W meczu dziewiętnastej kolejki Bundesligi Bayern Monachium pokonał kolejnego rywala na swojej drodze po czwarty tytuł mistrzowski z rzędu. W meczu rozgrywanym na Allianz Arenie „Duma Bawarii” ograła gości z Hoffenheim 2:0. Autorem dwóch bramek, podobnie jak w poprzednim spotkaniu, był Robert Lewandowski.
REKLAMA
Kolejnym rywalem podopiecznych Pepa Guardioli w lidze będzie Bayer Leverkusen. „Bawarczycy” zagrają tym razem na wyjeździe. Spotkanie odbędzie się w przyszłą sobotę o godzinie 18:30.
75 000 widzów zgromadzonych na Allianz Arenie było świadkami starcia swoich pupili z gośćmi z Hoffenheim. Już od samego początku można było zauważyć całkowitą dominację podopiecznych Pepa Guardioli. W pierwszych kilkunastu minutach „Bawarczycy” oddali kilka strzałów, lecz żaden z nich nie był w stanie realnie zagrozić bramce strzeżonej przez Baumanna. Strzelanie rozpoczął w 32 minucie Robert Lewandowski, który zaliczył również trafienie w drugiej części spotkania.
Dzisiejsze zwycięstwo oznacza, że Bayern Monachium utrzymał się na pozycji lidera Bundesligi. Do końca sezonu ligowego pozostało jeszcze do rozegrania piętnaście spotkań.
Tym razem trener gospodarzy dokonał dwóch zmian w porównaniu z poprzednim starciem ligowym z Hamburgiem SV. W miejsce kontuzjowanego Jerome'a Boatenga pojawił się młodziutki Joshua Kimmich, zaś Arjen Robben zastąpił Thiago, który dziś zaczął spotkanie od ławki rezerwowych.
Mistrzowie Niemiec wybiegli na boisko Allianz Areny w następującym ustawieniu: Manuel Neuer w bramce; David Alaba, Holger Badstuber oraz kapitan Philipp Lahm zagrali w obronie; Xabi Alonso i Joshua Kimmich pełnili funkcję defensywnych pomocników. W pomocy zagrali Arjen Robben, Douglas Costa, Kingsley Coman, Thomas Mueller, zaś Robert Lewandowski – w ataku.
Po pierwszym gwizdku Dr Jochena Dreesa „Bawarczycy”, jak już nas do tego przyzwyczaili, od samego początku ruszyli do ataku. Swoją pierwszą okazję po kilku minutach gry miał Arjen Robben, jednakże piłka nie znalazła się w świetle bramki. Dzięki fenomenalnej postawie golkipera, Olivera Baumanna, wynik bezbramkowy utrzymywał się przez pół godziny.
Bliscy szczęścia po kwadransie gry byli Robert Lewandowski oraz Thomas Mueller, lecz golkiper gości pokazał się z bardzo dobrej strony i w świetny sposób wybronił uderzenia zabójczego duetu z Monachium. W 32 minucie Baumann po raz pierwszy musiał skapitulować – Douglas Costa dograł idealną piłkę do polskiego snajpera, który bez namysłu posłał piłkę do siatki rywali.
Do końca pierwszej połowy obraz gry niewiele się zmienił, choć kilka minut po objęciu prowadzenia podopieczni Pepa Guardioli nieco odpuścili, co poskutkowało tym, że Manuel Neuer po raz pierwszy od blisko czterdziestu minut musiał się nieźle wysilić, aby obronić uderzenie Andreja Kramarica.
Po rozpoczęciu drugiej połowy piłkarze monachijskiego giganta w swoim stylu ruszyli do ataku – w bardzo krótkich odstępach czasu Baumann musiał dokonać trzech świetnych parad, aby uchronić swój klub przed utratą kolejnej bramki. Najbliżej szczęścia w pierwszych minutach drugiej połowy był Xabi Alonso, który technicznym uderzeniem próbował pokonać bramkarza gości, ten jednak popisał się nadludzkim refleksem i sparował piłkę ponad poprzeczkę.
Z minuty na minutę gra nabierała tempa i w końcu do głosu doszedł ponownie Robert Lewandowski otrzymawszy podanie od kapitana, Philippa Lahma, który zachował się w tej sytuacji jak profesor. Lewandowski podbił piłkę stopą a ta bez problemu przeleciała nad broniącym dostępu do bramki golkiperem gości.
Na tablicy od 64 minuty widniał wynik 2:0 – później podopieczni Pepa Guardioli mogli powiększyć prowadzenie, jednak jak zwykle zabrakło szczęścia i odpowiedniego wykończenia sytuacji. Przede wszystkim trzeba pochwalić Lewandowskiego, który mimo zdobycia dwóch bramek w starciu z Hoffenheim mógł zanotować dziś kolejne trafienia.
W klasyfikacji strzeleckiej Robert Lewandowski traci do prowadzącego Aubameyanga zaledwie jedno trafienie. Polski snajper po rozegraniu osiemnastu ligowych spotkań zaliczył już 19 trafień, podczas gdy piłkarz BVB na zdobycie 20 bramek potrzebował o jeden mecz więcej.
Komentarze