Za nami sezon 2010/2011. Bawarczycy, na pewno za udany uważać go nie mogą. Zawiedli na wszystkich frontach. Zero pucharów, zero specjalnych osiągnięć. Jedynie korona króla strzelców dla Mario Gomeza jest jakimś sukcesem. Jednak to bardzo małe pocieszenie, wszyscy liczyli na więcej.
W lidze klub z Bawarii zajął trzecie miejsce. Jak na możliwości rekordowego mistrza Niemiec nie jest to za dużo. Tą porażkę można jeszcze w pewnym stopniu usprawiedliwić. Jakie jest to usprawiedliwienie? Odpowiedz jest prosta: kontuzje! Bayern przez cały sezon był osłabiony. Jeden zawodnik wracał do składu, drugi z niego wypadał. Jedyną osobą w tym sezonie, która rozegrała wszystkie mecze był Philipp Lahm. Sezon Bayern zaczynał bez Robbena, który kontuzji nabawił się jeszcze przed Mistrzostwami Świata. Zagrał na nich mimo dość poważnego urazu. Wiadomo było, że nie wróci szybciej niż w styczniu. Ivica Olić także nie grał od początku sezonu. U niego sytuacja była jeszcze gorsza. Problemy z kolanem i 0 rozegranych meczy w tym sezonie. Kilka meczy Bundesligi a kontuzje łapie drugi skrzydłowy – Franck Ribery. Kolejny potężny cios dla klubu. Bez swoich skrzydłowych, bez środkowego napastnika, czy może być gorzej? Może! Później kontuzję złapał Klose. Czy ta kontuzja do końca była taka zła? Nie powiedział bym. Nikomu nie życzę źle, ale dzięki temu, że wyleciał Miro do składu wskoczył Gomez. Zagrał trzy mecze i okazało się, że chłopak nie jest taki zły jak wszyscy mówili. Swojego miejsca w składzie nie oddał aż do końca sezonu. Lepsze widoki pojawiły się w styczniu. Zdrowy Ribery, zdrowy Robben, zdrowy Klose. Jednak nie było tak różowo. Bawarczycy cały czas nie potrafili zagrać tego co w zeszłym sezonie. Kulminacją tego był „Czarny tydzień”. W sobotę 26 lutego porażka z BVB, 2 marca odpadnięcie z LM, a 5 marca porażka z Hanoverem. Wtedy mistrzostwo powiedziało pa pa! Na koniec sezonu gra wyglądała już trochę lepiej. Trzy wysokie zwycięstwa w nie złym stylu. Jednak żeby coś osiągnąć było za późno. Tak jak drużyna zagrała w meczu z Leverkusen czy St. Pauli powinna grać przez cały sezon.
Liga Mistrzów była jeszcze większą porażką. O ile faza grupowa przebiegała dobrze ( nie licząc porażki z Romą), to 1/8 finału okazała się nie do przejścia. To nie ma już żadnej wymówki. Wszyscy byli zdrowi (pomijając Olicia). Nikt nie czuł się źle. W pierwszym meczu nie było źle. Wygrana 0:1 po bardzo wyrównanym pojedynku. Drugie spotkanie okazało się jednak kompletną klapą. Porażka 3:2 dająca w dwumeczu wynik 3:3, który premiował Inter (więcej bramek strzelonych na wyjeździe). Cztery dni przed tym meczem Bayern przegrał w lidze z Borrusią Dortmund. Czy to tak zdeprymowało zespół? Tego się raczej nigdy nie dowiemy.
Jeżeli chodzi o puchar to sprawa była prosta. Wszystko szło gładko aż do półfinału. Tam Bayern spotkał się z Schalke. Mecz nie należał do ciekawych bramka w 15 minucie przez Raula ustawiła spotkanie. Po tym golu Schalke się tylko broniło. Utrzymali ten wynik do końca. W meczu udział wzięli wszyscy najważniejsi piłkarze z Robbenem i Riberym na czele. Jedak nawet to nie pomogło.
Ten sezon Bayern może uznać za totalną klapę. Nic nie wygrali, nic nie zdobyli. Jednak teraz trzeba spojrzeć z optymizmem w przyszłość. Wiadomo że do zespołu w lecie dołączy Manuel Neuer, kilka innych transferów też jest w drodze. Miejmy nadzieję, że w przyszłym sezonie będziemy mieli więcej szczęścia!
Komentarze