DieRoten.pl
REKLAMA

REKLAMA

Okiem kibica Arsenalu - wywiad z Sebastianem Czarneckim, cz. I

fot. s

Pierwsza część wywiadu z  Sebastianem Czarneckim - współpracującym z Przeglądem Sportowym felietonistą telewizji Sportklub, a zarazem redaktorem Kanonierzy.com oraz współtwórcą bloga Highbury.pl.

REKLAMA

szajbi: Stereotypowo Arsenal jest utożsamiany z drużyną pięknie grających młodzieniaszków, którzy jednak w ważnych momentach zawodzą i „wymiękają”. Dlaczego tym razem ma być inaczej?

Sebastian Czarnecki: W ostatnich latach Arsenal był bardzo dziwną drużyną. Albo fatalnie zaczynał sezon, by potem fantastycznie go kończyć, albo zaczynał z wysokiego "c", a potem nie wytrzymywał tempa na ostatniej prostej. Przed obecnym sezonem w londyńskiej drużynie zaszło wiele zmian. Arsene Wenger w końcu sięgnął głębiej do portfela i ściągnął gwiazdę światowego formatu, jaką niewątpliwie jest Mesut Özil. Czy Niemiec był wtedy potrzebny Arsenalowi czy nie, można tutaj dywagować przez wiele godzin. Transfer ten jednak pokazał ludziom, że Wenger wciąż mierzy wysoko, że wciąż chce dla tej drużyny jak najlepiej i pragnie, by "Kanonierzy" wrócili na szczyt. Przyjście Özila dało potężnego kopa zawodnikom, którzy uwierzyli, że to może być ten rok. Znacznie lepiej spisywali się w meczach z rywalami ze środka tabeli, byli skoncentrowani od początku do końca w większości meczów i nie tracili aż tak głupich bramek. Czy Arsenal wymięknie przed starciem z Bayernem? Na pewno się go nie przestraszy, mentalnie jest już gotowy na pojedynki z drużynami z absolutnego topu, do których jak najbardziej zaliczają się Bawarczycy. Pytanie tylko, czy starczy im umiejętności czysto technicznych. Przełom lutego i marca to okres, w którym "Kanonierzy" muszą potwierdzić całemu światu swoją siłę, gdyż czeka na nich już rozpoczęty maraton ze świetnymi przeciwnikami. Po klęsce z Liverpoolem i remisie z Manchesterem United londyńczycy znowu zmierzyli się z drużyną "The Reds" i zdołali ją wyeliminować z Pucharu Anglii. Było to ważne zwycięstwo zwłaszcza pod względem psychologicznym, gdyż już zaraz czeka na nich kolejny ciężki przeciwnik. Arsenal nie gra już tak widowisko jak przed kilkoma laty, nie czaruje, ale jest za to bardziej konsekwentny w swoich poczynaniach. Drużyna ta na pewno jest bardziej dojrzała niż przed rokiem i może się postawić Bayernowi. Z jakim skutkiem? Tego już nie wiemy.

- Ostatnimi czasy drużyny niemieckie Kanonierom nie leżą - w zeszłorocznej edycji Champions League najpierw Schalke wyprzedziło Arsenal w fazie grupowej, a potem Bayern wyrzucił chłopców Wengera z rozgrywek. W tej edycji z pierwszego miejsca w grupie awansowała Borussia. Niemiecki kompleks?

- To prawda, Arsenal w ostatnich latach często mierzył się z niemieckimi drużynami, ale warto tutaj zauważyć, że w starciach tych zawodził wyłącznie na własnym stadionie. Porażki 0-2 z Schalke, 1-3 z Bayernem i 1-2 z Borussią na Emirates Stadium na pewno nie są wynikami, którymi można się pochwalić, nawet biorąc pod uwagę, z jak klasowymi drużynami mamy do czynienia - swój obiekt powinno traktować się jak twierdzę i każdemu rywalowi uniemożliwić jej zdobycie. O wiele inaczej sytuacja wyglądała, kiedy Arsenal wyjeżdżał właśnie do Niemiec, gdzie spisywał się... zupełnie inaczej. Remis 2-2 z "Górnikami", Wygrana 2-0 na Allianz Arena, która zaszokowała cały piłkarski świat, a także 1-0 z dortmundczykami. Uważam więc, że choć Arsenal był w ostatecznym rozrachunku gorszy we wszystkich tych trzech dwumeczach, to nie ma sensu mówić o niemieckim kompleksie, jeżeli drużyna tak dobrze radziła sobie na terenie tego kraju. Nazwałbym to raczej niemieckim kompleksem Emirates Stadium.

REKLAMA

– W jaki więc sposób Arsenal teraz postara się ów „niemiecki kompleks Emirates Stadium" przełamać? Czym Kanonierzy mogą zaskoczyć Bayern? Czego mają obawiać się Bawarczycy?

- Przede wszystkim drużynę nie sparaliżuje już strach, jak to miało miejsce przed rokiem na tym samym etapie sezonu. Wówczas mecz z Bayernem był prawdziwym wyzwaniem, spotkaniem z drużyną z absolutnego topu, w momencie prawdziwej zniżki formy drużyny z północnego Londynu. "Kanonierzy" nie podołali temu wyzwaniu, ale później znakomicie odpowiedzieli w rewanżu na Allianz Arena. I choć nie awansowali do kolejnej fazy, to do Londynu wrócili z twarzą i wiarą we własne umiejętności - od tego momentu przecież w Arsenalu wiodło się jeszcze lepiej, do końca sezonu nie przegrał żadnego meczu i zagwarantował sobie udział w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów. Siłą "The Gunners" będzie przede wszystkim ta wiara mentalna w to, że jeżeli raz udało im się już pokonać Bayern, i to na jego własnym podwórku, to dlaczego mieliby tego nie dokonać drugi raz? Myślę, że tutaj siłą Arsenalu może być właśnie ta wiara w siebie, a nie umiejętności czysto techniczne, bo tych momentami brakuje. Londyńczycy mają zbyt dużo mankamentów w swojej drużynie, by walczyć z Bayernem jak równy z równym i na pewno nie podejdą do tego meczu z nastawieniem na strzelaninę. Podobnie sytuacja miała przecież trzy lata temu, kiedy "Kanonierzy" podejmowali na swoim terenie Barcelonę w latach swej największej świetności. Choć Arsenal miał wiele braków, to umiejętnie je zatuszował, inteligentnie przystąpił do tego meczu i wygrał 2-1 po w zasadzie dwóch akcjach. Spodziewajmy się więc Arsenalu spokojnego, skoncentrowanego od początku do końca i czekającego na swoje okazje, by zaatakować.

- Jakie jeszcze konkretnie mankamenty i słabości poza wspomnianymi przez Ciebie umiejętnościami czysto technicznymi Arsenal musi zatuszować? I czy Gibbs i Sagna mają wystarczającą jakość, żeby zatrzymać duet Robben – Goetze? A w rewanżu być może także Ribery'ego?

REKLAMA

- Największym problemem Arsenalu jest w tym momencie pozycja wysuniętego napastnika. Olivier Giroud zaczął sezon wyśmienicie, czym zaskoczył wielu fanów, jednak z czasem było coraz gorzej i wrócił na swój przeciętny poziom. Nie można zarzucić mu pracowitości i woli walki, bo naprawdę zostawia na boisku całe swoje serce i stara się jak najlepiej przysłużyć drużynie, ale od zawodnika na jego pozycji oczekuje się przede wszystkim bramek, a ten ich po prostu nie gwarantuje. Jego styl gry byłby bardziej owocny, gdyby za swoimi plecami miał niskiego i filigranowego napastnika, kogoś w stylu Sergio Aguero (chodzi mi oczywiście o typ piłkarza, a nie o konkretnie tego zawodnika, jego transfer na Emirates Stadium jest przecież niemożliwy), ale tak się oczywiście nie stanie. Jako osamotniony napastnik jest momentami bezużyteczny, choć miewa też mecze genialne. To zawodnik bardzo chimeryczny, ale obecnie jest w fatalnej formie, a brak jakiegokolwiek zmiennika na tej pozycji w ogóle tej sytuacji nie poprawia. Co do boków obrony w Arsenalu, są one solidne jak na ligę angielską, ale czy duet Sagna-Gibbs wystarczy na najlepszych zawodników nie tylko Bundesligi, ale i Europy? Ciężko to orzec. Największe problemy będzie miał zwłaszcza Anglik, który bardzo często zapędza się do ofensywy, przez co potem gubi krycie i zostawia luki w obronie. O Sagnę jestem natomiast spokojny, w swojej najlepszej dyspozycji to najlepszy prawy obrońca ligi, którym przecież aż trzykrotnie już zostawał. To zawodnik bardzo zdyscyplinowany taktycznie i świetnie gra przede wszystkim w defensywie. Jeżeli ktoś może zatrzymać Goetzego czy Robbena, to właśnie on, choć na pewno będzie nie będzie miał z nimi łatwo, to przecież genialni piłkarze. Bayern powinien więc skupić się na atakowaniu swoją prawą flanką, gdyż o wiele łatwiej będzie ograć Kierana niż Bacary'ego. Gdzie widzę jeszcze braki? W środku pomocy pod nieobecność Aarona Ramseya. Mathieu Flamini jak dotąd zawodził w meczach z tymi najsilniejszymi rywalami, a Mikel Arteta (zawieszony w pierwszym meczu) całkowicie zgubił formie i spisuje się wręcz tragicznie. Nie pomagają też wahania formy Cazorli, Podolskiego i Özila, którzy potrafią zagrać raz fenomenalnie, a zaraz później bardzo przeciętnie lub po prostu słabo. W takich meczach jak ten z Bayernem potrzebni będą zawodnicy w swojej najlepszej dyspozycji, bo jeżeli ktoś nie będzie miał swojego dobrego dnia, to może się to źle skończyć.

Źródło:
szajbi

Komentarze

REKLAMA
Trwa wczytywanie komentarzy...