Od pewnego czasu jednym z tematów, który jest nieustannie poruszany w mediach, jest dalsza przyszłość skrzydłowego bawarskiego klubu − Kingsleya Comana.
Jakiś czas temu pojawiła się informacja, że nowym agentem Francuza został Pini Zahavi, który przypomnijmy reprezentuje interesy takich piłkarzy jak Davida Alaba oraz Robert Lewandowski.
Doniesienia te zostały jednak błyskawicznie zdementowane, choć Izraelczyk rzeczywiście został zatrudniony przez skrzydłowego, lecz w roli doradcy. Jak informuje dziennik „Bild”, 77-latek posiada uprawnienia od Comana, aby negocjować z angielskimi klubami.
Zahavi doskonale zna struktury płacowe w Bayernie, dlatego też wie ile dokładnie zarabiają poszczególni piłkarze – wiedza ta posłużyła mu między innymi przy negocjacjach w sprawie kontraktu Alaby.
Według wspomnianego wyżej źródła możemy dowiedzieć się, że jeśli „Bawarczycy” nie spełnią żądań finansowych Kingsleya, to Izraelczyk ma być w stanie zagwarantować, że znajdzie pomocnikowi klub w Hiszpanii lub Anglii, który spełni jego żądania finansowe.
Dziennikarze podkreślają, że Francuz zarabia obecnie „tylko” około 10 milionów euro rocznie, podczas gdy Leroy Sane inkasuje niemalże dwa razy tyle. Mówi się, że Coman oczekuje takich samych lub zbliżonych zarobków, jeśli ma przedłużyć kontrakt. Jak jednak do tego tematu podchodzi Kahn i Hoeness?
− Nie byliśmy w stanie sprostać oczekiwaniom finansowym Davida Alaby. W przyszłości nie ulegnie to zmianie - jeśli poszczególne kwoty nie są rozsądne, to nie będzie przedłużenia kontraktu z danym zawodnikiem w Bayernie – powiedzieli członkowie zarządu w ostatnim wywiadzie dla „Sport1”.
Komentarze