Od momentu finału Ligi Mistrzów w Lizbonie minęło już kilka miesięcy. Jednego możemy być pewni − data 23 sierpnia 2020 roku już na zawsze zapadnie w naszej pamięci.
Niemiecki dziennik „Bild” ruszył niedawno z nową serią, która poświęcona jest wspomnieniom piłkarzy rekordowego mistrza Niemiec z minionego sezonu i nie tylko.
Tym razem swojego głosu użyczył Kingsley Coman, którego bramka w finale Ligi Mistrzów z Paris Saint-Germain zapewniła monachijczykom jakże cenne zwycięstwo i upragnione trofeum. Francuz zdradził, że o występie od samego początku dowiedział się na kilka godzin przed spotkaniem.
– Dowiedziałem się, że zagram od początku z PSG o 13:00. Byłem w siódmym niebie! Trener Hansi Flick poinformował mnie osobiście. Choć tego nie okazywałem, to kiedy trener powiedział mi, że zagram - w głębi duszy byłem szczęśliwy – opowiedział Coman.
– Kiedy Hansi Flick mi zaufał, to wiedziałem od samego początku, że to będzie wielka noc! – mówił dalej Francuz.
– To szalone, ale to prawda, że boję się główek i moi koledzy z zespołu żartują o tym. Możecie nawet na zdjęciach zobaczyć, że kiedy uderzyłem, to miałem zamknięte oczy. To było instynktowne, naturalny odruch. Zawsze staram się mieć otwarte oczy, ale w tamtym momencie to był odruch – dodał.
REKLAMA
Kingsley Coman nigdy nie był dobry w główkach – czego też sam nie ukrywa. Co więcej nawet podczas finalnego treningu w przeddzień meczu, Francuz spisywał się pod tym względem fatalnie.
– Co najlepsze – dzień przed meczem, podczas finalnego treningu, nie byłem w stanie zamienić na bramkę żadnej główki! – podsumował śmiejąc się.
Komentarze