Kiedy Mario Goetze przychodził do Bayernu Monachium latem 2013 roku, to wielu piłkarskich ekspertów oraz kibiców spodziewało się, że kariera młodego Niemca wystrzeli jak z procy i pomocnik szybko stanie się jednym z najlepszych w Europie.
Rzeczywistość okazała się jednak zgoła odmienna, albowiem Mario nie zwojował Bayernu tak jak wielu przypuszczało i powrócił do Dortmundu trzy lata później. W niedawnym wywiadzie dla oficjalnego portalu „Bundesliga.de” Niemiec odniósł się do swojej przygody z Arjenem Robbenem oraz Franckiem Ribery. 26-latek po dziś dzień jest pod wielkim wrażeniem postawy holenderskiego skrzydłowego, który jego zdaniem nigdy się nie poddaje, niezależnie od sytuacji.
− Fantastycznie było grać u boku duetu Robbery. Podobnie jak w przypadku z Arjenem, postawa Francka w meczach i na treningach pomogła znaleźć mi się w miejscu, gdzie teraz jestem. Dzięki temu osiągnąłem także swoje cele, wygrywałem trofea i grałem na stałym poziomie – powiedział Goetze.
− Te rzeczy nie zdarzają się z dnia na dzień i nie zdarzają się, jeśli spuścisz głowę. Dlatego oni dwaj grali znakomite zawody dla siebie i zespołu. To normalne, że ma się dobre i złe okresy w życiu. Musisz wtedy przejść przez to i robić dalej swoje – mówił dalej.
− Arjen to udowodnił oraz pokazał, że może wyjść zwycięsko z trudnych sytuacji. Był także w stanie wracać silniejszym, co jest wspaniałą ludzką cechą. Nigdy się nie poddawał, zawsze pracował ciężko i rozwijał się mimo trudnych sytuacji. On traktował te momenty jako naukę, a nie jako karę. Ta fantastyczna umiejętność cechowała go. Zawsze walczył i wygrał prawie wszystko co było możliwe do zdobycia – kontynuował Niemiec.
Mario Goetze nie ukrywa także i mówi wprost, że uwielbiał grać u boku Ribery’ego, który znany jest z faktu, iż zawsze pomaga swoim młodszym kolegom w szatni bawarskiego klubu.
− Franck posiada niesamowite umiejętności na boisku, nie tylko w środku, ale i na skrzydłach. Uwielbiałem z nim grać, mogłeś się od niego sporo nauczyć. To bardzo dobry i zwyczajny facet. Bardzo mi pomagał w szatni – podsumował Goetze.
Komentarze