DieRoten.pl
REKLAMA

REKLAMA

Idąc własną ścieżką

fot.

W książce "Bayern. Globalny superklub" autor pokazał naturę rekordowego mistrza Niemiec, klubu stworzonego przez ludzi o artystycznej duszy, a nawet wizjonerów. Klubu jednocześnie pamiętającego o tradycjach, a także bieżącego po swojemu ku przyszłości.

Takiego, który posiada własny i niepowtarzalny pomysł na rozwój. Od lat dochodzi w nim do syntezy tych sprzeczności. Podobnie – niczym yin i yang – oddziałują na siebie i nie wykluczają się.
W Monachium nikt nie patrzy z zazdrością na bezmyślne w wielu przypadkach wydawanie przez innych ogromnych pieniędzy w celu osiągnięcia krótkoterminowych planów, do czego przecież i tak nie dochodzi. Uli Hoeneß i spółka bardziej się dziwią ich głupocie oraz w duchu śmieją z poczynań takich tworów, jak Manchester City i PSG. Mimo miliardów na nowych zawodników, nadal nie mogą się one pochwalić się czymś więcej niż sukces ligowy.

REKLAMA

Warto przytoczyć dwa fragmenty z posłowia Tomasza Urbana do książki Uliego Hessego:

"Wielką – być może nawet największą – siłą Bayernu jest to, że po każdej przegranej na nowo się odradza i powraca jeszcze silniejszy. W Europie także. Nawet największe sportowe klęski w dziejach klubu nie były w stanie go złamać".

"W skali europejskiej jednak to nie finanse odegrały kluczową rolę w rozwoju klubu. Monachijczycy zawsze stali pod względem finansowym w cieniu drużyn z Włoch, Anglii czy obu mocarzy z Hiszpanii. W rozumieniu globalnym Bayern nie kupował drużyn, a sukcesywnie je budował, cegiełka po cegiełce. Nie stał się tytanem w ciągu kilku okienek transferowych, jak Chelsea czy Manchester City".

I właśnie za tę wyjątkowość, za wiecznie trwający projekt konsekwentnej i żmudnej pracy mającej na celu uczynienie z Bayernu superklubu opartego o mocnych oraz niewzruszonych podstawach, a także za brak naśladowania innych, wielu z nas pokochało go i potrafi się z nim utożsamiać, w przeciwieństwie do „zabawek” bogaczy, traktujących futbol jak grę komputerową.

REKLAMA

Bayern nie będzie ich nigdy naśladował. To odwieczna filozofia tego klubu, którą niektórzy w końcu muszą pojąć, a następnie zaakceptować, bo ona się nie zmieni. Bezsensowne dlatego jest ciągłe narzekanie na jego decyzje i pisanie niemal z płaczem o wielkich transferach, o przepłacaniu i robieniu długów. One kiedyś się pojawią – hossa wiecznie trwać nie będzie – i zatopią zespoły włoskie czy hiszpańskie. Amerykańskim, arabskim i chińskim właścicielom też się kiedyś znudzą ich „zabawki”, budowane za szybko i bez krzty racjonalizmu. Pozostaną po nich wspomnienia zmieszane z gniewem, płaczem i widmem nieuchronnego upadku.

A Bayern będzie nadal trwał i powoli kroczył swoją ścieżką. Właśnie z takim klubem jego kibice chcą cały czas przeżywać niezapomniane chwile oraz wiernie wspierać po porażce, razem z nim podnosząc się i patrząc z niegasnącą nadzieją w przyszłość.

Wpis gościnny czytelnika
Źródło: Własne
Matilegolas

Komentarze

REKLAMA
Trwa wczytywanie komentarzy...