DieRoten.pl
REKLAMA

REKLAMA

Lahm: Ten jubileusz jest czymś wyjątkowym

fot. Ł. Skwiot (wszystkie prawa zastrz.)

Kapitan dobił setki. W piątek, podczas gdy reprezentacja Niemiec spotka się z Austrią, Philipp Lahm rozegra swój 100. reprezentacyjny mecz w karierze. Będzie to wyjątkowe wydarzenie, gdyż spotkanie odbędzie się na rodzimym stadionie Lahma – Allianz Arenie. W rozmowie z dfb.de mówi o swych wzlotach, upadkach i bramkach.

REKLAMA

 

dfb.de: Panie Lahm, w piątek wystąpi Pan w swoim setnym meczu w reprezentacji. Czy ma to dla Pana jakieś szczególne znaczenie?

PL: Ten jubileusz z pewnością jest dla mnie czymś wyjątkowym. Jednak muszę powiedzieć, że setka meczów to nie był cel, nad którym pracowałem w swojej karierze. Jako profesjonalny zawodnik mam inne ambicje. Mimo to, to coś pięknego, że osiągnąłem taką liczbę występów, do jakiej nie dotarli inni wspaniali zawodnicy jak Gerd Müller czy Uwe Seeler.

dfb.de: Wie Pan jacy zawodnicy są na tej liście przed Panem?

REKLAMA

PL: Dokładnie nie wiem. Wiem mniej więcej gdzie znajdują się wielcy niemieccy piłkarze. Na przykład Franz Beckenbauer z pewnością rozegrał ponad 100 meczów, a Lothar Matthäus jest rekordzistą pod tym względem.

dfb.de: Jest Pan Monachijczykiem, gra Pan dla Bayernu, a teraz rozgrywa Pan swój jubileuszowy mecz w Monachium. Lepiej nie mogło się to ułożyć, prawda?

PL: To wszystko świetnie się ze sobą zgrało. Można by powiedzieć, że to specjalne spotkanie zagram na własnym podwórku i to jest fantastyczne. Na stadionie na pewno pojawi się moja rodzina, przyjaciele i znajomi. Taki jubileusz to coś więcej niż 90 minut gry, w swojej małej ojczyźnie zawsze czuję się najlepiej.

REKLAMA

dfb.de:  Przy takim wydarzeniu należałoby spojrzeć wstecz. Jak wspomina Pan 15. listopada 2003?

PL: Z tym dniem związane są niezwykłe wspomnienia. To był chyba mecz z Francją. Niemcy przegrali wtedy 3:0. Wtedy nie było mnie jeszcze na boisku. Swój pierwszy mecz rozegrałem trochę później.

dfb.de:  Zgadza się. Ale ten mecz był ostatnim bez Philippa Lahma w kadrze. Jak wcześniej wyglądały mecze reprezentacji w waszym domu?

PL: Wcześniej było tak, że cala rodzina regularnie zasiadała przed telewizorem i wspólnie oglądała mecze. Wyglądało to u nas tak samo, jak w innych niemieckich salonach. Później, gdy zacząłem wyjeżdżać, oglądaliśmy mecze z kolegami, w szerszym gronie.

 dfb.de:  To z pewnością się zmieniło, kiedy został Pan piłkarzem reprezentacji.  Pierwszy mecz rozegrał Pan 18. lutego 2004 roku w Chorwacji. Pamięta Pan jak to wszystko przebiegało? Kto poinformował Pana o powołaniu?

REKLAMA

PL: Dowiedziałem się od Felixa Magatha, który był wtedy moim trenerem w Stuttgarcie. Przed treningiem wezwał mnie do siebie i powiedział, że otrzymał informacje od trenera Rudiego Völlera o moim powołaniu. Miałem wtedy 20 lat, u progu profesjonalnej kariery. Nie spodziewałem się takiej wiadomości, więc radość była jeszcze większa. Byliśmy we Frankfurcie i nagle lecimy do Splitu. Wszystko to było dla mnie nowe, ekscytujące. Przecież nie codziennie wstępuje się do kadry narodowej.

dfb.de:  Wtedy był Pan wypożyczony z Monachium do Stuttgartu. Zatem znał Pan przede wszystkim piłkarzy tych drużyn. Dziś wielu graczy Bayernu gra w reprezentacji, wtedy tak nie było. Z kim trzymał się Pan podczas pierwszych występów?

PL:  Nie pamiętam dokładnie, ale z pewnością znalem kilku zawodników. Niektórzy grali w Stuttgarcie. W VfB to był czas „młodych wilków”: Andreasa Hinkela, Kevina Kuranyiego, jeśli dobrze pamiętam to też Timo Hildebrand. Miałem zatem ich wsparcie i nie czułem się samotny.

dfb.de: Jak ważne jest takie wsparcie podczas pierwszych kroków w reprezentacji?  Czy dba Pan, jako kapitan, o to, aby młodzi zawodnicy szybko integrowali się z zespołem?

PL: Oczywiście zwracam na to uwagę. Jednak nie da się tego porównać z 2004 rokiem. W kadrze znajdowali się sami starsi zawodnicy, nie było takich, których znałem z drużyny młodzieżowej. Dlatego też byłem szczęśliwy, że nie jestem jedynym piłkarzem VfB. Gdy spojrzy się na reprezentację Niemiec 2013 roku to jest w niej kilku bardzo młodych chłopaków. I wielu z nich zna się z juniorskiej reprezentacji. Z tego względu integracja nie jest dla nas problemem.

dfb.de: Dokonał Pan czegoś nietypowego podczas swojej kariery, bo już w 3 meczu w reprezentacji zdobył Pan bramkę.  Jak Pan to wspomina?

PL: Bardzo dobrze to pamiętam. Niestety dlatego, że rzadko strzelam bramki. Muszę przyznać , że padały ładniejsze gole niż ten mój. To był mój trzeci mecz w Bukareszcie, graliśmy z Rumunią. Szerze mówiąc to była totalna porażka. Do przerwy przegrywaliśmy 5:0, ja strzeliłem później na 5:1. Nie było przy tym jakiejś wielkiej radości, nawet jeśli była to moja pierwsza bramka dla Niemiec.

dfb.de: W ciągu sześciu miesięcy stał się Pan z zawodnika ligi regionalnej piłkarzem narodowej reprezentacji. Czy ciężko jest odnaleźć się w takiej sytuacji?

PL: Nie jest łatwo, gdyż wiele rzeczy drastycznie i szybko się zmienia. Nie chodzi tylko o bycie obserwowanym i ocenianym, bo i z tym trzeba nauczyć się żyć. To jest ta łatwiejsza część. Dużo trudniej jednak jest być piłkarzem poza boiskiem. Podczas zakupów czy wyjścia na miasto, rzadko można przejść niezauważonym. Radzenie sobie z popularnością uznałem za swojego rodzaju egzamin.  Trzeba także nauczyć się relacji z mediami, gdyż jako piłkarz reprezentacji jest się częściej proszonym o wywiady.

dfb.de: Czy w dzisiejszych czasach jest to trudniejsze dla młodych zawodników? Obecność mediów w piłce nożnej wzrosła od 2004 roku. Poza takimi serwisami jak Facebook i Twitter są też ludzie posiadający telefony, dlatego szanse bycia złapanym prywatnie są dużo większe.

PL: Trudno jest porównać moją sytuację z dzisiejszymi czasami. Zainteresowanie mediów jest większe niż wtedy. Wtedy nie było możliwości dzielenia się informacjami przez Facebooka i Twittera. Jednak dzisiejsze pokolenia dorastają w dobie tych urządzeń i są bardziej odporni na ich działanie. Tak jak kiedyś ważne jest dla młodego zawodnika to, w jakim otoczeniu dorasta, jaką ma rodzinę, przyjaciół i doradców. Miałem szczęście, że wszystkie te elementy towarzyszyły mi w karierze.

dfb.de: Pańska kariera na szczyt przebiegała bardzo szybko, jednak były też trudne chwile. W 2005 roku doznał Pan dwóch ciężkich kontuzji: złamana kość śródstopia, później zerwane więzadła. Jak udało się Panu przezwyciężyć te przeciwności?

PL: W 2005 nie zagrałem w żadnym meczu reprezentacji, przez co bardzo cierpiałem, tym bardziej, że dopiero od roku byłem w kadrze. I nigdy nie wiadomo jak potoczy się kariera po tak ciężkich kontuzjach. Jednak zawsze byłem pewien, że powrócę na boisko. W pierwszych momentach rozczarowanie i żal jest bardzo duży, dopiero później nauczyłem się patrzeć w przyszłość z nadzieją.

dfb.de: Do tej pory rozegrał Pan 99 meczów. Który z nich był Pana zdaniem najlepszy?

PL: Ciężko jest oceniać swoje własne dokonania. Nie potrafię wybrać jednego z 99 spotkań. Na pewno jest kilka takich, w których grałem bardzo dobrze. Ale to inni powinni ocenić które było najlepsze.

dfb.de: Zna Pan bilans meczowy Pańskich występów w reprezentacji? Ile meczów Pan wygrał, przegrał i zremisował?

PL: Szczerze mówiąc, nie mam bladego pojęcia.

dfb.de: A jakby Pan obstawiał?

PL: Ciężko powiedzieć. Ale zakładam, że jest to pozytywny bilans. Więc jak on wygląda?

dfb.de: 71 zwycięstw, 15 remisów, 13 porażek. Jest Pan z tego zadowolony?

PL: Nie wygląda to tak źle. (śmiech) Nie sądzę jednak, żeby te liczby były na coś dowodem. Nie jest ważna tylko liczba wygranych spotkań, ale to, że wygrywane są te najważniejsze. Dokonania zawodnika nie powinny być ustalane na podstawie ilości zwycięstw, tylko na podstawie wyników w ważnych rozgrywkach. Jak często zawodnik dotarł do półfinału czy finału? Gdy patrzę na swoją karierę od 2004 roku, to z pewnością jestem z niej zadowolony. Od 2006 roku w każdym prestiżowym turnieju byliśmy co najmniej w półfinale. Nie ma się czego wstydzić, mimo, że ciągle chcemy postawić ten ostatni krok.

dfb.de: Która z tych 13 porażek była najboleśniejsza?

PL: Nie pamiętam wszystkich, chociaż nie było ich aż tak wiele. Jasne jest, że to porażki w najważniejszych rozgrywkach najgłębiej zapadają w pamięć. Ta w 2006 roku w półfinale MŚ, przegraliśmy w dogrywce z Włochami. Także przegrany finał ME z Hiszpanią był bolesny. W 2010 dotarliśmy do półfinału, byliśmy blisko zwycięstwa z Hiszpanią, no i oczywiście porażka półfinale podczas ME 2012. Ale czy nie lepiej jest rozmawiać o tych zwycięskich meczach?

dfb.de: To było następne pytanie. Zatem proszę mówić.

PL: Szczególnym spotkaniem dla mnie był mecz otwarcia Mistrzostw Świata w 2006 roku, w Monachium. Wtedy jako pierwszy zdobyłem bramkę. Z mistrzostw we własnym kraju wspominam wiele pięknych zwycięstw i pięknych chwil. Nigdy nie zapomnę też ćwierćfinałowej serii rzutów karnych z Argentyną. Także wygrana 3:2 z Portugalią w 2008 roku zapadła mi w pamięć. Mógłbym tak wyliczać i wyliczać. Same Mistrzostwa Świata w 2010 roku to niesamowity mecz z Anglią i wygrany 4:0 ćwierćfinał z Argentyną. Z Mistrzostw Europy 2012 zapamiętam wszystkie wygrane mecze grupowe, wygrane z Holandią i Portugalią.

dfb.de: Po każdym meczu otrzymuje Pan od Niemieckiego Związku Piłki Nożnej medal. Co Pan z nimi robi?

PL: Wszystkie przechowuję w witrynie w domowym gabinecie.

dfb.de: A opaski kapitańskie?

PL: Te nie należą do mnie. Dostaje je przed meczem. Jednak zostawiam sobie niektóre na pamiątkę.

dfb.de: Gdy przyszedł Pan do reprezentacji Niemcy były dalekie od światowego poziomu. Draxlery i Götze przychodzą do drużyny, która już jest w tej czołówce. Zazdrości im Pan, czy może uważa Pan, że byłoby lepiej dla ich rozwoju gdyby przeżyli na własnej skórze rozwój drużyny?

PL: Nie zazdroszczę im. Cieszę się, że mogłem przyczynić się do tego rozwoju. Podczas tych lat zebrałem wiele cennych doświadczeń, z których korzystam do dziś.

dfb.de: W końcu udało się Panu zdobyć z drużyną puchar Ligi Mistrzów. Czy to zwycięstwo smakowało lepiej ze względu na porażki w 2010 i 2012 roku? I czy wygrana MŚ 2014 będzie bardziej znacząca, gdyż wiecie jak ciężko jest dojść do takiego poziomu?

PL: Zgadza się, że przeszliśmy ciężką i wyboistą drogę do wygranej w Lidze Mistrzów. Wiele w to zainwestowaliśmy. Ale nie sądzę, żeby radość była dzięki temu większa. Gdy patrzę na zawodników, którzy przeciwko BVB grali swój pierwszy finał, to nie powiedziałbym, że ich radość była mniejsza. Jeśli chodzi i Mistrzostwa Świata to nie wiem. Najpierw musimy się zakwalifikować, żeby mówić o możliwym zwycięstwie.

dfb.de: Do tego przyczyniłoby się zwycięstwo w piątek, z Austrią. W Wiedniu wygraliście 2:1. jednak była to ciężka przeprawa. Czego oczekuje Pan po meczu rewanżowym?

PL: Austria to niebezpieczna drużyna. Poza tym, wiemy, że są wyjątkowo zmotywowani podczas meczów z nami. Jasne jest, że po prostu musimy ich pokonać.

dfb.de: Dlatego, że porażka rozzłości kapitana i zepsuje mu jubileusz?

PL: Na to wygląda. (śmiech) I musze to powtórzyć kolegom przed meczem.

 

źródło: dfb.de

Źródło:
Yrttinen28

Komentarze

REKLAMA
Trwa wczytywanie komentarzy...