Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski, zegarek i wreszcie kontuzja kolana w trakcie meczu eliminacji przyszłorocznych mistrzostw świata z Andorą. Robert Lewandowski nie ma łatwo w ostatnim czasie.
Zaledwie tydzień temu kapitan reprezentacji Polski, napastnik Bayernu Monachium i zarazem najlepszy obecnie piłkarz na świecie otrzymał odznaczenie od prezydenta za dotychczasowe zasługi dla sportu. Jeszcze przed oficjalną informacją w tej sprawie, pojawiły się głosy krytyki i zarzuty w stronę Lewandowskiego – „jak w dobie pandemii i trudnej sytuacji w Polsce, może się włączać w wojnę polityczną”. Ciężko w ogóle odpowiedzieć na tego typu zarzuty, ale czołowy sportowiec w kraju i człowiek, który wspiął się na wyżyny światowego futbolu nie mógł nie słyszeć tych słów. Pomijając preferencje polityczne i indywidualne poglądy, kapitan drużyny narodowej i symbol polskiej piłki ostatniej dekady otrzymał nagrodę czy się to komuś podoba, czy nie. Robert Lewandowski przyjął odznaczenie, ale w polskiej opinii publicznej kolejny raz zawrzało i trzeba było sprowadzić wszystko na grunt polityczny. Jeszcze nie opadł kurz po wizycie u prezydenta, a już pojawiła się „zegarkowa afera”, podobna do tej z Igą Świątek. Tak się docenia sportowców, którzy w swoich dyscyplinach sprawili, że są czołowymi postaciami, reprezentującymi swój kraj.
Odznaczenie czy wypominanie drogiego zegarka to nie był koniec dyskusji wokół napastnika Bayernu, mimo że centrum obecnych wydarzeń stanowi kadra Paulo Sousy, walcząca o awans na Mundial w Katarze. I znów osią sporu jest kapitan reprezentacji Polski Robert Lewandowski. W Budapeszcie ratuje remis po szalonym meczu z Węgrami. Wszystko jest w porządku, „Lewy” kolejny raz pokazuje, jak ważnym ogniwem jest w drużynie narodowej. Dalej na tapecie półamatorzy z Andory, gdzie liczba mieszkańców jest mniejsza od tej w Grudziądzu. Biało-czerwoni wygrywają różnicą trzech bramek, a dwie z nich zdobywa Lewandowski, który na ostatnie kilka minut musi opuścić boisko z powodu kontuzji. Jeszcze po meczu selekcjoner potwierdza, że Polak „odczuwał ból w kolanie”. Diagnoza kolejnego dnia: „uszkodzenie więzadła pobocznego prawego kolana […] Leczenie tego typu kontuzji z reguły trwa od 5 do 10 dni. W związku z tym Robert Lewandowski wróci do klubu, gdzie będzie przechodził dalszą rehabilitację”. Polscy „eksperci” i przedstawiciele mediów od razu wiedzieli co jest dobre dla kapitana kadry, a co nie. Z kim powinien grać, a z kim lepiej nie. Co mógł zrobić Paulo Sousa, a czego nie zrobił. I tak się zaczęło.
Patrząc z perspektywy kariery Lewandowskiego po przeprowadzce do Bundesligi i grze dla Borussii Dortmund czy Bayernu Monachium, zawsze starał się robić wszystko by pomóc swojej drużynie, bez względu na okoliczności. Od razu na myśli przychodzi półfinał Ligi Mistrzów z Barceloną w 2015 roku, kiedy napastnik Bawarczyków po wstrząśnieniu mózgu w „Der Klassiker” musiał występować w masce, chroniącej kości twarzy. Mógł przecież zakomunikować Guardioli, że nie jest w stanie. Myślę, że nikt nie robiłby z tego wtedy sensacji. Teraz, gdy w perspektywie jest wyjazd na Wembley i mecz ze zdecydowanym faworytem, optyka się zmieniła. Lewandowski już opuścił zgrupowanie i dalsze leczenie przejdzie w klubie. „Po co Sousa go wystawiał na takiego przeciwnika jak Andorę?”, „To się musiało tak skończyć” i jeszcze wiele innych barwnych porównań i komunikatów. Dlaczego najlepszy zawodnik na świecie, zwycięzca plebiscytu FIFA i kapitan reprezentacji zagrał w meczu z niżej notowanym przeciwnikiem w ramach el. MŚ? Bo jest piłkarzem? Bo znając jego podejście do kariery i ambicję, chciał zagrać i pomóc kolegom z drużyny. Chyba nikt nie wyobraża sobie braku Lewandowskiego na Łazienkowskiej i ewentualnej wpadce przed wyjazdem do Anglii… To dopiero byłby medialny armagedon. Nikt nie dopuszcza myśli, że Polska mogłaby stracić punkty ze 151. drużyną w rankingu FIFA. Czy w przypadku absencji Lewandowskiego podopieczni trenera Sousy byliby w stanie sobie poradzić. Pewnie spokojnie daliby radę, ale w przypadku rywalizacji o wyjazd na MŚ takich błędów nie można popełnić. Nie można ryzykować - nawet z Andorą.
***
Napastnik Bayernu zapewne opuści najbliższe spotkanie z RB Lipsk, choć jeszcze nic nie jest pewne. Nawet Cristiano Ronaldo, ostoja drużyna Portugalii zaliczył komplet minut w ostatnich meczach kadry, choćby w towarzyskiej potyczce z… Andorą. Na swoim koncie ma także pełny występ przeciwko Azerbejdżanowi i drużynie z Luksemburga. Ronaldo, jeden z najlepszych piłkarzy w historii tej dyscypliny. Na Półwyspie Iberyjskim nikt nie miesza z błotem Fernando Santosa i nie robi z tego afery. Ryzyko kontuzji jest wliczone w futbol, a patrząc na Lewandowskiego, był pierwszym, który palił się do gry przeciwko Andorze. Jak zwykle, wiele hałasu o nic.
MB
Komentarze