DieRoten.pl
REKLAMA

REKLAMA

Głowy się nie trenuje – wywiad z Klinsmannem

fot. J. Laskowski / G. Stach

Nowy trener Bayernu Monachium, Jürgen Klinsmann, opowiada o niepotrzebnych milionowych wydatkach na transfery, ciastkach energetyzujących, spotkaniach z Uli Hoeneßem przy czerwonym winie i o wyuczonym zawodzie profesjonalnego piłkarza. Wywiad przeprowadzili Moritz Kielbassa i Ludger Schulze.

REKLAMA

Panie Klinsmann, słyszy się, że spędza Pan 12 godzin dziennie na terenie Bayernu?

Jeśli się na coś decyduję to nieraz przesadzam. To dzieje się automatycznie. Nie patrzę wtedy na zegarek.

Tak dzieje się także, kiedy pracuje Pan w klubie?

REKLAMA

Podczas okresu rozpoznawczego w reprezentacji Niemiec czułem, że ten zawód sprawia mi radość, napełnia mnie i czegoś ode mnie wymaga. Moja firma w USA także mnie cieszyła, ale od przygody z zespołem narodowym wiem, że należę do boiska.

Czy można z tą samą intensywnością jak projekt MŚ 2006 prowadzić dzień w dzień zespół klubowy przez dłuższy okres czasu? Przecież poświęcił Pan tyle energii Mistrzostwom Świata w 2006 roku, że potem czuł się Pan pusty w środku i potrzebował przerwy.

REKLAMA

Czasem jestem pracoholikiem, zgadza się, ale nauczyłem się relatywnie dobrze dzielić siebie. Podczas MŚ musieliśmy dopiąć wszystko na ostatni guzik zgodnie z terminem. Po tym czułem się zmęczony fizycznie i psychicznie, miałem obowiązek doprowadzić moją rodzinę z powrotem do stanu równowagi. Jeśli na przykład dostałbym po mistrzostwach 3 miesiące wolnego, mógłbym tego nie przerwać.

Co to znaczy „relatywnie dobrze dzielić siebie”?

Jestem o krok dalej w temacie przekazywania odpowiedzialności.

REKLAMA

To w języku Klinsmanna nazywa się „Empowerment”…

…tak, podział obowiązków w sztabie trenerskim Bayernu jest jeszcze lepszy niż to miało miejsce w reprezentacji. Wszyscy czterej trenerzy od przygotowania fizycznego pracują odpowiedzialni za siebie, moich dwóch asystentów przygotowuje jednostki treningowe. W ten sposób mogę przenieść mój punkt ciężkości na wprowadzenie wszystkiego tego do pracy treningowej i na osobisty rozwój piłkarzy.

Poprzez film „Sommermärchen” powstało wrażenie, że Klinsmann nie jest wcale trenerem tylko człowiekiem od motywacji, podgrzewania drużyny przed meczem, podczas gdy za taktykę odpowiedzialny był Joachim Löw.

Wiedziałem, ze to zmierza w tym kierunku. Sönke Wortmann (reżyser filmu) przyjechał wtedy do mnie do Kalifornii i pokazał mi film w stanie surowym. Powiedziałem wtedy, ze film prawie wcale nie pokazuje tego jak pracowałem przez dwa lata w DFB, ale rozumiałem go, ponieważ film musi oddziaływać na emocje widzów w kinie. Powiedziałem: Sönke, zrób to tak jak uważasz za słuszne, ja nie mam z tym problemu.

Więc jak wyglądała prawda na tle scenariusza filmowego?

Wszystkie ćwiczenia treningowe były omawiane przeze mnie i Jogiego (Löw). Wprowadzenie ich do praktyki podczas meczów, przekazałem Jogim, żeby dojrzewał to tego zadania. Plany i strategia była jednak zawsze naszą wspólną pracą, a wszystkie decyzje z zakresu sportowego jak zmiany itd. podejmowałem sam – potem razem je omawialiśmy.

Na początku jednak tak nie było: Powiedział Pan, że Löw o wiele lepiej potrafi czytać grę i ją analizować.

Tak, ale z miesiąca na miesiąc też się tego uczyłem. Po Pucharze Konfederacji w 2005 roku miałem wrażenie, ze także to potrafię. Ale dlaczego miałbym jeszcze to brać na siebie? Dlaczego miałbym zabierać Jogiemu zajęcie, któremu w całości się poświęca? Obaj dużo się od siebie nauczyliśmy i to sprawiało nam wiele radości.

W Bayernie, ma Pan za zadanie wprowadzić na szczyt Champions League klub z finansowej drugiej ligi Europy, w porównaniu do zespołów, które są gotowe za takiego piłkarza jak Kaka wyłożyć 100 mln Euro.

Nie zgadzam się z argumentem finansowej przepaści do największych na kontynencie. FCB nie musi zapuszczać się finansowo w te regiony. Oczywiście tacy piłkarze to coś wyjątkowego. Czołowa piętnastka Europy jest nafaszerowana reprezentantami krajów. Ale w końcowym rezultacie ważniejsza od wielkich transferów jest atmosfera, filozofia pracy, którą klub rozwija. Inter Mediolan przez ostatnie 10 lat zawsze wydawał od 50 do 100 Milionów na nowych piłkarzy, nie zawsze jednak szło to w parze z dobrym zgraniem zespołu.

To znaczy, ze drodzy zawodnicy nie są decydujący, tylko trener z pomysłami?

Decydujące jest to czy drużyna działa zgodnie z filozofią, czy potrafi się sama zdefiniować i jest wstanie rozwiązywać problemy. W tej sytuacji rola trenera jest redukowana. W piłce nożnej decyzje podejmuje się na boisku. Jeśli ja jako trener spróbuję zaprogramować mózg zawodnika – graj tak, tak i tak – wtedy nigdy nie osiągnie swojego najwyższego poziomu. Trener może tylko pomóc piłkarzowi, żeby sam się zainspirował i otworzył oczy – i to nie ma być 90-stopniowe spojrzenie tylko 180-stopniowe. Mogę pomóc w sprawach dotyczących przygotowania fizycznego, wiary we własne siły i motywację. Dla swoich decyzji podczas meczu sam musi znaleźć równowagę.

W nowoczesnej piłce o wyniku często decydują szczegóły?

Dokładnie, dlatego w żadnym wypadku nie widzę Bayernu w drugiej kategorii. Może tu przyjechać jeszcze wielu miliarderów z Rosji albo Stanów – nie ważne! Jeśli mogę pracować z bardzo dobrą kadrą – a taką ma Bayern bez 50-milionowych wydatków – wtedy mam wystarczająco dużo szans, aby stopniowo rozwijać ten zespół. Stworzyliśmy tu centrum treningowe, gdzie piłkarze mogą bardzo wiele zyskać, a w zamian możemy od nich potem czegoś wymagać. Możemy tutaj dokładnie ustalić co u piłkarza szwankuje i gdzie to poprawić: w wydolności? W technice? Czy w profilu osobistym?

Kiedy został Pan selekcjonerem reprezentacji, to powiedział: Muszę poprawić grę głową u Lukasa Podolskiego, żeby skakał 2cm wyżej, ponieważ może się tak zdarzyć, ze w finale MŚ skoczy 2cm wyżej od przeciwnika i strzeli decydującą bramkę.

Moim zadaniem jest tak poprawić grę pojedynczego piłkarza, abyśmy mogli konkurować z takimi finansowymi gigantami jak Chelsea albo Milan. W pół-finale MŚ przeciwko Włochom w 89 minucie mieliśmy rzut wolny w pobliżu pola karnego. Jeśli wtedy ktoś powiedziałby: Będę strzelał nad murem… Bum bylibyśmy w finale. W takich momentach budżety nie grają roli, w przeciwnym wypadku w ostatnich latach Chelsea zgarnęłaby wszystkie tytuły.

Wielkie gwiazdy chętnie chcą dla siebie wielkich przywilejów.

Integracja takiego piłkarza jak Kaka, może kosztować wiele energii z całego społeczeństwa. Oczywiście kibic się cieszy, ale ja jako trener zawsze miałem tylko jedno ciasto energetyczne do dyspozycji. Jeśli piłkarz chce 30% tego ciasta, to chce otrzymać 30% uwagi, a wtedy reszcie pozostaje tylko 70%.

Za mało.

Pytam: Czy piłkarz poniżej przeciętnej jest dawcą czy biorcą? Jeśli mam za wielu biorców, nawet jeżeli są to najlepsi piłkarze na świecie, to mam problem. Gerd Müller, Pele – to byli dawcy. Gwiazdy muszą być dawcami! Michael Jordan zawsze był pierwszy na treningu i ostatni z niego wychodził.

Czy trenerzy muszą poświęcać więcej czasu na rozwój osobisty zawodnika?

Koniecznie. Definiuję swoją role jako pomocnika. Po MŚ wielu piłkarzy mówiło mi: Dzięki, Jürgen, zrobiłem krok naprzód.

Pana Mantra brzmi: Każdego dnia polepszać grę każdego piłkarza. Franz Beckenbauer był od razu pod wrażeniem. Powiedział: Wreszcie Lahm i Schweinsteiger nauczą się dośrodkowywać lewą nogą.

Dawać impulsy zawodnikom to stały proces. Żaden wieczorem nie może powiedzieć: Dzisiejszy dzień był wspaniały. Nie chodzi tylko o wielkie rzeczy na boisku. Zostaną sprowadzeni ludzie, którzy będą dawać rady piłkarzom z dziedziny finansów i innych. Rezultatem wielu małych środków będzie skuteczniejsza piłka. Z tego powodu jestem pod wrażeniem.

Przed 2004 rokiem nikt nie znam odpowiedzi na pytanie: Dokąd zmierza reprezentacja Niemiec? Pan dostał zadanie, aby pokryć tą białą kartkę. Jak jest w przypadku Bayernu?

Całkiem inaczej. W DFB nie mogłem pracować krok po kroku, musiałem działać szybko, bez kompromisów, to była huśtawka nastrojów. Mieliśmy wtedy dwóch prezydentów, o wszystko się kłócono. W Bayernie pracuję w zdrowym atmosferze. Mam poparcie wszystkich szefów, dobrą drużynę i wszystko się zgadza.

W Bayernie od 30 lat mówi się: Mia san Mia (jesteśmy kim jesteśmy)! Podtrzyma Pan tą mentalność zwycięzców?

Każdy klub, każdy naród potrzebuje tożsamości. FCB już ją ma. Abstrahując od histori, od wielkich piłkarzy mogę przekazać każdemu zagranicznemu zawodnikowi: Po to tu jesteśmy. Chcemy pokazac dominujący i skuteczny styl gry.

Byłaby to odmiana, ponieważ Bayern, przynajmniej w konfrontacji z czołowymi klubami Europy, rzadko pokazuje ofensywny i pewny siebie styl gry.

Chcemy mierzyć się z najlepszymi w Europie, musimy więc grać szybciej, na jeden kontakt, w przeciwnym wypadku napastnicy są pokryci, nie ma do kogo zagrać ostatniego podania i w rezultacie piłka nie znajduje odbiorcy. Nie można przegapić momentu na super podanie do przodu.

Szybkie tempo gry wymaga wielkiej siły fizycznej. Pressing i wychodzenie na pozycje na najwyższej prędkości.

Tego wymagania nie definiuję – definiuje je sama Liga Mistrzów. To kluczowa sprawa dla drużyn narodowych. Trend LM, aby grać systemem 4-5-1 został prawie całkowicie przejęty podczas Mistrzostw Europy. Ja jednak nie podzielam tego trendu. Nie mam ochoty sadzać na ławce dwóch napastników z tria Toni, Klose, Podolski. Poza tym chcę zobaczyć biednych Torresa albo Drogbę, kiedy za parę lat, gdy sami biegają stale z przodu i gorączkowo czekają na podanie.

Która część ciała piłkarza jest najważniejsza? Nogi? Serce? Głowa?

Zakres przygotowania fizycznego jeszcze długo nie zostanie do końca odkryty. U nas w Niemczech w raz z nadejściem marca ogranicza się trening fizyczny, ponieważ istnieje myślenie: Teraz stajemy się powoli zmęczeni. Brednie! Można utrzymać swój poziom nawet pod koniec sezonu, a nawet go jeszcze podwyższyć. Mimo wszystko na końcu często decyduje tylko głowa.- a jej w piłce się nie trenuje. Żadnemu trenerowi się nie wyjaśnia jak ma pracować nad umysłem piłkarza. Nie jesteśmy do tego szkoleni. Jednak, jeśli ja jako trener nie potrafię odczytać piłkarza – wtedy potrzebuję kogoś kto potrafi.

Psychologa sportowego?

Dokładnie. W wykształceniu trenerskim są 4 filary. Technika, taktyka, przygotowanie fizyczne, mentalność. Piątego filaru już nie ma: rozwój osobisty zawodnika. Tym zajmowałem się od 2006 roku. I nad tym chcemy pracować tu w Bayernie. Co musi zrobić piłkarz w 89 minucie, jeśli ja mu nie pomogę? Jeśli nie pokażę Breno albo Sosie jak mają się odnaleźć w naszej kulturze. Także Luca Toni musi uczyć się niemieckiego, bo bez komunikacji zawsze brakuje części układanki. Mimo wszystko można także osiągnąć sukces bez tej jednej części. Możliwe jednak też, że starczy to tylko na wygranie Bundesligi, a LM już nie, a tam przecież chcemy zaistnieć.

Jakie ma Pan plany związane z Podloskim i Schweinsteigerem, którzy odgrywali ważniejszą rolę podczas ME niż ostatnio w klubie?

Obaj przeżyli już bardzo wiele, przejażdżka Rollercosterem, która raz wznosi się na wyżyny, a drugim razem opada na dół. Naszym zadaniem jest przeniesienie ich na następny poziom. Aby to osiągnąć nie będę codziennie klepał ich po plecach, będę także surowo ich sądził. Muszę jednak wiedzieć jak ich zmotywować. To samo tyczy się Jansena i Lahma.

Nadzieje na przyszłość.

Tak, to jest niemiecka generacja między 21, a25 rokiem życia, która ma jeszcze wiele przed sobą, ale jest to droga pełna perspektyw. Musze ją im pokazać: Poldi, Twoim zadaniem jest atakować swoich obydwu konkurentów do gry w przodzie, Basti, ty już wyrobiłeś sobie markę, teraz musisz rozpychać się łokciami. Obydwaj musza być odporni na stres, bardziej stali w formie, żeby krzywa ich wzlotów i upadków powoli stawała się prostą. Mają jednak dopiero 23 i 24 lata.

Jakim systemem chce Pan grać? Z dwoma, czy z jedna „szóstką”? Znowy z „dziesiątką” zaraz za napastnikami co preferował Ottmar Hitzfeld?

Musimy nauczyć się obchodzić z co najmniej dwoma systemami. Będziemy grać 4-4-2 z bombiastą albo płaską linią pomocy. Równolegle do tego musimy trenować alternatywę. A, ze chcemy grać z przynajmniej dwoma napastnikami, ale nie mamy prawdziwych bocznych atakujących, tą alternatywą może być tylko 3-5-2. W Bundeslidze spotkamy się z zespołami, które grają tylko jednym zawodnikiem na szpicy, wtedy nie będę chciał przeciw niemu wystawiać aż 4 obrońców. Wtedy chcę zobaczyć, że także środkowy obrońca potrafi pójść do przodu.

Na pewno chętnie wysłucha tego Lucio.

Lucio, Demichelis, Sagnol – tak doświadczeni piłkarze oczekują, ze także z nimi będą dyskutowane tematy taktyki. Co to znaczy 3-5-2? To, ze skrzydłowi mają wiele pracy (śmiech). Albo kto co robi w 4-4-2? Kto przejmuje jakiego zawodnika? Przy takich dyskusjach zawsze będę szukał wymiany poglądów z zawodnikami.

Kto będzie kapitanem?

Dawca. Osobistość z wartościami. Dużo oczekuję od tej roli, dla mnie będzie to ciągły partner do rozmów. Ale kto to będzie? Proszę, poczekajcie jeszcze trochę.

Robi Pan wiele po to, aby piłkarze dostali także coś dla głowy: Klub oferuje kursy językowe, kąciki czytelnicze i jogę. Jednak w przypadku niepowodzenia wszystkie figurki Buddy mogą wylecieć z Säbener Straße.

To całkowicie normalne. Porażki też przyjdą, a wtedy dostanie się po uszach, że robiłeś coś innego niż przez ostatnie 20 lat. Gdyby nie było Buddy krytycy znaleźliby inne argumenty. Przeżywałem to przez 2 lata w reprezentacji: Każda drobnostka była poddawana osądowi, nawet to, że trenowaliśmy z gumowymi taśmami.

W 2004 kiedy został Pan selekcjonerem Niemcy były na szarym końcu Europy w rozwoju gospodarczym, panował klimat lamentu i zwlekania. Pan sam opowiada się za przeciwieństwem: za amerykańskim stylem życia, za wiarą i wielkimi celami. Jak postrzega Pan dziś swoją ojczyznę?

Powstała świadomość, aby kierować się ku szczytowi. Także w piłce nożnej chcemy konkurować z najlepszymi na świecie. W dalszym ciągu jest trochę pracy do nadrobienia w dziedzinie taktyki i musimy cały czas szukać talentów. Wyjaśniać im, że w sporcie koncentrujemy się zawsze na jutrzejszym dniu, nie wczorajszym. Kiedy jest się wielkim sportowcem, nie ma czasu na odpoczynek, niezależnie czy to po dobrych czy złych momentach.

Nawet po finale ME?

Jeśli zostalibyśmy mistrzami Europy, byłoby jeszcze trudniej dotrzeć do piłkarzy, ponieważ ich otoczenie jest często zakompleksione i nie realne, więc na piłkarzy wywiera wrażenie tylko świat zewnętrzny. Fatalne w piłce nożnej jest, że nie ma na to wykształcenia. W wieku 18 lat piłkarz zostaje zawodowcem i nikt mu nie wyjaśni jak obchodzić się z mediami, ze sponsorami? Jak odkładać pieniądze? Jak odróżnić fałszywych przyjaciół od tych prawdziwych?

Wysłuchuje Pan młodych piłkarzy?

Jeśli mam argumenty i odpowiedzi, wtedy mnie rozumieją. Dziś mamy do czynienia z generacją, która chce wiedzieć co należy zrobić. Im należy dokładnie wyjaśnić po co jest ta jednostka treningowa: Dziś potrzebujemy treningu na poprawę szybkości, do centralny układ nerwowy przystosuje się do tego dopiero jeśli będziemy to powtarzali przez 4, 5 dni. Dzisiejsza generacja ma pytania do wszystkiego.

Stereotypowo mówi się o niej: Null-Bock-Generation.

Przeciwieństwo tego jest poprawne. Piłkarze dziś chcą się uczyć, chcą definiować jasne cele. Jednemu pomaga się kiedy uczy się go języka obcego, dla innego pomocna będzie nauka gry na gitarze. Jako trener mam 24 piłkarzy, w których muszę zainwestować wiele tygodni, aby dowiedzieć się czego każdy z nich potrzebuje. Ale dokładnie to sprawia mi radość. A jeśli przy tym zdobyte zostaną tytuły to świetnie.

A jeśli ich nie będzie…

…moja osoba zostanie poddana osądowi i wcześniej czy później stracę pracę. Mogę żyć z takim ryzykiem…

W 1997 roku, kiedy odchodził Pan z Monachium gorzko podsumował okres tam spędzony: Nie pasuję tutaj. Dlaczego dziś jest inaczej?

Jako rodzina bardzo dobrze czuliśmy się wtedy w Monachium. Dziś mamy nową konstelację, z zarządem, który jest całkowicie za mną. Nie byłem wtedy w pozycji decydenta. Po to przez dziesięć lat zbierałem wiedzę. Byłem w klubach koszykarskich takich jak: Los Angeles Lakers, Phoenix Suns, byłem w Brazyli, uczestniczyłem w kongresach trenerskich.

W czasie kiedy był Pan selekcjonerem, nie zrezygnował z mieszkania w Kalifornii, co przyniosło wiele nieprzyjemności. Teraz Pańska rodzina niebawem pojawi się w Monachium.

Kiedy zadzwonił Kalle Rummenigge, zapytałem Debbie (żona Klinsmanna): Możesz sobie wyobrazić powrót do Monachium? Odpowiedziała spontanicznie: Tak! Dla nas jako rodziny jest to nowa konstelacja z dziećmi. Ale to miasto daje ci wszystkie możliwości, aby wychować je międzynarodowo. Będzie ciekawie, gdy dzieci uczyć się będą niemieckiego. Co prawda rozumieją ten język, ale mówią po angielsku. Zawsze powtarzałem: Chcę mieć drużynę, która ma dużo do powiedzenia w Europie. Pozstało wtedy tylko dziesięciu: 4ech Anglików, 3ech Włochów, 2óch Hiszpanów – i FC Bayern.

Ostatnio w Bayernie jest stały rytuał: Menedżer Uli Hoeneß pił na dzień przed meczem z Ottmarem Hitzfeldem butelkę czerwonego wina. Będzie Pan kontynuował ten obyczaj?

Nie. Co prawda będę przed meczami rozmawiał z Ulim i od czasu do czasu wypiję kieliszek wina. Ale nie w każdy piątek.

Źródło: sueddeutsche.de

Źródło:

Komentarze

REKLAMA
Trwa wczytywanie komentarzy...