Kilka dni temu ukazał się kolejny magazyn klubowy „51”. Tym razem kibice FCB mogli w nim znaleźć obszerny wywiad z liderem środka pola Bayernu, czyli Kimmichem.
Joshua Kimmich odniósł się do wielu różnych tematów związanych nie tylko z Bayernem, ale i również swoim życiem prywatnym oraz karierą zawodową. Pomocnik nie ukrywa, iż z wielką przyjemnością pojawia się przy Saebener Strasse, ale mimo wszystko jego nastrój jest zależny od wyniku poprzedniego spotkania.
− Uwielbiam przychodzić na Saebener Strasse, choć to zawsze zależne od wyniku poprzedniego meczu. Jeśli wygraliśmy, jestem w dobrym nastroju do następnego meczu. Kiedy przegrywamy, nastrój jest gorszy. Wtedy ciągle myślę o tym, co musimy zrobić lepiej − powiedział Kimmich.
− Odkąd urodziła się nam dwójka dzieci, najważniejsze jest szczęście rodzinne, ale kiedy jadę na Saebener Strasse, to przestawiam się na piłkę. Nawiasem mówiąc, były momenty, kiedy odnosiliśmy sukcesy, a mimo to nie chodziłem codziennie na treningi z czystą radością − mówił dalej.
− Same zwycięstwa i tytuły nie dają szczęścia, sam to zauważyłem. To także wiele wspólnego z drużyną, moimi kolegami i trenerem. Najlepszą rzeczą dla mnie w Bayernie jest to, że naprawdę lubię to, co robimy tutaj każdego dnia. Razem z innymi - razem z przyjaciółmi − dodał.
Joshua Kimmich przyznał również, że zdobycie Ligi Mistrzów w 2020 roku w Lizbonie, było wyjątkowym doświadczeniem, zaś kluczem do osiągnięcia tak wielkiego sukcesu było przede wszystkim to, jak wszyscy się traktowali i szanowali w zespole.
− Szczerze mówiąc, nie sądziłem, że można tego doświadczyć na tak wysokim poziomie zawodowym. Nasz tytuł w Lidze Mistrzów był szczególną konstelacją. Za 30 lat razem z chłopakami nadal będziemy sobie mówić: „Pamiętasz, jak wtedy było?”. Sposób, w jaki traktowaliśmy siebie nawzajem, był z pewnością kluczem do naszego sukcesu. Nie mamy w zespole żadnych cieniasów, nikt nie dba tylko o siebie i nie gra tylko dla własnych celów − podsumował Joshua Kimmich.
Komentarze