DieRoten.pl
REKLAMA

REKLAMA

Bayern się postawił, ale to za mało [Komentarz]

fot. vverve/Photogenica

Powiedzieć o tym meczu, że oglądaliśmy wspaniałe widowisko a piłkarze obu ekip stanęli na wysokości zadania – to nic nie powiedzieć. Finał Champions League za Nami – chciałoby się napisać, niestety kolejny raz bez udziału Bayernu.

Na Santiago Bernabeu zespół Juppa Heynckesa jechał odrobić straty ze stolicy Bawarii (2:1). Miała być walka do samego końca, gryzienie każdej kępki murawy i koncentracja na najwyższym poziomie. Wszystko było nawet ze zdwojoną siłą – Bawarczycy mimo wielu kontuzji (brak Neuera, Comana, Boatenga, Vidala i Robbena) postawili drużynie gospodarzy ciężkie warunki. Chyba nawet sam Real nie spodziewał się, że Bayern zaatakuje od pierwszych minut. Ponadto do końca pod znakiem zapytania stał występ Javiego Martineza – ostatecznie pojawił się na murawie w 84 minucie zastępując jednego z bohaterów tego meczu - Jamesa Rodrigueza. Na pewno nie można zarzucić ekipie gości braku zaangażowania i wiary w to, że madrytczyków też można pokonać na ich własnym terenie. Niestety to co okazało się zmorą na Allianz Arena, również dało znać o sobie w Hiszpanii. Bayern w dwumeczu – na takim poziomie – popełnił dwa szkolne błędy, które w ogóle nie powinny mieć miejsca. W pierwszym spotkaniu Rafinha, na Bernabeu… Ulreich. Patrząc na całościowy obraz tego półfinału były to dwa kluczowe momenty zarówno dla Królewskich jak i dla Dumy Bawarii. W momencie straty tych bramek Bayern nieco zwolnił tempo, jednak do końca starał się utrzymać wysoki poziom. O ile w Monachium nie było tragedii, mając z tyłu głowy rewanż na SB, o tyle w Hiszpanii czas uciekał nieubłaganie. Ponadto podopieczni Juppa Heynckesa kolejny raz razili swoją nieskutecznością, mając dwa, a nawet trzy razy więcej okazji od drużyny Zidane’a (22 strzały na bramkę Navasa, przy 9 na stronę Ulreicha). Niestety to Ci drudzy okazali się bardziej wyrachowani i zabójczo skuteczni. Za statystyki nie przyznaje się punktów i nie daje się awansu. Jeśli tak by było, to Bayern z pewnością miałby w gablocie więcej niż pięć „uszatych” pucharów. Ta liczba raczej nie zmieni się w najbliższych latach, bo raczej ciężko sobie wyobrazić Bayern Niko Kovaca, który w Champions League rozstawia po kątach swoich kolejnych rywali. Możliwe, że to jeden z ostatnich półfinałów Bayernu na przestrzeni kolejnych lat, w końcu kolejka chętnych po Puchar Mistrzów z roku na rok się powiększa.  

REKLAMA


Dwumecz z Realem Madryt pokazał również, że mimo tak wielu braków kadrowych Bayern był w stanie walczyć jak równy z równym. Oczywiście można gdybać co by było gdyby grał Manuel Neuer, na skrzydle błyszczał Arjen Robben czy Jerome Boateng był w formie i tworzył super duet z Matsem Hummelsem. Można, ale po co? We wtorkowy wieczór zespół Juppa Heynckesa na pewno nie był gorszy, ale najzwyczajniej w świecie zabrakło szczęścia… Do tego doszły dwa fatalne w skutkach – być może nawet decydujące – błędy, które madrytczycy bezlitośnie wykorzystali. Niestety, ale takich sytuacji nie marnuje nawet spisywany na straty przez kibiców Realu Karim Benzema. Ten mecz nie był pojedynkiem Lewandowskiego z Ronaldo, ponieważ obie ekipy dobrze wiedziały jaką siłę rażenia posiadają z przodu. Dwa bloki defensywy stanęły na wysokości zadania, w przypadku Bayernu dwa błędy zakończyły się utratą gola. Taki już jest futbol, sam Heynckes przyznał na pomeczowej konferencji, że zadecydowały szczegóły. Bayernowi zabrakło niewiele, z pewnością odpadnięcie jest rozczarowaniem, bo Real był do wyeliminowania – gdyby nie szczęście Los Blancos dzisiaj może Bayern mierzyłby się z Juventusem. Fakty jednak są takie, że na Stadionie Olimpijskim w Kijowie zagra Real Madryt.

***


Kibice Bayernu mogą być dumni z postawy swojej drużyny, aczkolwiek trudno ukryć że po spotkaniu na Bernabeu pozostaje wielki niedosyt. Ciśnie się na usta stwierdzenie, że drużyna lepsza przegrała i Real nie powinien zagrać w finale. Los Blancos może i nie błyszczeli w tym dwumeczu, jednak bez problemów wykorzystali swoje sytuacje, z tego dwie, a może nawet trzy które sprezentował im Bayern. Wygrywając na Allianz Arena monachijczycy nie musieliby kalkulować w Madrycie. Na SB bramka Benzemy na 2:1 (kolejny prezent od FCB) tak naprawdę ustawiła to spotkanie do końca dla podopiecznych Zidane’a. Co prawda Bayern jeszcze bardziej podkręcił tempo, ale Real i jego blok defensywny z Sergio Ramosem na czele, skutecznie bronili się w swoim polu karnym. Ponadto wszelka krytyka Roberta Lewandowskiego jest kompletnie nieuzasadniona. Nie wykorzystał swoich okazji podobnie jak Tolisso, Muller czy Ribery. Bayern zagrał jako spójny kolektyw, ale indywidualne błędy i brak szczęścia zadecydowały o awansie Realu. Mistrz Niemiec pozostawił po sobie dobre wrażenie.


Mia San Mia

REKLAMA


Mateusz Brożyna

Źródło: własne
Broqu

Komentarze

REKLAMA
Trwa wczytywanie komentarzy...