Lipiec 2017, pierwsze mecze sparingowe, przygotowania Bayernu Monachium do nowego sezonu postępują z dnia na dzień. Już za dwa dni Telekom Cup i pojedynek z TSG 1899 Hoffenheim.
Zaraz po turnieju, Bawarczycy udadzą się na tournée po Azji, by tam szlifować formę przed nadchodzącym sezonem Bundesligi. Już wiemy, że Arjen Robben nie będzie w stanie pojechać razem z drużyną na zgrupowanie do Chin. Z kolei w składzie znajdą się nowi gracze tacy jak – Tolisso czy James. Cały czas czekaliśmy na zapowiedziany przez zarząd „granat” transferowy w wykonaniu Bayernu i od 11 lipca mamy w ekipie Carlo Ancelottiego reprezentanta Kolumbii, gwiazdę mundialu 2014, byłego gracza Realu Madryt – Jamesa Rodrigueza. Pytanie tylko, czy to ten „właściwy” zakup, by w końcu zdobyć upragnioną Champions League, o którą bezskutecznie walczymy od 2013 roku. Można się trochę czepiać, co do „potrzeby” kolejnego pomocnika. Wciąż należy pamiętać o tym, że duet Robbery jest „wiekowy”, mimo tego, że poprzedni sezon z pewnością mogą zaliczyć do udanych. Bayern musi mieć na uwadze wzmocnienie skrzydeł, gdyż właśnie ten system najbardziej odpowiadał Mistrzowi Niemiec. Sukces z 2013 zawdzięczamy sile skrzydłowych i szybkiej grze piłką, bez potrzeby procentowego posiadania futbolówki przez 90 minut. Może czas wrócić do korzeni? Nie będę rozpisywał się na ten temat (odsyłam do tekstu z poprzedniego tygodnia – A dlaczego nie 3-5-2?), tam była poruszana kwestia ustawienia i optymalnego wykorzystania obecnego składu do jak najlepszej gry, może właśnie w tym tkwi problem.
Przybycie Jamesa to z pewnością wzmocnienie, przy czym odmłodzenie składu (Kolumbijczyk skończył dopiero 26 lat). Chciałbym żeby była to podobna sytuacja do tej, kiedy Arjen Robben przychodził na Allianz Arena, właśnie z Realu Madryt. Wtedy kompletnie nie szło mu w La Liga, a w drużynie Gwiazdy Południa „odrodził” się na nowo jako piłkarz. Wszystko w głowie i nogach Jamesa, wierzę, że odbuduje się przy Carlo Ancelottim na niemieckiej ziemi. Trudno jednak stwierdzić, czy Uli Hoeness i spółka planują jeszcze jakieś wzmocnienia w bieżącym okienku. Wciąż nie doczekaliśmy się konkurencji dla Roberta Lewandowskiego, a wiemy, że Polak też może doznać kontuzji, co pokazał Der Klassiker przed spotkaniem z Królewskimi, w ramach Ligi Mistrzów. Może Bayern pokusiłby się o w miarę młodego napastnika, a nie „emeryta”, który jest wystarczający, co najwyżej na Puchar Niemiec. To będzie ważny sezon z perspektywy kibica Bayernu. Będziemy mieli odpowiedź, jak wygląda zespół po Lahmie i Alonso. Jednak, gdy się zastanowić, to wydaje mi się, że kluczowe będzie odejście Robbery. Przed Carletto sporo pracy, a przede wszystkim duże wyzwanie, by ponownie wyprowadzić drużynę na mistrzowski tor w Europie.
Jeszcze dzisiaj Karl-Heinz Rummenigge dał do zrozumienia, że okres zakupowy w Europie jeszcze się nie skończył, więc „prawdopodobnie” Bawarczycy nie wykluczają dalszych transferów, ale jak będzie w praktyce nie wiadomo. Zawsze lepiej, gdy kadra jest kompletna przed wszelkimi sparingami, turniejami, gdzie drużyna może się poznać, nowi gracze wkomponować w taktykę. W końcu Kalle zapowiedział w przerwie wakacyjnej, że zamierza zmontować ekipę, która może liczyć się w walce o Puchar Mistrzów. Bayern to z pewnością jeden z faworytów w nadchodzących rozgrywkach, ale dobrze byłoby mieć coś do powiedzenia w Lidze Mistrzów i nie martwić się o wyjściową jedenastkę w kluczowych momentach. Czekamy na dyspozycję FCB podczas turnieju Telekom oraz pobytu w Chinach.
MB
Komentarze