Choć Uli Hoeness ma swoje za uszami (jak każdy inny), to z pewnością nie można mu odmówić, że jest dobrym człowiekiem, zaś Bayern znaczy dla niego wszystko.
Ostatnio na temat prezydenta bawarskiego klubu wypowiedział się Kingsley Coman, który w zespole rekordowego mistrza Niemiec przebywa już przecież od 2015 roku (trafił na Allianz Arenę z Juventusu).
Francuz w wywiadzie dla magazynu "Socrates" ujawnił, że kilka miesięcy temu spotkał się z Hoenessem w jego domu nad jeziorem Tegernsee. Kingsley nie ukrywa, że po spotkaniu i rozmowie z Ulim zrozumiał dlaczego ludzie stale powtarzają, że Bayern jest jedną wielką rodziną.
− Kilka miesięcy temu Uli Hoeness zaprosił mnie do swojego domu nad jeziorem Tegernsee, abyśmy mogli poznać się lepiej i wymienić ideami. Tylko nasza dwójka. Atmosfera była bardzo przyjemna − powiedział Kingsley Coman.
− Specjalnie dla mnie przygotował pyszne bawarskie ciasteczka. Uli chciał wiedzieć jak sobie radzę. Po tej rozmowie jeszcze bardziej zrozumiałem dlaczego tak wielu ludzi mówi, że Bayern jest rodziną − mówił dalej.
− Hoeness powiedział mi, że jeśli będę dawał z siebie wszystko dla tego klubu, to szefowie Bayernu zawsze będą stać po mojej stronie i zawsze będą do mojej dyspozycji. Od czasu tamtej rozmowy czuję się jeszcze lepiej − podsumował Francuz.
REKLAMA
Jedno trzeba przyznać szczerze − kiedy już Hoeness zdecyduje się już odejść z Bayernu Monachium, to znalezienie odpowiedniej i godnej osoby na jego stanowisko będzie niezwykle trudnym zadaniem.
Komentarze