DieRoten.pl
REKLAMA

REKLAMA

Przegląd konkurencji - Bundesliga

fot. Mat. prasowe

Końcówka roku to zazwyczaj czas podsumowań. Bez wątpienia dla nas – fanów Bayernu – był to fantastyczny rok. Ale nie o tym będę pisał. Nie będę też pisał o naszych perspektywach na najbliższe lata – mówiło się o nich / pisało ostatnimi czasy wystarczająco wiele. W końcu nawet wybitnie elokwentny coach Jacek Gmoch stwierdził, że jego zdaniem zdominujemy europejski futbol na lata (btw - też macie wrażenie, że jak nas jeszcze rok – dwa lata temu nie doceniano, tak teraz zrobiono z nas herosów nad herosami?). Czy tak będzie – pożyjemy zobaczymy. Wspiąć się na szczyt to jedno, a utrzymać na nim – drugie. Spaść z wyżyn łatwo – ot, Milan, Liverpool, Inter…

REKLAMA

Do rzeczy jednak. Bundesliga to nie tylko Bayern. W moim felietonie skupię się na tym, jak wyglądają nasi najgroźniejsi rywale w walce o paterę – jaką prezentują jakość, jakie mają perspektywy na przyszłość. I jak się to ma do Gwiazdy Południa. Nie zapominajmy – bez wielkiej Borussi nie byłoby wielkiego Bayernu. Wbrew pozorom te dwa przegrane lata dały nam bardzo wiele. Westfalczycy podrażnili uśpionego kolosa, a gdy kolos już się rozbudził, to zaczął zmiatać każdego, kogo tylko napotkał na swojej drodze. Teraz zaś kolos nie może znów „przysnąć”. Pomagać mu w tym mają pozostałe zespoły z czołówki Bundesligi. One mają wymuszać na Bayernie konsekwentne wzmacnianie się, podnoszenie poziomu sportowego, marketingowego, finansowego etc. Taka – można by rzec – zdrowa konkurencja. I to o niej będzie ten artykuł.

 

Borussia Dortmund

Jak już napisałem – klub, któremu wiele zawdzięczamy. Kto wie, czy gdyby na arenie krajowej nie pojawiła się silna Borussia, to dalej nie miałby miejsca scenariusz pt.: „zdobywamy mistrzostwo i nie wzmacniamy się – nasz kryzys wykorzystują rywale, a mistrzostwo „przypadkowo” trafia do Stuttgartu, Wolfsburga, czy innego jednorocznego tworu - robimy trzy transfery i odzyskujemy mistrzostwo” - i tak w kółko, a na arenie międzynarodowej sny o potędze, ale jakości brak. Borussia ten „łańcuszek” przerwała i wymogła na nas, żebyśmy wzmacniali się konsekwentnie. Jakie są efekty, każdy widzi. W tym sensie „pomógł” też traumatyczny finał z Chelsea – czy gdybyśmy wygrali, Zarząd „szarpnąłby się” np. na transfer Martineza za 40 baniek? Wątpliwe…

REKLAMA

Jak wygląda obecnie zespół Kloppa? To bardzo silna ekipa. Miejsce w tabeli nie do końca oddaje rzeczywistą jego siłę. Nie zapominajmy, że żółto – czarni zmagali się z istną plagą kontuzji. Sami są sobie w dużej mierze winni, że nie mają odpowiednich rezerw, ale zauważmy, że jak chełpimy się naszą potężną i szeroką kadrą, tak gdyby wypali nam podstawowi stoperzy oraz Javi, to mielibyśmy naprawdę spory problem z obsadą środka defensywy (DvB i „nowy stoper” Contento?). W każdym razie wydaje się, że w obecnym sezonie Borussia może być już tylko silniejsza. Jak silny team z Dortmundu by nie był, zdaje się, że nie może nam zagrozić w tegorocznych rozgrywkach Bundesligi – daleki jestem od przyznawania nam już teraz Mistrzostwa, ale nasza przewaga nad BVB jako głównym kontrkandydatem jest po prostu ogromna i nie sądzę, byśmy ją roztrwonili.

Zdecydowanie ciekawiej i bardziej złożenie przedstawia się kwestia perspektyw BVB na najbliższe lata. Ekipa z Dortmundu nie jest już europejskim kopciuszkiem – ten status straciła bezpowrotnie po zeszłorocznym europejskim tournée, gdzie eliminowała rzekomych potentatów (Real), marzących o byciu potentatami (MC) i czarnych koni rozgrywek (Szachtar, Malaga). Sama Borussia na pewno potentatem nie jest, ale chce takowym zostać – marzy się jej bycie klubem z najwyższej półki - takim jak Real, Bayern, Barcelona, czy Manchester United. Pytanie tylko, na ile to realne. Ww. potęgi budowały swoją pozycję przez lata. Borussia dopiero w zeszłym roku zaistniała na arenie międzynarodowej. Zarówno ekonomicznie, jak i marketingowo Borussia jest silna, ale jednak dość znacząco ustępuje pola gigantom europejskiego futbolu i nie stać jej na kontrakty rzędu 8-10 mln euro za sezon. Problemem wcale nie jest wydanie 20 – 30 milionów na transfer zawodnika, BVB stać na to. Problemem jest przekonanie takowego rozchwytywanego piłkarza, żeby wybrał grę na SIP za mniejsze pieniądze, zamiast gry na Bernabeu, Etihad Stadium itd. za większe. To nie przypadek, że Borussia tak długo nie mogła znaleźć następcy Goetze. Wydaje się, że w perspektywie najbliższym 3 – 5 lat BVB nie zdoła nadrobić różnicy dzielącej jej od najpotężniejszych europejskiego futbolu. Borussia musi działać więc inaczej niż Real, czy Bayern. Nie stać jej na coroczne zakupy zawodników po 70 mln euro zusammen (ale już jeden solidny transfer za 20 – 30 mln i kilka mniejszych zakupów są jak najbardziej w jej zasięgu) i przede wszystkim na płacenie wysokich kontraktów. W tym sensie Borussia jeszcze przez pewien czas musi pozostać klubem „przelotowym”, a nie „docelowym” – musi tanio kupować i drogo sprzedawać oraz jednocześnie osiągać sukcesy na arenie międzynarodowej, by wypracować sobie taką sytuację finansową i renomę sportową, by móc zrównać się z najlepszymi. Tylko czy to możliwe? Po sezonie odchodzi Lewandowski – za darmo. Klauzulę odstępnego ma Reus, a w 2015 roku kończy się kontrakt Gundoganowi. Obawiam się, że może mieć miejsce „efekt domina” i rozpocznie się masowy exodus zawodników z Dortmundu. W tym kontekście bardzo ważna jest więc tegoroczna wiosna w Lidze Mistrzów oraz letnie okienko transferowe. Jeżeli Borussia dotrze do półfinału Champions League, ściągnie klasowego następcę RL9 oraz dokona sensownych wzmocnień, to być może czołowi zawodnicy uznają, że warto zostać, a nie szukać szczęścia w Anglii/Hiszpanii/Monachium. Osłabienie Borussi paradoksalnie wcale nie jest na rękę Bayernowi. Liga stałaby się wówczas teatrem jednej drużyny, która nie miałaby specjalnej motywacji, żeby się wzmacniać. Silna Borussia gwarantuje, że Uli i Karl nie będą skąpić pieniędzy na transfery i że będziemy musieli ciągle się wzmacniać oraz nie spoczniemy na laurach. Pod tym względem w naszym interesie jest więc, by wicemistrzowie Niemiec zdołali zatrzymać swoje gwiazdy.

Schalke

REKLAMA

Bardzo ciekawy, ale zarazem bardzo dziwny klub – pełen sprzeczności. Z jednej strony mają kilku znakomitych zawodników, którzy gwarantują jakość potrzebną do gry o najwyższe cele (Draxler, Farfan, Hoewedes, Papadopoulos, Huntelaar), z drugiej na kilku pozycjach straszy wyrwa niespotykana wręcz w zespołach mających tak wysokie aspiracje (dramatycznie słabi defensywni pomocnicy, brak klasowego bramkarza i prawego obrońcy). Co zresztą dziwne, ostatnio Schalke wolało wzmacniać wszystkie inne pozycje, niż te, gdzie braki były najbardziej widoczne (ze szczególnym upodobaniem do ściągania ofensywnych pomocników – Obasi, Barnetta, Bastos, Raffael, Boateng, Goretzka, Clemens – to z ostatnich dwóch lat). Teraz ma się to zmienić, choć jeśli skończy się na zawodnikach pokroju naszego Jana Kirchhoffa, czy Fabiana Giefera, to nie wróżę tej drużynie „wejścia na wyższy level”. Co jednak musi się w S04 podobać, to to, że potrafią za grosze pozyskać znakomitych młodych piłkarzy / wydobyć ich z rezerw (Papadopoulos, Goretzka, Meyer, Draxler). Kwestią czasu jest, kiedy ta młodzież „odpali” i zacznie grać na miarę potencjału. A gdy zacznie, Schalke może być naprawdę groźne. Kto zresztą wie – być może kiedyś któreś z cudownych dzieci z Gelsenkirchen przywdzieje monachijski trykot? Prawdę powiedziawszy nie miałbym nic przeciwko. Schalke nie jest i raczej w najbliższym czasie nie będzie europejskim potentatem. Klub ma spore (jak na realia Bundesligi gigantyczne wręcz) długi i zdaje się, że będzie starał się pozyskiwać zawodników z wolnych kontraktów / za grosze (Sidney Sam?), od czasu do czasu ściągając jednak jakąś gwiazdę (vide Boateng). To chyba zresztą słuszna droga dla tego klubu. Bayernowi „pomagają” animozje na linii Gelsenkirchen – Dortmund oraz dobre relacje monachijskich bossów z Zarządem die Koningsblauen. To może się w przyszłości przydać – i to zdecydowanie szybciej niż wielu z nas myśli.

Bayer Leverkusen

Troszkę „bezpłciowy” klub. Awansują do CL – ok, fajnie, awansują do Ligi Europy – tragedii nie ma, nie awansują nigdzie – będzie się przynajmniej można skupić na lidze. Klub bez większych ambicji, ale budowany bardzo konsekwentnie i mądrze - choć raczej nie grozi im powrót do lat świetności, gdy grali w finale Ligi Mistrzów. Robią dobry biznes – co roku, bądź co dwa lata odchodzą od nich największe gwiazdy (ostatnio Vidal, czy Schurrle, następny do wyjazdu jest Lars Bender), ale mimo wszystko zdołają uzupełnić straty, kupując za relatywnie niewielkie pieniądze godnych następców i mniej więcej zachowując poziom sportowy. Bardzo dobry klub na rozwój młodych talentów – pod tym względem posłanie tam Emre Cana było właściwym ruchem (można zastanawiać się, czy lepszą formą byłoby nie byłoby wypożyczenia – jak Kroosa - a nie definitywny transfer z prawem odkupu). Zdaje się, że w najbliższych latach co roku będą w top 5 Bundesligi, ale też ciężko uważać, by nagle stali naszym głównym rywalem w walce o Mistrzostwo Niemiec. Ich obecny „status” sportowy im odpowiada. Filozofia budowy drużyny – również. Nie zanosi się więc na zmiany.

Kto jeszcze?

Potencjał ma Wolfsburg. Są tam naprawdę duże pieniądze, jest też kilku ciekawych zawodników (Rodriguez, Gustavo, Diego, Arnold, Olić). Niestety, polityka transferowa Wolfsburga pozostawia wiele do życzenia. Wręcz koncertowo rozmontowano mistrzowski zespół z sezonu 2008/2009 (oddani za bezcen znakomici Grafite i nasz wychowanek – Misimović), za spore kwoty kupowano piłkarzy, którzy okazywali się totalnymi niewypałami transferowymi (Kjaer – 12 mln, Obafemi Martins – 10,5 mln, Giovanni Sio – 5,8 mln, Dost – 7 mln, Perisic – 8 mln, Timm Klose – 6 mln). Teraz niby mają kupować za mniejsze pieniądze, ale rozsądniej. Co z tego wyjdzie, to się jeszcze okaże. Aspiracje klubu są spore, możliwości również. Ale tak już w przeszłości bywało. A wielkiego Wolfsburga – poza krótki epizodem z tercetem Dzeko – Grafite – Misimović – póki co nie uświadczyliśmy. Czemu tym razem miałoby być inaczej? Czy trener Hecking gwarantuje sukcesy? Nie sądzę.

REKLAMA

Ostatnią drużyną, która jako – tako może namieszać w czołówce Bundesligi jest Borussia Moenchengladbach. Próżno tam szukać wielkich nazwisk (czy aby Dante grając w tym klubie też się w ten obraz nie wpisywał?), ale jest to zespół budowany mądrze i konsekwentnie. Ich letnie transfery – Raffael i Max Kruse – to bez wątpienia objawienia ligi. Jeśli do tego dodać znakomitego Arango i młodych – zdolnych ter Stegena, Hermanna, Xhakę i Nordveita, to otrzymamy naprawdę ciekawy team. Aczkolwiek nie wydaje się, żeby w najblizszych latach włączył się on do walki o paterę. Mogą być mocni, solidni i... tylko tyle.

Źródło:
szajbi

Komentarze

REKLAMA
Trwa wczytywanie komentarzy...