55. sezon Bundesligi za Nami. Bayern Monachium szósty raz z rzędu sięgnął po tytuł mistrzowski, mimo że początek rozgrywek wcale nie należał do udanych. Pierwszy raz w historii z niemiecką ekstraklasą pożegnał się Hamburger SV.
Bundesliga 2017/2018 w miniony weekend dobiegła końca. Jeszcze z początku sezonu można było się emocjonować, gdyż Bawarczycy (wtedy pod wodzą Carlo Ancelottiego) musieli szukać sposobu na to by dogonić Borussię Dortmund (wtedy po okiem Petera Bosza). Wraz ze zwolnieniem Włocha, zaraz po grupowym spotkaniu Ligi Mistrzów przeciwko Paris Saint-Germain do stolicy Bawarii ponownie zawitał Jupp Heynckes. Dosłownie wszystko zmieniło się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Bayern zaczął się wznosić, z kolei dortmundczycy z dnia na dzień znaleźli się pod formą, której już nie odzyskali.
Szósty tytuł z rzędu - kto to przerwie?
Bayern Monachium zdążył rozleniwić swoich fanów i dość mocno przyzwyczaił ich do tego, że w Niemczech nikt nie jest w stanie zagrozić ekipie ze stolicy Bawarii. Gdy zespół przejmował Jupp Heynckes, wraz z dobrymi wynikami na poważnie zaczęto myśleć o sukcesie sprzed pięciu lat, kiedy to monachijczycy zdobyli potrójną koronę. Nic dziwnego - mimo kontuzji i braków kadrowych styl gry Bawarczyków mógł się podobać. Bundesligę zdobyli w cuglach, na pięć kolejek przed zakończeniem rozgrywek Gwiazda Południa mogła otwierać piwo i po raz szósty z rzędu świętować mistrzostwo Niemiec. Dla ekipy Die Roten był to 27. tytuł w historii, ponadto żaden z klubów nie zdołał wygrać Bundesligi sześć razy z rzędu. Bawarczycy kolejny raz udowodnili, że na ligowym podwórku nie mają sobie równych i wciąż trzeba czekać na zespół, który choć na chwilę będzie w stanie zdetronizować bawarskiego króla. Nic nowego..
Ciężki los trenera
Szkoleniowców nie zwalnia się tylko w polskiej Ekstraklasie. W Niemczech karuzela kręciła się w dość szybkim tempie. Jeszcze przed rozpoczęciem sezonu 2017/2018 pięć klubów postanowiło rozstać się z dotychczasowymi opiekunami. W Dortmundzie podziękowano Thomasowi Tuchelowi, w Moguncji Martinowi Schmidtowi, w Leverkusen nie przedłużono kontraktu z Tayfunem Korkutem z kolei Schalke 04 zwolniło Markusa Weinzierla. Podczas trwania rozgrywek niemieckiej ekstraklasy ośmiu szkoleniowców straciło pracę. Pierwszym, który zapoczątkował ten proces był Andries Jonker z Wolfsburga, w przeszłości asystent Louisa van Gaala w Bayernie Monachium. Zaledwie tydzień później szefostwo Bayernu Monachium nie wytrzymało i pracę na Allianz Arena zakończył Carlo Ancelotti. Miesiąc później kolejny klub - Werder Brema pożegnał Alexandra Nouriego. Pracę stracili również Peter Stoeger z Kolonii (później zatrudniony w BVB), Peter Bosz mimo że włodarze Borussii bardzo długo zwlekali z decyzją. Ponadto Hamburger SV zwolnił Markusa Gisdola oraz VfB Stuttgart Hannesa Wolfa. Martin Schmidt przed sezonem zwolniony z Mainz – w lutym zrezygnował z posady trenera Wilków. W przypadku HSV zmiana szkoleniowca nic nie pomogła, zresztą jak również w Kolonii gdyż oba kluby ostatecznie pożegnały się z najwyższą klasą rozgrywkową. Na zmianie trenera najlepiej wyszedł Stuttgart, który zakończył rozgrywki na siódmym miejscu tuż za RB Lipsk (miejsce gwarantujące udział w kwalifikacjach do Ligi Europy).
Porażka sezonu i wielki niedosyt
Z pewnością na samym początku duże nadzieje pokładano w Borussii Petera Bosza. Niestety w pewnym momencie maszynka z Signal Iduna Park zacięła się bezpowrotnie. Od momentu zmiany trenera nic już nie działało tak jak powinno mimo, że dortmundczycy pod wodzą Stoegera przez dłuższy czas nie zanotowali porażki. Sposób gry ekipy BVB pozostawiał wiele do życzenia, a najgorsze miało dopiero nadejść. Mecz na który czekała cała społeczność Bundesligi – spotkanie, które elektryzuje wszystkich kibiców niemieckiej piłki. Der Klassiker, który odbył się pod koniec marca na Allianz Arena w Monachium był spektaklem jednej drużyny. Zespół Juppa Heynckesa rozbił Borussię Dortmund 6:0 i wtedy zaczęto się zastanawiać czy Austriak to dobry wybór dla drużyny Borussen. Sezon 2017/2018 to jeden z gorszych w wykonaniu zespołu z Zagłębia Ruhry, w końcu w tabeli zostali wyprzedzeni przez Schalke i Hoffenheim. Ostatecznie BVB znalazło się na czwartym (ostatnim) miejscu gwarantującym w przyszłym sezonie występy w Champions League.
Nikt się nie spodziewał
Może i nie udało się osiągnąć tego czego byli naprawdę blisko, jednak z ręką na sercu można przyznać, że w tym sezonie zaprezentowali się naprawdę solidnie. Eintracht Frankfurt pod wodzą Niko Kovaca (od lipca szkoleniowca Bayernu Monachium) ostatecznie uplasował się na ósmej pozycji w lidze. Orły były blisko gry w europejskich pucharach, jednak ostatnie pięć spotkań to zaledwie 3 punkty. W momencie gdy chorwacki szkoleniowiec ogłosił przenosiny do stolicy Bawarii drużyna SGE obniżyła loty. Frankfurt dał się wyprzedzić m.in. przez fantastycznie spisujący się VfB Stuttgart prowadzony przez Tayfuna Korkuta. Gdy szkoleniowiec ten zaczynał pracę na Mercedes-Benz Arena kibice pod stadion przynosili… znicze. Ekipa Die Schwaben znalazła się na siódmym miejscu tuż za RB Lipsk, które zagra w kwalifikacjach Ligi Europy. Z kolei największy plus należy się drużynie Hoffenheim, którą dowodzi Julian Nagelsmann – od dłuższego czasu przymierzany na trenera Bayernu. Drużyna Wieśniaków podobnie jak monachijczycy finiszowała w Bundeslidze z czterema zwycięstwami i zaledwie jedną porażką. Piłkarze z Rhein-Neckar-Arena znaleźli się wyżej od Borussii Dortmund i RB Lipsk co już stanowi pewnego rodzaju sensację. W przyszłym sezonie Hoffenheim będzie kolejnym zespołem, który w Champions League będzie reprezentować Bundesligę. To sporty sukces w wykonaniu podopiecznych Nagelsmanna. W Bayernie mogą mieć ból głowy czy dobrze postąpili zatrudniając Kovaca a nie opiekuna TSG jako następcę Juppa Heynckesa. Czas pokaże…
Tego już nie dało się uratować
Od kilku sezonów ślizgali się na pograniczu strefy spadkowej i gry w barażach. Po 55 sezonach po raz pierwszy w historii Bundesligi drużyna Hamburgera SV pożegnała się z najwyższą klasą rozgrywkową w Niemczech. Prócz HSV do drugiej BL spadł zespół Kolonii. O byt ligowy w barażach powalczy jeszcze Wolfsburg, który rozegra dwumecz z Holstein Kiel. Dinozaur pod koniec sezonu próbował jeszcze uciec spod topora, jednak trzy zwycięstwa w pięciu spotkaniach to zdecydowanie za mało. Ekipa Dino notowała porażkę za porażką – do tego zmiany trenerów i nieciekawa sytuacja wewnątrz klubu. Był moment, że „kibice” HSV nie byli już w stanie tego przetrzymać i pojawiły się groźby a nawet powbijane… krzyże przy boisku treningowym. Rok 2018 był ostatnim, który Hamburger SV spędził na boiskach Bundesligi. Bogata historia i tradycja musi zejść na boczny plan, drużyna będzie musiała zmierzyć się z realiami drugiej ligi i spróbować powrócić do niemieckiej ekstraklasy. Czas zatrzymać zegar na Volksparkstadion.
***
Sezon Bundesligi tak naprawdę obfitował w emocje na samym początku rozgrywek i w ostatniej kolejce, kiedy jeszcze toczyła się zacięta rywalizacja o europejskie puchary i utrzymanie w lidze. W momencie gdy Bayern Juppa Heynckesa wskoczył na pierwsze miejsce nie dał się już zdetronizować. Wszystko układało się po myśli monachijczyków, w przeciwieństwie do drużyny Dortmundu, która po przygodzie z Peterem Boszem nie była w stanie odzyskać optymalnej formy. Ponadto poprzednia rewelacja Bundesligi – zespół Lipska, który rozbudził nadzieje swoich kibiców na coś więcej - sezonu 2017/2018 nie może zaliczyć do udanych. Tylko, a może aż szósta pozycja i mało brakowałoby, a ich miejsce zająłby Stuttgart. Jeśli chodzi o rywalizację między zawodnikami, Robert Lewandowski nie miał sobie równych w kwestii ilości zdobytych bramek. Tak jak mistrzowska patera, tak i armata trafiła w ręce piłkarza Bayernu Monachium. Kapitan reprezentacji Polski z dorobkiem 29 bramek pewnie przewodził w tabeli króla strzelców. Drugi Nils Petersen z Freiburga miał o 14 bramek mniej. To chyba jasno oddaje obraz rywalizacji o Torjäger. Może gdyby Aubameyang w zimowej przerwie nie opuścił Dortmundu ten wyścig trwałby do ostatniej kolejki? Możliwe, ale Polak kolejny raz udowodnił, że jest jednym z najlepszych na swojej pozycji. Ostatecznie Bayern może jeszcze sezon zakończyć z dubletem, jeśli na Stadionie Olimpijskim w Berlinie uda im się pokonać Eintracht Frankfurt w finale Pucharu Niemiec. Wtedy monachijczycy będą mogli zaliczyć ten sezon do „w miarę” udanych.
Mateusz Brożyna
Komentarze