Sezon 2016/2017 za nami, część piłkarzy udała się na wypoczynek zaś pozostali spełniają obowiązki w reprezentacjach narodowych. Tymczasem, powoli rozkręca się karuzela transferowa, a jak zapowiada zarząd Bayernu – ruszymy na zakupy.
Podczas tegorocznej kampanii w niemieckiej ekstraklasie, ale również na boiskach europejskich można było zaobserwować „braki” w kadrze Monachijczyków. O ile podstawowa jedenastka podopiecznych Carlo Ancelottiego ma się dobrze, to ławka rezerwowych Mistrza Niemiec pozostawia wiele do życzenia. Oczywiście można mieć tutaj pretensje do trenera Bawarczyków, że nie skonsultował tego z zarządem i nie podjęto odpowiednich kroków by przed sezonem 2016/2017 wzmocnić drużynę (może nie skończyłoby się „tylko” na mistrzostwie Niemiec, a pokusilibyśmy się o DFB Pokal czy może nawet finał w Cardiff?). To już niestety historia i tylko gdybanie, co by było…
Wracając do kadry Bawarczyków, problemem pozostają kontuzje, które nękają podstawowych zawodników, w kluczowej fazie sezonu. Nie inaczej było w tym roku (Boateng – niestety połowa rozgrywek spędzona w gabinetach lekarskich, co przełożyło się na kiepską dyspozycję Niemca, niestety najświeższy nabytek, ostoja defensywy Mats Hummels, którego ratowano wszelkimi metodami, by mógł wyjść na mecz z Realem Madryt, czy niezastąpiony Robert Lewandowski, bez którego ofensywa Bayernu traci 80%, co dobitnie pokazał ćwierćfinał LM). Historia lubi się powtarzać i jak za czasów Pepa Guardioli i dwumeczu z Barceloną, tak teraz Bayern okazał się bezradny, w starciu z ekipą „kompletną” (kolejny raz z hiszpańską).
Co rozumiem przez zespół „kompletny”? drużynę, która po pierwsze posiada dwóch, trzech kluczowych zawodników (w przypadku Bayernu są to/byli Arjen Robben i Franck Ribery), obecnie za takich uważam Lewandowskiego, Thiago i Neuera – bez nich Bawarczycy zdecydowanie tracą moc. Po drugie, co najważniejsze, jest to zespół, który posiada solidną ławkę rezerwowych, gdzie każdy piłkarz jest w stanie zastąpić kolegę z boiska, przez co drużyna nie straci, na jakości. Bayern Ancelottiego takich zmienników nie posiadał, być może, dlatego skończyło się na ćwierćfinale Ligi Mistrzów, a Borussia Dortmund wykorzystała swoją okazję w półfinale Pucharu Niemiec. Tak, więc Bayern musi zadowolić się piątym z rzędu mistrzostwem kraju i kolejny raz obejść się smakiem Pucharu Europy. Ostatnie spotkania w Bundeslidze, gdzie Włoch dał szansę pograć rezerwowym (Sanches, Kimmich, Costa, Rafinha, Ulreich czy Starke) pokazały, że nie taki ten Bayern straszny. Zawodnikiem, który naprawdę zasłużył na wyróżnienie, jest Tom Starke, który na koniec kariery pokazał się z bardzo dobrej strony (choćby obrona rzutu karnego przeciwko RB Lipsk, w fantastycznym meczu zakończonym 4-5 dla Bayernu). Reszta niestety wypadła blado, bądź kiepsko.
Czas przerwy i nadchodzące okno transferowe to dobry moment by zarząd wspólnie z trenerem usiedli do rozmów i skupili się na pozycjach, które wymagają zmiany, bądź solidnego wzmocnienia. W momencie, gdy kończę ten felieton, objawienie tegorocznej Champions League Bernardo Silva (jeszcze kilka godzin temu AS Monaco) złożył podpis na pięcioletnim kontrakcie z Manchesterem City. Pep Guardiola i włodarze The Citizens zakasali rękawy, gdyż brak trofeów wymaga zmian. Pieniądze nie grają roli, według doniesień ponad 80 mln euro z bonusami. Można się bawić?
Jak zapowiedział niedawno Karl-Heinz Rummenigge Bayern Monachium zbuduje „nowy” zespół przed nadchodzącym sezonem. Pytanie ile jest w stanie wydać Mistrz Niemiec? Czy Bawarczycy przekroczą granicę 100 mln euro i dołączą do europejskiej czołówki, która potrafi dokonywać transferów na miarę Ligi Mistrzów? Dla przypomnienie Silva miał być potencjalnym wzmocnieniem Die Roten, jak teraz Alexis Sanchez czy kiedyś de Bruyne, Sane…
MB
Komentarze