W wywiadzie dla „Sport Bild Online“ Uli Hoeness ostrzega konkurencję z Schalke i Werderu, przed przedwczesną radością i dodaje jednak z powagą – presja staje się coraz większa,
Sport Bild Online: Panie Hoeness, start Bayernu w rundę wiosenna jest kopią tego z rundy jesiennej. Czy z nowym rokiem nie miał się skończyć okres ochronny w Bayernie?
Uli Hoeness: Oczywiście, że było to dla nas ciosem, którego na początku wcale nie przewidyśmy. Jednak nie jest tak, że teraz będę się niepokoił, że będę się bał nieudanego zakończenia sezonu. Nie jestem skłonny zmienić nasze plany odnośnie obecnego sezonu. Sytuacja byłaby inną, gdyby na boisku wybuchł chaos. Przypominam, że kilka lat temu przegraliśmy w meczy z Schalke 1:5. Wtedy należało się zastanowić, a następne pół roku okazało się katastrofą.
Sport Bild Online: Pański trener widzi sprawę inaczej i bije już na alarm....
Uli Hoeness: Jeśli grozi nam oddalenie się od szczytu tabeli, to nie można złożyć ręce i powiedzieć: wszystko będzie dobrze. Nie ma wątpliwości, że presja się zwiększy. Musimy być tego świadomi. Jednak ja jeszcze nigdy się nie poddałem. Nie mogę zapomnieć, że pod wodzą Udo Latteka na trzy kolejki przed końcem sezonu trąciliśmy 5 punktów do lidera, a wtedy przecież aktualna była jeszcze „reguła dwóch punktów”. Na koniec sezonu zostaliśmy jednak mistrzem! Dlatego tez i teraz powiem: Poddam się dopiero wtedy, gdy nie będziemy mieli matematycznie szans na mistrzostwo. Na pewno ani chwilę wcześniej.
Sport Bild Online: Jakim sposobem jest Pan tak pewny, że wszystko się ułoży?
Uli Hoeness: Poczekamy jeszcze sześć, może osiem tygodni i dopiero wtedy, dokonamy podsumowania. Jeśli na początku marca, będziemy mieli za sobą mecze z Realem, to będziemy mogli powiedzieć, gdzie w mistrzostwie jesteśmy.
Sport Bild Online: Jeśli Bayern nie obroni tytułu, to minie się ze sportowymi calami wyznaczonymi na ten sezon. Jednak, jeśli wasz zespół nie zakwalifikuje się do LM, to będzie wielkim problemem finansowy.
Uli Hoeness: No i? Nie widzę tego aż tak dramatycznie. Tak naprawdę o tym jeszcze nie myślę. Pierwsza runda Ligi Mistrzów jest u nas zawsze w planach, również w przypadku konieczności przejścia kwalifikacji.
Sport Bild Online: W drużynie dało się zauważyć małe załamanie. Ofensywa i defensywa zarzucały sobie nawzajem winę za porażkę.
Uli Hoeness: Ja również nie miałem miłego weekendu. Po porażce, takiej jak z BVB, nikt nie jest zadowolony. Mieliśmy dobre przygotowania z dobrymi wynikami również w meczach. Każdy liczył na trzy punkty. Jest chyba sprawą jasną, że w drużynie panuje nastrój niezadowolenia.
Sport Bild Online: czy do jutra, przed zakończeniem okna transferowego możliwy jest jeszcze jakiś ekspresowy transfer?
Uli Hoeness: Nie odczuwamy takiej potrzeby. Jest to niestety rok, jakiego się obawialiśmy. Odchodzą Salihamidzic i Scholl, Jensa Jeremiesa i Bixente Lizarazu już nie ma. Nie możemy dokonać przebudowy na siłę. Traktuję naszą drużyna jak firmę. Tu w grę wchodzi sukces długoterminowy. Jeśli Daimler-Benz, przez dwa lata nie osiąga sukcesów, to przecież nie kończą z budowaniem aut. Oni zaciskają zęby i mówią: teraz damy czadu.
Sport Bild Online: Czy wzmocnienie nie jest szybko potrzebne po tym, jak Deisler ogłosił zakończenie kariery?
Uli Hoeness: Do samego końca walczyliśmy o kilku zawodników. Jednak dobrych zawodników kluby oddają dopiero na zakończenie sezonu, gdy mogą bez nich planować. Jednego piłkarza chcieliśmy koniecznie ściągnąć, ale nam się nie udało. Nie dlatego, że piłkarz tego nie chciał, a dlatego, że jego klub powiedział: najwcześniej 1 lipca. Jednak nie traktowaliśmy tego jako wyjście awaryjne, ale jako inwestycje w przyszłość.
Sport Bild Online: Pański kolega z zarządu, Karl-Heinz Rummenigge, mówi o przebudowie drużyny, którą napędzić mają młodzi, niemieccy piłkarze.
Uli Hoeness: Staramy się zbudować dobra drużynę. U nas zawsze szczególną uwagę zwraca się na Niemców. Jednak, jeśli niemiecki rynek nie wystarcza, należy szukać wzmocnień za granicą. Jeśli spojrzeć na nasze dotychczasowe transfery, to można zauważyć pewną równowagę.
Dla sportbild.de wywiad przeprowadził Christian Falk, tłumaczył Michał Jeziorny.
Źródło:
Komentarze