Bawarczycy rozbili u siebie FC Kaiserslautern 4:0 (1:0), mimo że na niemal wszystkich pozycjach zagrali zmiennicy. Bramki na wagę awansu strzelili Claudio Pizarro (12., 58.) oraz noszący kapitańską opaskę Arjen Robben (49., 88.). Bayern od początku narzucił swój styl gry co udowadniał kolejnymi bramkami. Na uznanie zasługuje zarówno wynik, jak i pełen zaangażowania styl zespołu, w którym ważną rolę odegrał 18-letni Emre Can, swoje pięć groszy dorzucił również grający przez kilkanaście minut rówieśnik Emre, Mitchell Weiser.
W spotkaniu na Allianz Arena zagrało tylko dwóch zawodników, którzy wystąpili w przegranym spotkaniu z Bayerem Leverkusen, Jerome Boateng i David Alaba. Na bramce debiut w oficjalnym meczu trykocie FCB zaliczył Tom Starke. Na bokach obrony zagrali dwaj zmiennicy Rafinha oraz Diego Contento. W środku duet stoperów tworzyli Boateng z Javim Martinezem. W środku pola Jupp Heynckes postawił na Anatolija Tymoschuka i Emre Cana. Przed nimi w ofesnywie szaleli David Alaba, Xherdan Shaqiri oraz kapitan zespołu Arjen Robben. Na szpicy zagrał doświadczony Claudio Pizarro.
Bawarczycy od pierwszych minut atakowali jednak nie mogli znaleźć swojego rytmu. W 8. minucie gorąco zrobiło się pod bramką Starke, lecz strzał Mohamadou Idrissou był niecelny. W odpowiedzi gospodarze wyprowadzili zabójczy atak. Robben wypuścił prostopadle Pizarro, a ten w sytuacji sam na sam strzelił idealnie przy długim słupku (11.). Ciągła wymienność pozycji między tercetem ofensywnym FCB oraz odważne dryblingi Emre Cana siały zament w defensywie Czerwonych Diabłów. Do przerwy wynik nie uległ zmianie.
Tuż po rozpoczęciu drugiej części spotkania Arjen Robben po podaniu od Pizarro podwyższył na 2:0 (49.). Bayern dalej napierał, a po dośrodkowaniu Shaqiri'ego z rzutu wolnego gola zdobył znowu Peruwiańczyk (58.). Wynik spotkania ustalił Robben tuż przed końcem spotkania (88.). Wynik mógł być jeszcze okazalszy. Chwilę przed zdobyciem decydującej bramki Weiser dośrdkował w pole karne. Shaqiri rzucił się szczupakiem i trafił do siatki. Sędzia nie uznał jednak bramki, gdyż według liniowego Szwajcar był na spalonym. Powtórki pokazały, że arbitrowie popełnili jeden z nielicznych błędów w tym spotkaniu.
Komentarze