Do niedawna wydawało się, że Bayern długo jeszcze nie pobije swojego rekordu transferowego, ale na początku lipca klub ze stolicy Bawarii za rekordowe jak na FCB i Bundesligę 80 milionów euro pozyskał Lucasa Hernandeza.
Niewykluczone jednak, że w najbliższym czasie, czy też miesiącach klub ze stolicy Bawarii po raz kolejny pobije swój rekord. Jak się pewnie domyślacie mowa jest o Leroyu Sane, który może kosztować mistrzów Niemiec więcej niż 100 milionów euro (przed kontuzją mówiło się nawet o 145 milionach euro).
W niedawnym wywiadzie dla "Euro am Sonntag" na temat wydatków Bayernu wypowiedział się prezydent Uli Hoeness, który przyznał wprost, że kilka lat temu z pewnością nie wydałby na jednego zawodnika kwoty rzędu stu milionów euro. Niemiec nie ukrywa także, że brak w Bundeslidze takich klubów jak Hamburger SV, czy chociażby VfB Stuttgart jest dramatem.
– Jeśli trzy lata temu spytalibyście mnie, czy Bayern kiedykolwiek wyda na zawodnika 100 milionów euro, to powiedziałbym po prostu nie. Teraz jednak byśmy się nad tym zastanowili (w przypadku Sane - przyp. red.) – powiedział Hoeness.
– To dramat, że HSV, Stuttgartu i Norymbergi nie ma w Bundeslidze. Jeśli mielibyśmy te drużyny w lidze, to byłaby ona ciekawsza i popularniejsza. Często problemem jest zarządzanie... – mówił dalej.
Podczas rozmowy z dziennikarzem Uliego poproszono także o kilka słów na temat zysków z tytułu praw telewizyjnych. Hoeness ma nadzieję, że pewnego dnia do Bundesligi wkroczą takie wielkie firmy jak chociażby Amazon i Netflix.
– Może pewnego dnia Amazon, Apple, Disney, Google lub Netflix wejdą w biznes. Kiedy odkryją futbol, to będziemy mówić o innych sumach, pół miliarda, miliard. Osiągniemy wtedy limity, których dziś nie możemy sobie wyobrazić – dodał Niemiec.
– Prawa TV w Anglii robią różnicę. Choć w Bayernie osiągnęliśmy rekordowy obrót 700 milionów euro, to rozpoczniemy sezon z 200 milionowym deficytem za Manchesterem United – podsumował Hoeness.
Komentarze