Tottenhamu Hotspur okupują szóstą lokatę w tabeli ligowej Premier League z dorobkiem 23 punktów − na wynik ten przełożyło się sześć zwycięstw, pięć remisów oraz pięć porażek. W przypadku bramek mówimy o 30 strzelonych oraz 23 straconych golach.
Warto wspomnieć, że od momentu przejęcia sterów przez Jose Mourinho, ekipa "Kogutów" poniosła porażkę oraz zwyciężyła w 4 spotkaniach przy bilansie bramkowym 16:8.
Tottenham XI: Gazzaniga - Aurier (80' Skipp), Sanchez, Alderweireld, Vertonghen - Dier, Sissoko - Son, Alli (85' Parrott), Moura (75' Sessegnon), Kane
Komentarze