Lukas Podolski na dłużej może zasiąść na ławce rezerwowych Bayernu Monachium - donosi "Bild". Mimo iż reprezentant Niemiec zdobył jedną z bramek w sobotnim meczu ligowym z Arminią Bielefeld (3:1) to po spotkaniu podpadł trenerowi Juergenowi Klinsmannowi. "Bild" śledził urodzonego w Polsce piłkarza od momentu zakończenia meczu na Allianz-Arena. Okazuje się, że Poldi prosto ze stadionu wyruszył w kierunku Oberhausen na galę boksu zawodowego. Tam właśnie w obronie mistrzowskiego tytułu walczył jego przyjaciel, Felix Sturm, oczywiście wygrywając. Jakież zdziwienie musiało się pojawić na twarzy Klinsmanna, kiedy transmitująca galę stacja ZDF pokazała Podolskiego na trybunach, a potem na ringu, kiedy gratulował swojemu koledze.
- To jest mój czas wolny, podczas którego mogę robić, co mi się tylko podoba - mówi z przekonaniem Podolski, choć chyba zapomniał o dyscyplinie, jaką preferuje szkoleniowiec Bayernu.
Klinsmann kładzie duży nacisk na regenerację po meczach, tym bardziej, że kolejnego dnia, w niedzielny poranek, przewidział zajęcia treningowe. Jak odnotował "Bild", Podolski opuścił galę ok. godz. 1:30, a do Monachium wrócił w godzinach porannych, podczas gdy trening rozpoczynał się o 10:00. Jest niemal pewne, że przez ten incydent Podolski na dłużej będzie grzał ławę, a już na pewno nie może liczyć na przychylność szkoleniowca przy wystawianiu składu na spotkanie Ligi Mistrzów z Fiorentiną.
Źródło:
Komentarze