Ostatniego dnia okienka transferowego 2020, przy pewnym biurku na Säbener Straße o godzinie 23:55 zadzwonił budzik. "Czas popracować!" krzyknął Hasan i czym prędzej chwycił za telefon.
Ostatniego dnia okienka transferowego 2020, przy pewnym biurku na Säbener Straße o godzinie 23:55 zadzwonił budzik. "Czas popracować!" krzyknął Hasan i czym prędzej chwycił za telefon. Przez te pięć minut zdążył załatwić nam Douglasa Costę, Bounę Saara oraz bohatera owego tekstu, czyli Erica Maxima Choupo-Motinga. Jak wyglądała gra pierwszej dwójki? Cóż.. lepiej tego nie wspominać. Lecz to, co naprawdę udało się Salihamidziciowi, to pozyskanie Choupo. A odpowiedź na pytanie "czemu?" jest tak właściwie - bardzo prosta.
Ale zacznijmy od początku – kim tak właściwie jest nasz rezerwowy napastnik? Swoją przygodę z piłką rozpoczął już w wieku 6 lat, trenując w klubie FC Teutonia 05. Swój pierwszy profesjonalny kontrakt podpisał w 2007, stając się zawodnikiem Hamburgera SV. Grał tam przez cztery lata, a następnie został przechwycony przez Mainz. Tam spędził trzy lata, następnie trafiając do Schalke 04. Po kolejnych trzech latach, w 2017 przeszedł do Stoke City, a stamtąd, po wypełnieniu rocznego kontraktu, w swoim zespole zapragnęli go mieć szefowie PSG. Miesiąc po przegranym przez paryżan finale Champions League z Bayernem, Choupo trafił do mistrzów Niemiec na rocznym kontrakcie, który został przedłużony do 2023 roku. Oprócz piłki klubowej, 32-letni napastnik jest regularnie powoływany do reprezentacji Kamerunu.
„To honor grać dla tego klubu. To zawsze ambicje Bayernu – wygrywać wszystko i jestem ogromnie zmotywowany aby pomóc im osiągnąć te cele. Mia San Mia!” – takimi słowami z kibicami „Gwiazdy Południa” przywitał się Eric Maxim Choupo-Moting.
Swój pierwszy mecz w naszych barwach rozegrał 15 października w meczu pucharowym z 1. FC Duren, przy okazji strzelając w nim dwie bramki. Poza tym, przez cały ostatni sezon grał jako zmiennik Roberta Lewandowskiego a w okresie kiedy Polak nabawił się kontuzji po meczu z Andorą, Kameruńczyk okazał się prawdziwym zbawieniem, do czego wrócę za moment.
Zanim wszyscy państwo się na mnie rzucicie, pragnę podkreślić iż nie uważam Choupo-Motinga za jakiegoś „boga” piłki nożnej. Jednak nie mogę się zgodzić na to, jak fani traktują Kameruńczyka, a przykładów jest na pęczki – od komentarzy pod postami Bayernu związanymi z Motingiem, poprzez wpisy, które prawie codziennie pojawiają się w mediach społecznościowych. Choupo zawsze traktuje swoją pracę poważnie – na treningach zawsze daje z siebie wszystko, a przed meczem z FC Koeln, po powrocie do klubu po urlopie został jeszcze z trenerem Nagelsmannem, aby odbyć dodatkowe sesje biegowe i strzeleckie. Moting daje także z siebie dużo podczas meczów i w tym właśnie momencie pora na rozwinięcie terminu – „okazał się zbawieniem”. Eric podczas nieobecności „Lewego” grał bardzo porządnie. Doskonałe przykłady to mecz z Wolfsburgiem czy z Leverkusen, a w najważniejszych spotkaniach Bayernu w sezonie, czyli w dwóch meczach z PSG, Choupo strzelił dwie z trzech bramek. Duże postępy czyni on także teraz, na początku nowego sezonu. W dwóch ostatnich sparingach Choupo zaprezentował się wręcz fantastycznie. Dla przykładu – zamiast samemu próbować trafić, szukał on młodszych kolegów, starał się im doradzić i pomóc. W trudnych sytuacjach starał się cofać do obrony, a po asyście Saara w sparingu z Ajaxem udało mu się strzelić całkiem ładnego gola.
Jasne, kiedyś w kadrze byli tacy zawodnicy jak Mario Mandziukic, Claudio Pizarro czy Mario Gomez. Byli dobrzy, ale spójrzmy prawdzie w oczy – czy obecnie na rynku znalazłby się drugi taki zmiennik, który oprócz swej porządnej gry, potrafiłby schować ego do kieszeni i grzecznie pełnić rolę zmiennika, jednocześnie będąc tak dobrym duchem drużyny? I z tym pytaniem państwa zostawię, popijając espresso i jednocześnie mając na sobie trykot z numerem 13. Forza Choupo!
Autor: AK.
Komentarze