No i w… no i wylądował… chciałoby się powiedzieć. Znakomita passa podopiecznych Juppa Heynckesa została przerwana na Borussia-Park, gdzie Bawarczycy przegrali z gospodarzami. Jak to mówią – nic nie trwa wiecznie.
Efekt Heynckesa trwał od samego momentu przejęcia drużyny po Carlo Ancelottim. Wszyscy w klubie zarówno zarząd jak i sami zawodnicy czuli się świetnie czerpiąc radość z gry pod wodzą nowego „starego” trenera. Sam fakt oglądania widowiska fundowanego kibicom przez Bayern nie wywoływał już bólu oczu. W Monachium zapanowała swojska atmosfera, zarówno w szatni jak i poza nią. To czego nie udało się naprawić za kadencji Włocha, nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przestało być problemem. Piłkarze zaczęli się w mediach pozytywnie wypowiadać o tym co się zmieniło i jak teraz pod wodzą nowego opiekuna zespół świetnie funkcjonuje. Z meczu na mecz Don Jupp śrubował swoje osobiste rekordy skutecznie punktując ligowych rywali. Mimo, że Bayern nie osiągnął jeszcze maksimum swoich możliwości to i tak drużyna poprawiła wynik odkąd pożegnano się z włoską myślą szkoleniową. Trzeba to w końcu przyznać – trenerzy z Półwyspu Apenińskiego nie mieli pomysłu na grę Bawarczyków, jedynie co to po prostu Giovanniemu Trapattoniemu udało się dłużej wytrwać na stanowisku. Tyle..
Koniec końców musiał przyjść ten moment kiedy Bawarczycy zaliczą wpadkę. Początkowo sam myślałem, że gorzej niż z Anderlechtem być nie może. Już tam pojawiły się oznaki, że nawet drużyna Heynckesa może grać brzydko i przegrać. Już Celtic zaprezentował się z dobrej strony grając na własnym boisku z Mistrzem Niemiec. Tam goście wykazali się wyrachowaniem i doświadczeniem jakie nabrali przez te kilkanaście lat regularnej gry w Champions League. W Szkocji grali gospodarze a goście po prostu byli skuteczni do bólu. Wtedy jednak skład jaki miał do dyspozycji szkoleniowiec FCB nie był tak zdziesiątkowany jak dzisiaj. Pomimo, że nie wszyscy pauzują z powodu długotrwałych kontuzji to tej kwestii chyba nikt nie jest w stanie rozwiązać. Dodam, że do Bayernu wrócił dr Hans-Wilhelm Müller-Wohlfahrt, z którym bez płaczu pożegnano się jeszcze za kadencji Pepa Guardioli – w nim upatrując główną przyczynę problemów zdrowotnych piłkarzy. Od tamtej pory kontuzje w Monachium jak były tak są. Nawet jeśli kilku zawodników doznało nie groźnych urazów to i tak opuszczają jeden wybrany mecz (Bundesliga, PN czy Liga Mistrzów) bądź odpoczywają żeby nie narazić się na poważniejsze problemy. Tak przynajmniej w ostatnich sezonach wygląda sytuacja kadrowa Monachijczyków. Czemu taka Barcelona czy Real Madryt potrafią zagrać zdecydowaną większość sezonu w optymalnym „silnym” zestawieniu, już nie wspominając o zespołach z Premier League gdzie przecież nie ma przerwy zimowej. Nawet patrząc na inne kluby z Bundesligi można wywnioskować, że piłkarze Bayernu pod tym względem na tle innych wypadają fatalnie. Tym samym dochodzimy do jednej z odpowiedzi dlaczego efekt Heynckesa został przerwany już w Gladbach. Nie jest tak, że kontuzje to wymówka i dlatego ekipa Źrebaków pokonała przyjezdnych. Zespół Dietera Heckinga był po prostu lepszy, skuteczniejszy – jedenastka Juppa była taka jaką mógł wystawić. Lista absencji Mistrza Niemiec jest tak długa, że nawet nie ma sensu jej wymieniać bo każdy kto śledzi losy tej drużyny wie jak to obecnie wygląda. Tragicznie..
***
Bayern Heynckesa musiał przegrać, bo nawet tak doświadczony trener jakim jest Jupp nie pokona silniejszego przeciwnika, grając rezerwowym składem wzmocnionym przez takich młodzików jak Friedl czy Wriedt. Były szkoleniowiec Bayeru Leverkusen i tak podjął się misji dosyć trudnej (kontuzje, kiepski okres przygotowawczy, gęsta atmosfera, styl gry daleki od skutecznego, brak „konkretnych” wzmocnień, starzejący się duet Robbery itp.) przejmując zespół na początku sezonu. Mówiąc krótko trener Die Roten nie ma kim grać. Jeśli przyjdzie mu większość sezonu radzić sobie bez podstawowych piłkarzy, „łatając” przy tym poszczególne pozycje to Bundesliga będzie niebywałym sukcesem. Jak się poszczęści losowanie to i może Puchar Niemiec, aczkolwiek już nie jest za ciekawie ponieważ następnym rywalem, w drodze do Berlina będzie Borussia Dortmund. Zespół Petera Bosza aktualnie przeżywa kryzys, jednak to wciąż najmocniejszy ligowy rywal FCB. Łatwo nie będzie.. Liga Mistrzów przy braku argumentów może okazać się zadaniem ponad siły – ale jednak to wciąż turniej gdzie przydaje się szczęście. Z kolei Bayern w obliczu niekończących się kontuzji jakoś tę rundę musi przetrwać do końca. Jakby tego było mało za niespełna tydzień na Allianz Arenę przyjeżdża Paris Saint-Germain, będące w bardzo dobrej dyspozycji. Jupp Heynckes będzie miał nie mały kłopot by stworzyć konkurencyjną jedenastkę, która mogłaby pokusić się o dobry wynik. Wygrana przy takich brakach kadrowych to naprawdę sukces, ale na szczęście piłka nożna to taka dyscyplina gdzie nie zawsze wygrywa faworyt. Za to przecież kochamy futbol.
Mateusz Brożyna
Komentarze