W ostatnich tygodniach jednym z głównych tematów niemieckich mediów sportowych jest osoba Mario Goetzego. Poker dotyczący przyszłości Niemca trwa w najlepsze, ale z dużą pewnością można stwierdzić, że jego losy są już znane.
Chyba nikt w tym momencie nie powiedziałby, że reprezentant Niemiec w kolejnym sezonie będzie piłkarzem Bayernu Monachium. Rola Goetzego w Bayernie została ograniczona do minimum. Wpływ na to miał oczywiście uraz Niemca, ale minione tygodnie pokazały, że pomocnik nie znajduje się w planach Pepa Guardioli na kluczową fazę sezonu.
Nie ma w tym nic zaskakującego. Hiszpan pomimo wielu pochwał w stronę Goetzego nigdy nie powierzał mu panowania nad grą drużyny. Niemiec zamiast dyrygować ofensywą Bayernu był ustawiany na skrzydle. Na pozycji, na której nie mógł pokazać swoich największych zalet. Uwydatniała ona za to jego największe braki, czyli brak odpowiedniej dynamiki, która na tej pozycji jest kluczowa.
Wielu niemieckich ekspertów ma także wątpliwości co do czasu, który Goetze poświęca na treningi. Jedną z takich osób jest były piłkarz Bayernu, Mehmet Scholl. „Dlaczego nie prezentuje równej formy? Musi trenować o wiele więcej. Gdy był młodym zawodnikiem Borussii był niezwykle szybki i atletyczny. Obecnie sporo brakuje mu do takiego stanu” – mówił otwarcie w mediach Niemiec. Wątpliwości te mają prawo być uzasadnione. Będąc dosłownym, każdy mógłby stwierdzić, że Goetze jest po prostu pulchny. Jego sylwetka w żadnym stopniu nie przypomina tej, którą posiadał w czasach gry w Borussii Dortmund.
Gdzie Goetze miałby największą szansę na odbudowanie swojej formy? W Liverpoolu pod okiem Juergena Kloppa. U niemieckiego trenera przeżywał najlepszy okres swojej kariery i przede wszystkim zawsze czuł pełne zaufanie, czego w Monachium czasami mogło zabraknąć. Idealny dowód na to dał ostatnio Sebastian Rode, który w mediach przyznał, że Hiszpan nie rozmawia z nim na temat jego sytuacji. Możemy przypuszczać, że podobnie jest w przypadku 23-latka.
Liverpool byłby w stanie spełnić oczekiwania finansowe Bayernu. Włodarze monachijskiego klubu według ostatnich doniesień mają oczekiwać za piłkarza około 30 milionów euro. Niemiec nie odczułby także drastycznej zmiany swoich zarobków. Podobnego zdania jest Tomasz Urban, felietonista tylkopilka.pl i ekspert magazynu totalfussball: „Uważam, że Götzemu przydałaby się zmiana nie tylko klubu, ale i ligi. Dlatego uważam, że dla niego lepszy byłby transfer do Liverpoolu niż do Borussii Dortmund. U Kloppa miałby pewne granie a fani Liverpoolu powitaliby go z otwartymi ramionami, co pewnie też nie byłoby bez znaczenia. No i wreszcie aspekt finansowy – Liverpool z pewnością byłby w stanie zapłacić więcej zarówno Bayernowi, jak też i samemu piłkarzowi”.
Media informowały także o możliwym powrocie Goetzego do Borussii Dortmund. Jednak mocno wątpliwe jest to, by drużyna z Zagłębia Ruhry chciała angażować się w finansową walkę o pozyskanie piłkarza, którego jedynym atutem pozostaje obecnie potencjał. Zarząd klubu mógł również wyciągnąć wnioski ze sprowadzenia do siebie po sprzedaży Nuriego Sahina i Shinjia Kagawy. Do powrotu do Dortmundu może być także zniechęcony sam piłkarz, a spory wpływ na to mógł mieć baner wywieszony przez kibiców BVB w trakcie ostatniego meczu ligowego.
„W Dortmundzie Götze natrafiłby na niechęć dużej części fanów i nawet gdyby ten opór stopniowo zwalczał to jednak nigdy nie odzyskałby pozycji, którą miał przed odejściem z klubu. Zawsze byłby traktowany chłodno. Poza tym przykłady Sahina i Kagawy pokazują, że powroty do Dortmundu wcale nie są takie łatwe” - dodaje Urban.
Jesteśmy świadkami ostatnich miesięcy Niemca w barwach Bayernu Monachium. Miesięcy, w trakcie których będzie starał się nie tylko o dobro drużyny, ale również o to, by zapewnić sobie jak najlepszy punkt wyjścia w trakcie negocjacji z nowym pracodawcą. Z całkowitą pewnością przygoda Goetzego z Bayernem nie była udana, jednak podlega wątpliwości to czy klub robił wszystko, by Niemcowi w drużynie było jak najlepiej.
Piotr Klama
Komentarze