Pierwszy sezon Renato Sanchesa w Bayernie Monachium małymi krokami zbliża się do końca. Portugalczyk jest świadomy swojej obecnej sytuacji, ale ma również pewność, że jego czas jeszcze nadejdzie.
Portugalczyk w obecnym sezonie ligowym spędził na boisku jedynie 397 minut. Z pewnością nie jest to sytuacja, z której jakikolwiek piłkarz byłby zadowolony. Szczególnie taki, którym jeszcze kilka miesięcy temu zachwycał się cały piłkarski świat.
Każdy piłkarz chce grać, to kompletnie normalne. Rozwiązaniem nie jest poddanie się, ale kontynuowanie pracy wiedząc, że mój moment nadejdzie. Wierzę w moje wysiłki i z tego powodu nie czuję, że moja sytuacja się pogarsza. Tylko jedenastu zawodników może grać i będę pracował do momentu aż otrzymam szansę. Wiedziałem, że będzie ciężko. To wszystko jest kwestią integracji w tym miejscu - powiedział Sanches.
Pomocnik Bayernu, który z powodu przeziębienia nie znajdzie się w kadrze na mecz z Schalke, wypowiedział się również na temat swojej relacji z Carlo Ancelottim i kolegami z drużyny.
Moje stosunki z Carlo Ancelottim są dobre, bardzo dobre. Rozmawia ze mną, wyjaśnia mi co muszę poprawić. Myślę, że spotkam się z jego oczekiwaniami i dotrę do miejsca, w którym on chce bym był. Są w drużynie ludzie, z którymi dogaduje się bardzo dobrze. Thiago, Rafinha, Douglas Costa i Javi Martinez, ale także Franck Ribery i David Alaba - są starsi i powiedzieli, że jak będę czegoś potrzebował, to mam po prostu spytać - dodał.
Renato nie ukrywa, że podoba mu się sposób życia w Niemczech. Możliwość wyjścia na spacer lub na obiad bez jednoczesnego "ataku" ze strony fanów jest jedną z głównych zalet Monachium. Piłkarz poruszył również temat powodu swoich przenosin do Bayernu.
Ludzie mnie rozpoznają, ale Niemcy są spokojni. Nie zbliżają się do nas jak w Portugalii. Z każdym dniem, który tu spędzam, czuję się lepszym graczem. Kto nie chciałby grać w Bayernie Monachium? Są jedną z najlepszych drużyn na świecie, jeśli nie najlepszą - zakończył.
Komentarze