Harry Kane ostro skrytykował sędziego oraz zasady Bundesligi po żółtej kartce, która wykluczyła go z kluczowego meczu o mistrzostwo przeciwko RB Lipsk. Czy miał racje?
W 45. minucie meczu z Mainz Harry Kane obejrzał żółtą kartkę, która wykluczyła go z gry przeciwko RB Lipsk. Anglik nie krył frustracji – Bayern może w tym meczu przypieczętować swój 34. tytuł mistrzowski, a Kane, który wciąż czeka na pierwszy wielki sukces w karierze, będzie musiał oglądać to z trybun.
Jak informowaliśmy po spotkaniu Kane ostro skrytykował sędziego Bastiana Dankerta:
„Uważam, że to szalona decyzja. To nigdy nie powinno być żółtą kartką. Niestety czasem przyjeżdżają ludzie na Allianz Arenę i próbują zaistnieć” – grzmiał napastnik.
Kane wykorzystał też okazję, by uderzyć w przepisy obowiązujące w Bundeslidze:
„Pięć żółtych kartek w 34 meczach i już zawieszenie? To jest szaleństwo. Powinni wprowadzić regulacje jak w Premier League” – tłumaczył, odnosząc się do faktu, że w Anglii kartki kasowane są po 20. kolejce.
REKLAMA
Tymczasem niemieckie władze sędziowskie stanęły w obronie Bastiana Dankerta.
„Żółta kartka została pokazana zgodnie z przepisami w stu procentach.”- stwierdził Marco Fritz odpowiedzialny w DFB za ocenę pracy arbitrów, w programie „Doppelpass”
Jak podkreślił, Dankert miał podstawy, by ukarać Kane’a za przytrzymywanie piłki.
Mimo zawieszenia Kane uda się z drużyną do Lipska.
– „Będę świętował jak wszyscy inni, bez obaw” – zapowiedział z uśmiechem Harry Kane
REKLAMA
Jedno jest pewne – dyskusja o systemie żółtych kartek w Bundeslidze, którą rozpętał Kane, raczej szybko nie ucichnie.
Komentarze