DieRoten.pl
REKLAMA

REKLAMA

#BundesRetro: Pucharowa niemoc (cz. II)

fot. J. Plenio / Pexels

Druga część opowieści o nieudanych zmaganiach Bayernu Monachium w Pucharze Niemiec, o niemocy, która rozpoczęła się po zakończeniu sezonu 1985/1986 i skończyła się dopiero w maju 1998 roku.

Sezon 1991–1992 Bayern skończył na dziesiątym miejscu w ligowej tabeli. W Pucharze UEFA marzenia o końcowym triumfie skończyły się w drugiej rundzie, a katem okazał się duński Boldklubben 1903, który przed własną publicznością wygrał aż 6:2… Próżno było szukać pocieszenia w DFB–Pokal, gdzie rekordowy mistrz Niemiec musiał uznać wyższość FC Homburg. Pasmo nieszczęść. Trzech trenerów w ciągu sezonu, przepłacone i nieudane transfery zagranicznych zawodników, głośno wokół klubu – naturalnie w negatywnym sensie. Kryzys jak się patrzy.

REKLAMA

Wierzono i wymagano tego, żeby było lepiej. Na stanowisku szkoleniowca pozostawiono doświadczonego Ericha Ribbecka. Doprowadził on „Gwiazdę Południa” do wicemistrzostwa Niemiec. O jeden punkt lepszy był Werder Brema Otto Rehhagela, mającego w swoich szeregach chociażby Klausa Allofsa, Wyntona Rufera, czy Thomasa Schaafa. Natomiast przygoda w rozgrywkach krajowego pucharu rozpoczęła się dla monachijczyków przyjemnie. Na wyjeździe roznieśli Borussię Neunkirchen, aplikując jej sześć bramek i nie tracąc przy tym żadnej. Na listę strzelców wpisywali się: Olaf Thon, dwukrotnie Bruno Labbadia i Christian Ziege, a także Markus Schupp. Niestety w kolejnej rundzie trzeba było przełknąć gorycz porażki. Awans uzyskała Borussia, ale tym razem z Dortmundu, za wyniki której odpowiadał Ottmar Hitzfeld. Mecz zakończył się wynikiem 2:2. Otworzył go już w ósmej minucie strzałem z dystansu Knut Reinhardt. W szesnastej wyrównał Labbadia po dośrodkowaniu Olivera Kreuzera. Bayern wyszedł na prowadzenie w pięćdziesiątej ósmej minucie gry. Bramkę zdobył Mazinho, a asystę zanotował Thon. Spotkanie było wyrównane. Na pięć minut przed zakończeniem zmagań do remisu doprowadził Stéphane Chapuisat. Rozstrzygnięcie zapewnił konkurs jedenastek, które bezbłędnie wykonywali „Die Schwarzgelben”. Z drugiej strony chybił Mazinho i to unicestwiło kolejny raz marzenie o zdobyciu Pucharu Niemiec przez monachijczyków. 

Warto nadmienić, że w tym sezonie, czyli 1992–1993, do finału sensacyjnie dotarły rezerwy Herthy Berlin, był to jedyny taki przypadek w dziejach niemieckiego futbolu. Zespół prowadzony przez Jochema Ziegerta eliminował po kolei SG Heidelberg–Kirchheim, VfB Lipsk (dzisiejsze Lokomotive), Hannover 96, FC Nürnberg i Chemnitzer FC. W finale, mimo dzielnej gry, uległ Bayerowi Leverkusen 1:0. W takim samym stosunku „Aptekarze” w 1/8 finału wyeliminowali pierwszy zespół Herthy.

Kampania 1993–1994 nie obyła się bez trzęsienia ziemi. W grudniu po krytyce ze strony zawodników, jak i Uliego Hoenessa z klubem pożegnał się Ribbeck. W tabeli prowadzony przez niego Bayern tracił do Bayeru i Eintrachtu Frankfurt tylko jeden punkt, ale uznano, że nie zrealizuje ambitnych planów „Bawarczyków”. W jego miejsce zatrudniono legendarnego Franza Beckenbauera, który zdołał doprowadzić swoich podopiecznych do zwycięstwa w Bundeslidze. Na rozczarowanie Ribbeckiem wpłynął także fakt odpadnięcia w czwartej rundzie Pucharu Niemiec. W pierwszej Bayern pokonał drugi zespół Werderu Brema. Hat trickiem popisał się Labbadia, po jednym golu dołożyli Adolfo Valencia i Lothar Matthäus. Dla gospodarzy trafił jedynie Sven Simonsen. W następnej fazie ekipa ze stolicy Bawarii odprawiła rezerwy Carl Zeiss Jeny po bramkach Jana Woutersa oraz Christiana Nerlingera. Potem mierzyła się z Schalke 04. Po końcowym gwizdku sędziującego wówczas Günthera Habermanna był remis 1:1. Dogrywka okazała się emocjonująca: w sto trzynastej minucie dla drużyny z Gelsenkirchen prowadzenie zdobył Youri Mulder, piłkarze Bayernu nie poddali się i już minutę później wyrównali za sprawą Olivera Kreuzera, bohatera tego spotkania. Parę sekund przed samym końcem spotkania zwycięstwo ekipie Ribbecka zapewnił Christian Ziege, który przejął piłkę i wbiegł w nią w pole karne, gdzie bez problemu pokonał Jensa Lehmanna. Wydawało się, że w 1/8 finału będzie nieco łatwiej, a tam monachijczycy trafili na mające problemy finansowe i słabo radzące sobie w lidze Dynamo Drezno. Awans uzyskali podopieczni Sigfrieda Helda, którzy przed własną publicznością pokonali faworytów z południa Niemiec 2:1 (Marek Penksa, Olaf Marschall – Mehmet Scholl).

Rozczarowanie było jeszcze większe w kampanii 1994–1995. Wówczas to mistrzowie Niemiec prowadzeni po raz pierwszy przez Giovanniego Trapattoniego ulegli w sierpniu trzecioligowemu zespołowi TSV Vestenbergsgreuth, ze wsi liczącej wtedy około trzystu sześćdziesięciu mieszkańców. Spotkanie odbyło się w Norymberdze przy dwudziestoczterotysięcznej publiczności, do tego transmisję na żywo prowadziła telewizja ZDF. Na dwie minuty przed końcem pierwszej połowy defensywa „Bawarczyków” nieudolnie próbowała kilka razy powstrzymać podejmujących odważną próbę zaatakowania graczy trenera Paula Hesselbacha. Piłka trafiła na prawą stronę do Wolfganga Hüttnera, a ten niewiele się namyślając dośrodkował, a Roland Stein, mimo że był pilnowany, zdołał głową pokonać Olivera Kahna. To wystarczyło tego dnia, żeby pokonać wyżej notowanego rywala i sprawić jedną z największych sensacji.

REKLAMA

„Die Roten” skończyli rozgrywki ligowe na szóstym miejscu, a następny na drugiej lokacie. Po raz kolejny zaczęli z nowym trenerem na ławce i znowu przygoda w DFB–Pokal potrwała krótko. Otto Rehhagel miał zapewnić stabilizację oraz trofea, co udawało mu się przez czternaście lat w Werderze. Wytrzymał rok. Zarzucono mu stosowanie archaicznej taktyki, ekscentryczne zachowanie, protekcjonalne traktowanie zawodników i zbytni upór. Prędko piłkarze – w tym Jean–Pierre Papin i Mehmet Scholl – zaczęli publicznie krytykować trenera. „Drużyna marzeń”, jak przez chwilę nazywano Bayern Rehhagela, rozpoczęła zmagania w Pucharze Niemiec od skromnego zwycięstwa nad Stuttgarter Kickers 0:1. Autorem jedynego gola był dwudziestotrzyletni wówczas Markus Babbel. Druga runda okazała się ostatnią. W niej monachijczycy polegli w Düsseldorfie z tamtejszą Fortuną. Do siedemdziesiątej trzeciej minuty utrzymywał się remis 1:1 (Darko Pančev – Thomas Helmer). Następnie strzelali już tylko gracze gospodarzy, a dokładnie Ryszard Cyroń i Thomas Seeliger.

W sezonie 1996–1997 „Gwiazda Południa” ponownie prowadzona przez Trapattoniego dotarła do ćwierćfinału rodzimego pucharu. Nie pierwszy raz wydawało się, że jest głównym pretendentem do końcowego zwycięstwa, i nie pierwszy raz brutalna weryfikacja przyszła z pozornie mało oczekiwanej strony.  Karlsruher SC miał jeszcze łatkę solidnej ekipy, która pewnego poziomu nie przeskoczy i zazwyczaj przegrywa z mocniejszymi, choć potrafi napsuć sporo krwi. Do dziś za jeden z sukcesów klubu z Badenii-Wirtembergii uważa się pokonanie w Pucharze UEFA w 1993 roku hiszpańskiej Valencii aż 7:0 (cztery bramki zdobył Edgar Schmitt). Jednak zanim Bayern przegrał z drużyną Winfrieda Schäfera po strzale Thorstena Finka, na swej drodze wygrał kolejno z Tennis Borussią Berlin (0:3), Borussią Mönchengladbach (1:2), a także Werderem u siebie 3:1.

Wreszcie nadszedł sezon 1997–1998. Co prawda Bayern Trapattoniego przegrał mistrzostwo kraju na rzecz Kaiserslautern, ale po wielu latach posmakował triumfu w Pucharze Niemiec. Zaczął od rekordowego po dziś dzień zwycięstwa w tych rozgrywkach, gdy to w połowie sierpnia rozniósł w Norymberdze DJK Waldberg 1:16! Pięć trafień zanotował Carsten Jancker, trzy Giovane Élber, dwie – Dietmar Hamann, po jednym natomiast: Mehmet Scholl, Mario Basler, Thorsten Fink, Thomas Strunz, Thomas Helmer i Ruggiero Rizzitelli. Honorową bramkę dla rywali strzelił w szesnastej minucie  Peter Haase. W następnej rundzie monachijczycy męczyli się z Wolfsburgiem. Po ostatnim gwizdku było 3:3. W rzutach karnych o jedno uderzenie lepsi byli goście, mimo że Strunz zmarnował swoją szansę. „Wilki” pomyliły się dwa razy. W trzeciej fazie rozgrywek Bayernowi przyszło się zmierzyć z Kaiserslautern Otto Rehhagela. Spotkanie było zacięte, lecz ostatecznie to zespół włoskiego trenera mógł cieszyć się z awansu. W ćwierćfinale i półfin,ale bez problemów rozprawił się z Bayerem (2:0) i Stuttgartem Joachima Löwa (3:0).

REKLAMA

W finale pięćdziesiątej piątej edycji DFB–Pokal „Bawarczycy” na wypełnionym po brzegi Olympiastadion w Berlinie zagrali przeciwko MSV Duisburg, który trenowany był przez Friedhelma Funkela. Hartmut Strampe został arbitrem spotkania. Wynik otworzyły skazywane na porażkę „Zebry”. Swojej sytuacji nie zmarnował Togijczyk Bachirou Salou po podaniu Uwe Spiesa. Silnemu Togijczykowi nie przeszkodziła nawet obecność próbującego go powstrzymać Matthäusa. Bayern odpowiedział dopiero na dwadzieścia minut przed końcem meczu. Wówczas to zamieszaniu w polu karnym rywali, piąstkowaniu i złym wyjściu bramkarza Thomasa Gilla oraz asyście głową Élbera piłkę w siatce umieścił Babbel. Natomiast na minutę przed końcem regulaminowego czasu gry Mario Basler po nieudanym dośrodkowaniu z rzutu rożnego zaskoczył mur i defensywę Duisburga, niespodziewanie strzelając zwycięskiego gola. Triumf rekordowym mistrzów Niemiec stał się faktem. Triumf, na który zapracowali. 


Źródło: Własne
Matilegolas

Komentarze

REKLAMA
Trwa wczytywanie komentarzy...