Od 2006 roku Mark van Bommel gra dla FC Bayernu i przeżył z nim wiele wzlotów i upadków. W poniższym wywiadzie dowiemy także czegoś na temat Marka i jego stosunku do FC Bayernu jak i wrócimy wspomnieniami do jego gry w Barcelonie.
Panie van Bommel zasadniczo ta rozmowa miała się już odbyć 4 listopada po meczu z Bordeaux. Co od tego czasu wydarzyło się w FC Bayernie.
Mark van Bommel: (śmiejąc się) „Wygraliśmy wiele spotkań”.
Niektóre nawet w bardzo imponującym stylu. Dlaczego tak późno?
Mark van Bommel: „Od samego początku wiedzieliśmy co potrafimy. To była tylko kwestia czasy by to przenieść na boisko. Zazwyczaj w drużynie ma się dwóch, trzech zawodników, którzy przez dłuższy okres czasu nie są w stanie grac na swoim najwyższym poziomie. My natomiast mieliśmy nawet ośmiu takich zawodników w tej rundzie i wtedy nie da się wygrywać spotkań”.
Jorg Butt powiedział po wygranej w Turynie, że nie był zaskoczony grą zespołu.
Mark van Bommel: „Mnie też ona nie zaskoczyła. Wiedzieliśmy, że popełniamy błędy. Najważniejsze jest, ze w tak ważnym meczu rozwiązał się supeł”.
Czy była jakaś kluczowa sytuacja, która się do tego wszystkiego przyczyniła?
Mark van Bommel: „Coroczne posiedzenie. Mowy jakie wygłosili Karl-Heinz Rummenigge, Uli Hoeness oraz Franz Beckenbauer były strasznie pozytywne i to w tak złym dla nas czasie. Ogólnie atmosfera była pozytywna i odbyło się to bez przelewu krwi. Tego nikt się nie spodziewał i właśnie to ukazało co tak naprawdę tkwi w tej drużynie. Zgromadzenie to było znaczącym sygnałem dla tych wszystkich, którzy pracują dla FC Bayernu”.
Czy drużyna musiała się najpierw odnaleźć?
Mark van Bommel: „Dostaliśmy nowego trenera, który miał nowe idee. Wielu zawodników nie było przyzwyczajonych do tego, że trener tak myśli o piłce. Louis van Gall jest Holendrem. W Niemczech żyje ponad 80 mln ludzi, a w Holandii tylko 16 mln. W Holandii trzeba obrać inne drogi kreowania piłkarzy, trzeba być innowacyjnym, inaczej nie ma się szans. Louis van Gall próbował nam przekazać swoja własną myśl szkoleniową. Schweinsteiger na przykład gra ostatnio rewelacyjnie. Nie można też zapomnieć, ze mieliśmy wielu kontuzjowanych. Olic, Ribery, Robben, Toni, Demichelis, Klose i ja. Mecz z Juventusem był spotkaniem, które potwierdziło to, ze wiemy o co chodzi trenerowi”.
Jednak trochę to trwało zanim drużyna znalazła dla siebie idealne ustawienie. Na początku było 4-4-2 w rombie. Potem zatrudniono Robbena i grano 4-3-3 co nawet nieźle wychodziło. Teraz znów jest 4-4-2 z podwójną ‘6’, a co będzie jak Robben i Ribery będą mogli grac od początku?
Mark van Bommel: „W każdym systemie wiedzieliśmy co mamy robić, tylko z realizacją było trochę gorzej. Ale w każdym z tych ustawień mieliśmy także dobre mecze. Taktykę trzeba układać pod zawodników jakich ma się do dyspozycji. Jeśli grają Ribery i Robben to każdemu w głowie świta ustawienie 4-3-3 bo ta dwójka to rewelacyjni skrzydłowi. Ale z Arjenem i Franckiem możemy zagrać również 4-4-2 z podwójną ‘6’. Wtedy gdy my będziemy posiadać piłkę to będzie to raczej 4-2-4, a gdy rywale to wracamy do 4-4-2”.
Obojętnie jaki system ale jednego gracza nigdy nie może brakować – Marka van Bommela. Trener powiedział: „mój kapitan gra zawsze”. Czy to plus czy też minus? – z jednej strony swoboda, a z drugiej trzeba ciągle coś udowadniać.
Mark van Bommel: „Jako kapitan odczuwam oczywiście dodatkową presję. Ale to już jest wpisane w ta rolę. Jeśli ja zagram źle, a drużyna i tak wygra to wtedy jestem zadowolony. Nie rusza mnie to czy dostaję po meczu notę 5 czy też 3. Nawet jeśli ktoś zagra wiele niecelnych podań, a na boisku stoi dobrze i potrafi wydać odpowiednie komendy to też bardzo pomaga zespołowi”.
Jak w ogóle został pan kapitanem u van Gaala?
Mark van Bommel: „W okresie przygotowawczym trener nie dawał żadnych sygnałów w moja stronę. Dopiero dzień przed spotkaniem pucharowym z Neckarelz podszedł on do mnie i zapytał czy nie chcę zostać jego kapitanem”.
On pana zapytał?
Mark van Bommel: „Tak. On nie powiedział: ‘ty nim będziesz’, on zapytał".
I co pan odpowiedział?
Mark van Bommel: „Ze z wielką przyjemnością. Ale to nie znaczy, że jako kapitan każdego dnia jestem w biurze trenera. Mamy pięciu czy sześciu zawodników w szatni, którzy maja coś do powiedzenia. To co tam się dzieje nie może wyjść poza – to wszystko jest tajemnicą. A ta piątka czy szóstka liderów robi wszystko by i tak zostało”.
Kim sa ci zawodnicy?
Mark van Bommel: „Obym teraz nikogo nie zapomniał. Schweinsteiger, Klose, Lahm, Butt. Również Ribery, Toni oraz Gomez”.
Czy to zaszczyt być dla pana kapitanem czy też czasem niewygodna odpowiedzialność?
Mark van Bommel: „Nie, to naprawdę wielki zaszczyt dla mnie. Byłem pięć lat kapitanem w Eindhoven, a teraz drugi rok w FC Bayernie – jednym z największych klubów na świecie. To czyni mnie naprawdę dumnym. Oczywiście jako kapitan muszę czasem robić nieprzyjemne rzeczy. Trzeba mówić bez ogródek. Ale ja nawet nie będąc kapitanem często to robiłem. Sukces drużyny stoi ponad wszystkim. Jeśli widzę, ze coś nie gra to mówię o tym. To wszystko jest akceptowane do czasu gdy nie zacznie się robić z tego jakiegoś show”.
W FC Bayernie miał pan w 4 sezonach pięciu trenerów i pięć różnych filozofii piłkarskich.
Mark van Bommel: „Bayern Monachium to nie łatwy klub. Jeśli się odnosi sukcesy to jest to najnormalniejszą rzeczą na świecie. Jeśli nie, to pojawiają się media z tłumem ludzi. Gdy ktoś chce grac w Bayernie to musi być gotowy i mentalnie na to. Trzy, cztery złe mecze i już jest się uważanym za błędny zakup. Bayern jest w Niemczech ‘Nonplusultra’. Gdybyśmy nie awansowali do 1/8 Ligi Mistrzów to byłby stracony rok dla niemieckiej piłki”.
Tak wić, trzeba być odpornym na presję gdy się przychodzi do Bayernu?
Mark van Bommel: „Inaczej nie ma się tu czego szukać. Poprzeczka jest bardzo wysoko założona”.
Jeśli Bayern jest w Niemczech ‘Nonplusultra’ to czym jest w Europie?
Mark van Bommel: „Teraz nie jestem tego w stanie ocenić. Jeśli będziemy grac jak w spotkaniu z Juve to mamy na co liczyć. Jeśli się nam to nie uda to możemy przegrać z każda drużyną. Jednak nie wiemy na czym tak naprawdę stoimy. Barcelona jest daleko przed nami. Nadal jest to najlepsza drużyna w Europie”.
Pan sam grał rok w Barcelonie i wygrał Ligę Mistrzów. Jednak nie występował regularnie – czy był to stracony rok?
Mark van Bommel: „Nie, nie był to dla mnie zły rok. Na 38 spotkań ligowych zagrałem w 24, a do tego 9 byłem kontuzjowany. W Lidze Mistrzów zagrałem w 9 z 13 spotkań, a w finale w Paryżu grałem od początku”.
I wygrał pan ten puchar. Jak się świętuje w Barcelonie takie sukcesy?
Mark van Bommel: „Ten moment w szatni kiedy są zamykane drzwi i nikt nie może przeszkadzać jest najpiękniejszy. W 2006 roku w przerwie spotkania z Celta Vigo zostaliśmy mistrzem Hiszpanii ponieważ Valencia przegrała z Majorką. Trener Franck Rijkaard nie miał wtedy żadnej możliwości przekazać nam jakiś wskazówek – to była jedna wielka impreza. Jednak nawet po takim sukcesie kolejny dzień jest już normalny i trzeba pracować. Gdy się wygrywa puchar Ligi Mistrzów to się na niego patrzy w kabinie, robi parę zdjęć i idzie do domu”.
Widać czuł się pan dobrze wśród tylu znakomitych graczy?
Mark van Bommel: „Tak, przez cały rok towarzyszyła nam wspaniała atmosfera. Xavi, Puyol, Valdes i Iniesta decydują co jest grane w szatni. Wszyscy oni pochodzą z Katalonii i są już od wieków w tym zespole. To są wspaniali chłopcy”.
Którzy potrafią grać bardzo dobrze w piłkę.
Mark van Bommel: „Barcelona gra po prostu w piłkę. Zanim Iniesta lub Xavi przyjmą piłke potrafią oni rozejrzeć się gdzie stoi rywal, a gdzie kolega z drużyny któremu można by było odegrać. Zawsze są o krok do przodu od rywala. Próbowałem się tego wtedy od nich nauczyć i tutaj przełożyć, ale nie zawsze mi się to udaje”.
Czy styl Barcelony to przyszłość piłki?
Mark van Bommel: „Barcelona grała zawsze tak, ale były lata w których po prostu nie odnosiła żadnych sukcesów. W latach 70 wszystko wygrywał Bayern i Ajax. Później byli to Włosi, dalej Hiszpanie, a teraz Anglicy dominują. Jest wiele różnych dróg prowadzących do sukcesu. Chelsea gra zupełnie inaczej niż Barcelona – bardziej zdyscyplinowanie i prawie udało im się ich pokonać. Jeśli ma się dobry pomysł i można go zrealizować to tylko kwestia czasu jest odniesienie sukcesu”.
Jaka jest idea Bayernu? Cos pomiędzy?
Mark van Bommel: „Taka jaka była widoczna w meczu z Juve. To jest nasz pomysł na grę. Dla nas było ważne, ze zrozumieliśmy że z ta ideą gry możemy grać ładnie w piłkę i odnosić sukcesy”.
Bayern się rozkręcił. Czy da się to zakonserwować na okres przerwy zimowej?
Mark van Bommel: „Prawie wszyscy graczy są już gotowi do gry, tym samym mamy więcej możliwości. Oczywiście, że chcielibyśmy teraz grać nadal, ale Bogu dzięki, że ta przerwa jest tak krótka. Osiągnęliśmy teraz pewien poziom, którego i w nowym roku będziemy musieli się trzymać. To jest kolejnym wyzwaniem. Jeśli nam się to uda to mogę powiedzieć tylko: kto nas pokona?”.
Tradycją jest, że w przerwie zimowej mówi się nowych kontraktach. Czy van Bommel zostanie tutaj na dłużej?
Mark van Bommel: „Nie mam pojęcia. Wiem, że o tym będziemy rozmawiać w Dubaju. Kończy się wiele kontraktów. Jestem ciekawy co się wydarzy”.
Ale na pewno już pan o tym myślał – czy chce pan zostać, czy też nie?
Mark van Bommel: „Ale o tym decyduje klub. Zawodnik musi dobrze gracz, a wszystko inne zależy od klubu”.
Gdy przed rokiem podpisywał pan umowę, to mówił o tym że czuje się tutaj bardzo dobrze i pomimo tego, ze chciał pan dwuletni kontrakt to podpisany został ten jednoletni. Jak będzie teraz?
Mark van Bommel: „Jestem tutaj już 4 lata i nadal czuję się jak w domu. W zeszłym sezonie miałem możliwość zmiany do innego klubu gdzie proponowana mi lepszą umowę. Ale ciężko jest zdecydować się przeciwko FC Bayernowi. Ja wiem co mam tutaj. Zawsze gra się o najwyższe cele. Mogłem zarabiać więcej, ale ważniejsze jest to co będą pisać potem o Tobie”.
Tytuły są najważniejsze w piłce?
Mark van Bommel: „Tak. Jeśli wygra pan nagrodę za najlepszy wywiad roku to chyba bez znaczenia ,że nie zarabia pan więcej od swych kolegów? Czyż nie?"
Ale jeśli ma się pracować w miejscu, które się nie podoba?
Mark van Bommel: „Dlatego też zostałem w Monachium. Odrzuciłem lepsze kontrakty bo czuję się tutaj naprawdę dobrze. Czasem warto z czegoś zrezygnować”.
Gdy przychodził Tymoszczuk to mówiono tym, ze zasiądzie pan na ławce. Jest wręcz odwrotnie. Czy czuł pan wtedy, ze sprawiedliwości stało się zadość?
Mark van Bommel: „Nie. Nigdy nie unikam konkurencji. Gdy podpisywałem mój kontrakt to wiedziałem, że Tymo do nas dołączy. Mam zaufanie do swoich umiejętności i wiem na co mnie stać”.
Często poprzez swój twardy styl gry stawał się pan głównym tematem w mediach. Czy myśli pan czasem nad swoim image?
Mark van Bommel: „Sam wykreowałem sobie taki image – mimo iż nie chciałem wtedy tego. Zostałem naznaczony przez społeczność. Ale teraz się zmieniłem i nie dostałem od pół roku żadnej czerwonej czy też zółto-czerwonej kartki. Obawiam się jednak tego, ze znów będzie głośno gdy dostanę kolejną czerwoną”.
Czy uważa pan to naznaczenie za niesprawiedliwe?
Mark van Bommel: „Nie, przecież i to jest Bayern Monachium. Gdy w Bayernie dostanie się czerwoną kartkę, to jest to temat na kolejne dwa tygodnie. Dlatego też presja jest tu większa niż gdzie indziej. Grajac dla FC Bayernu jest się wrogiem wielu”.
Został pan w Holandii, Niemczech i Hiszpanii mistrzem, a z Barca wygrał jeszcze Ligę Mistrzów. Czy nie czuje się pan czasem niedoceniany?
Mark van Bommel: „Nie jestem na pewno najlepszy piłkarzem, ale i też nie najgorszym. Jak dostałem wtedy te parę kartek za dużo to mówiono: „ten van Bommel nie potrafi grac w piłkę’. To jest dla mnie jednak nie ważne. Jestem ważny dla drużyny i w klubie mnie szanują. To jest dla mnie decydujące.
Mówi się, że sportowcy powinni kończyć gdy są u szczytu. Co zrobi pan jeśli wygra Mistrzostwo Świata z Holandia?
Mark van Bommel: (śmiejąc się) „Wtedy zakończę swoją karierę w reprezentacji“.
Ale nie w drużynie?
Mark van Bommel: „Jeszcze raz: mam najpiękniejszy zawód świata”.
Komentarze