Artykuł jest długi, więc rozbiję go na dwie części. Dziś – transfery Borussi i Bayernu, jutro – reszty zespołów Bundesligi.
Równo z wybiciem godziny 18.00 zimowe okienko transferowe w Bundeslidze A.D. 2014 przeszło do historii. Najciekawiej było… na początku i na końcu. Poza tym działo się raczej niewiele. To już nieomal pewna reguła (nie tylko zresztą niemiecka), że duże transakcje przeprowadzane są latem, a zimą kluby dokonują jedynie drobnych uzupełnień swoich kadr.
Hitem zimowego okienka transferowego w Niemczech było zakontraktowanie przez Bayern Roberta Lewandowskiego – z tym że to niejako transakcja „z opóźnioną datą realizacji”, albowiem dortmundzki snajper na Allianz Arena zawita dopiero latem, po wygaśnięciu kontraktu. Borussia niby wiedziała, ze Robert odejdzie, tajemnicą poliszynela był również wybór kierunku - ale jednak mam wrażenie (czytając internetowe fora fanów BVB), że ten transfer Dortmund zabolał. Nie aż tak jak zdrada diamentu w koronie – wychowanka Mario Goetze – to oczywiste, ale mimo wszystko był to pewien pokaz siły Bayernu i zarazem bezradności Borussii. Pięknie pogrywała sobie Borussia z Bayernem przez dwa lata, kibicowały jej całe Niemcy i Polska, ale monachijski gigant wrócił na szczyt. I to z przerażającą siłą, demolując Europę i Bundesligę.
Zabrała się więc Borussia za szukanie następcy. Jednego ze styczniowych wieczorów Bild doniósł: Borussia blisko pozyskania napastnika! Wśród fanów ruszyła giełda nazwisk: Costa, Benteke, Volland, Mitroglou, Dżeko… A tu niespodzianka – pan, którego nie spodziewał się absolutnie nikt. Klub z Zagłębia Ruhry, lubujący się zresztą w ściąganiu zawodników o nader skomplikowanych imionach i nazwiskach (prawdziwy popis latem 2013 r. – Sokratis Papastathopoulos, Pierre-Emerick Aubameyang i Henrikh Mkhitaryan – sprawdziłem dwa razy przed opublikowaniem tekstu, czy aby dobrze napisałem) pozyskał Dong - Wona Ji. Nomen omen – też transakcja „z opóźnionym zapłonem”, na stałe do Dortmundu rezerwowy Sunderlandu przeniesie się dopiero po zakończeniu sezonu. Ale na Signal Iduna Park Koreańczyk pokazał się już w styczniu. I nie mam tu na myśli jego prezentacji w żółto – czarnym trykocie. Wśród powszechnych utyskiwań fanów BVB na to, kogo Zarząd im ściągnął zamiast wymarzonych Dżeko, Vollandów etc., wypożyczony na wiosnę do Augsburga piłkarz zdobył przeciwko Borussi gola na wagę jednego punktu dla swojej ekipy. I lamentów jakby nagle nieco mniej. Tegoż samego popołudnia kontuzji nabawił się Kuba Błaszczykowski. Czy Borussia ściągnie zastępcę? Znowu giełda nazwisk. Może Lewis Holtby? Nie, tym razem zupełny no-name nawet dla bardzo zaangażowanych fanów – Milos Jojić, 21 – latek z Partizana Belgrad. Obserwowały go także Juventus, Inter, Milan i Leverkusen. Nowy Kagawa? Pożyjemy, zobaczymy. Co ciekawe, Serb to wielki fan… Bayernu Monachium. Z pewnością nie przysporzy mu to popularności w Dortmundzie. I jeszcze jeden transfer związany z BVB. Jak donosi bardzo dobrze poinformowany w kręgach Bundesligi Bild, od lata w pierwszej linii zespołu Kloppa ma atakować napastnik Herthy Berlin – Adrian Ramos. To może być dobry i ciekawy transfer. Ale pod jednym warunkiem. Albo inaczej - pytanie jest tylko jedno – czy ma być to następca Lewandowskiego i westfalski numer jeden, czy jednak tylko zastępstwo dla napastnika większego formatu, który wyląduje w Dortmundzie? Dla dobra Bundesligi i rywalizacji, oby druga spośród opcji. A przecież przed Dortmundem bodaj najtrudniejsze transferowe lato od wielu sezonów – jak (i kim) przekonać Reusa i Gundogana, żeby zostali? Borussia to już nie kopciuszek, który może tanim kosztem i po cichu się wzmacniać. Gwiazdy się rozpychają, chcą więcej. Panta rhei, czasy się zmieniły… Tu trzeba działać. Stanowczo i zdecydowanie.
Prawdopodobnie blisko Bayernu jest także Sebastian Rode. Tak przynajmniej twierdzi monachijski TZ. Tyle tylko, że owa bulwarówka informowała już o „definitywnych transferach” do Bayernu chociażby Aguero, van der Vaarta, van der Wiela, Sneijdera, czy Dżeko. Ostatecznie żaden z wyżej wymienionych do Monachium nie zawitał. Swoją drogą – taka alternatywna bawarska „jedenastka TZ” mogłaby wyglądać bardzo ciekawie. Letnie przejście Rode potwierdza także Bild, a na Transfermarkt jest aż 94%, więc zdaje się, że coś jest jednak na rzeczy (pasjonująca zabawa w sprawdzanie procencików, nieprawdaż? Może ktoś napisze pracę pt.: „Transfermarkt jako rynek spekulacyjny”?). Pytanie tylko, gdzie Rode ma grać. Konkurencja w bawarskim środku pola jest piekielnie mocna, o trzy miejsca już teraz rywalizują Lahm, Schweinsteiger, Kroos, Martinez, Thiago, Goetze i Muller (część może grać także na innych pozycjach). Gdzie tu miejsce dla eks-reprezentanta niemieckich młodzieżówek? I czy aby nie skończy jak Jan Kirchhoff, który po pół roku pobytu w Monachium, okraszonym astronomiczną wręcz liczbą minut spędzonych na boisku (łącznie 155 na wszystkich frontach), powędrował na wypożyczenie do Schalke?
Odnośnie Schalke…
Dokończenie jutro ;)
Komentarze