Philipp Lahm debiutował w reprezentacji u Rudiego Völlera, z nim pojechał na mistrzostwa Europy w 2004 roku, ale to Klinsmann zmienił go w takiego piłkarza, jakiego znamy dzisiaj. Kazał myśleć o atakowaniu równie często jak o grze w obronie, czekał cierpliwie, gdy Lahm przez ponad rok leczył kontuzję. Trzymał dla niego miejsce w drużynie na mistrzostwa świata, bo jeśli Niemcy mieli przestać się kojarzyć z nudą i wymęczonymi zwycięstwami, to takiego obrońcy nie mogło zabraknąć w składzie.
Klinsmann mówi do niego Paolo, bo Maldini był idolem Lahma z dzieciństwa, ale jeśli styl gry Niemca kogoś przypomina, to raczej Roberta Carlosa. Obrońcę, który czasami ma problemy w pojedynkach blisko własnego pola karnego, ale w najlepszych latach kariery był bezcenny w ataku. Od Maldiniego Lahm jest o głowę niższy, wzrostem pasowałby bardziej do reprezentacji Hiszpanii, choć nawet tam w obronie grają potężniejsi od niego.
Piłkarz Bayernu ma tylko 170 cm wzrostu i jest tak lekki, że gdy przed mistrzostwami reprezentanci Niemiec zostawiali na pamiątkę swoje odciski stóp na promenadzie niedaleko hotelu w Asconie, Philippa koledzy musieli docisnąć z góry, bo w pierwszej próbie zostawił tylko niewyraźny ślad. Jest w niemieckiej drużynie jeszcze niższy piłkarz Piotr Trochowski, ale lżejszy od Lahma był w Euro 2008 tylko Rosjanin Dmitrij Torbiński.
Z dzieciństwa pamięta ciągłe żarty z niepozornego wzrostu, czasami niewybredne. Z Bayernu został odesłany w 2003 roku na dwa sezony do VfB Stuttgart, bo szefowie klubu uznali, że nie ma szans w walce o miejsce w składzie z Bixente Lizarazu. To bolało. Lahm przyszedł do Bayernu jako 11-latek, wcześniej uczył się futbolu w klubie z monachijskiej dzielnicy Gern, gdzie pani Daniela Lahm prowadzi grupy młodzieżowe, a jej mąż Roland gra w drużynie oldbojów.
Ich syn pod wieloma względami nie pasuje do Bayernu nazywanego FC Hollywood. Ubiera się zwyczajnie, samochód służy mu do jeżdżenia, a nie udowadniania czegokolwiek, nie zapewnia Bildowi cytatów. Wszystko co ma, zdobył pracą. W reprezentacji też nie jest już tylko maskotką i najlepszym pingpongistą obok Arne Friedricha. Jest wśród tych piłkarzy, z którymi Löw konsultuje decyzje, wymienia się go wśród kandydatów do przejęcia opaski kapitana po Ballacku. I bez niej czuje się spełniony. "Mam 24 lata, za sobą ponad 40 meczów w reprezentacji. Grałem w mistrzostwach świata, dwa razy w mistrzostwach Europy".
Niemiecki obrońca jest ulubieńcem nie tylko piłkarskich kibiców. Wysokie notowania ma też u organizacji charytatywnych i... homoseksualistów.
Ci ostatni pokochali go szczególnie po tym, gdy wystąpił na okładce gejowskiego pisma "Front".
Co zrobić, jeśli chcesz zorganizować akcję charytatywną lub społeczną kampanię i potrzebujesz kogoś znanego, żeby cię poparł? Zgłoś się do Philippa Lahma. On raczej nie odmówi. Jak twierdzą niemieccy dziennikarze, to zdecydowanie najbardziej sympatyczny gracz reprezentacji, otwarty i przyjacielski względem innych.
Bohater półfinału mistrzostw Europy we wrześniu przyjedzie do Polski, by odebrać nagrodę przyznaną mu przez... homoseksualistów.
Philipp Lahm (25 l.) został wyróżniony przez organizację o nazwie Grupa Gejów Trójkąta Weimarskiego, zrzeszającą homoseksualistów z Francji, Niemiec i Polski. 20 września w Warszawie obrońca reprezentacji Niemiec otrzyma nagrodę TOLERANTIA 2008. Przedstawiciele środowisk gejowskich docenili to, że Lahm głośno wypowiadał się w obronie ich praw.
żródło: wp.pl
przesłał: Alfredo
Źródło:
Komentarze